Rozdział 16

1K 93 8
                                    


Miłego czytania misiaki 

*Narracja trzecioosobowa*


Szatynka biegała od pokoju, do pokoju, w poszukiwaniu swojej czarnej, skórzanej sukienki na rękawek trzy czwarte, którą kupiła specjalnie razem z Holly, na urodziny swojego kuzyna. Kiedy traciła już nadzieję, na odnalezienie jej, zobaczyła ją, idealnie ułożoną na fotelu w dużym pokoju. Odetchnęła z ulgą, kiedy chwyciła jej materiał w dłonie i biegiem ruszyła z nią do łazienki w swoim pokoju, potykając się przy tym co drugi schodek.

Dziewczyna szybko nałożyła na twarz codzienny makijaż, jednak tym razem mocniej podkreśliła oczy, czarną kredką. Odkładając kredkę, chwyciła za swój telefon, by sprawdzić godzinę na wyświetlaczu. Zostało jej piętnaście minut do przyjścia przyjaciółki, wzięła głęboki wdech i wyszła z łazienki, chcąc ubrać na siebie swoją kreację na dzisiejszy wieczór. Urodziny Danego miały zacząć się o dwudziestej, jednak postanowiły z Holly, że będą pół godziny przed czasem, żeby jeszcze pomóc w czymś i oczywiście, żeby czarnulka mogła pogadać ze swoim ukochanym.

Kiedy siedemnastolatka ubrała już sukienkę, podeszła do swojej szkatułki na biżuterie. Chciała wybrać odpowiedni naszyjnik, ani skromny, ani również rzucający się w oczy. Szukając tak jakiegoś wisiorka, zobaczyła srebrny łańcuszek z zawieszonym serduszkiem, które miało czerwony cekin w środku. Chwyciła go w dwa palce i dokładnie mu się przyglądała, dostała go od ojca na zakończenie ich ostatniego spotkania. Na samo wspomnienie uśmiechnęła się delikatnie. Nie wybaczyła jeszcze ojcu tych wszystkich lat, jednak cieszyła się, że jest on teraz przy niej. Widziała, że się stara. Chciał nawet porzucić dla niej pracę, na lepszym i wyższym stanowisko, z powodu kilometrów, jednak Hope mu na to nie pozwoliła. Nie chciała rujnować mu życia swoją chorobą.

Dopinając łańcuszek na szyi, usłyszała kroki zbliżające się do jej pokoju. Domyślała się, że to Holly. Słysząc pukanie do drzwi, podeszła do łóżka, krzycząc ciche "proszę". Zapięła do końca torebkę, do której wrzuciła kilka dodatkowych kosmetyków oraz chusteczki i chciała się obrócić jednak nie pozwoliły jej na to czyjeś dłonie spoczywające na jej biodrach. Momentalnie zastygła. Czuła ciepły oddech na swojej szyi oraz zapach alkoholu, który unosił się w powietrzy. Nie był on bardzo intensywny jednak Hope była bardzo przewrażliwiona na jego punkcie.

- K-kim jes-steś?- zapytała drżącym głosem.

- Ty dobrze to wiesz- odpowiedział zachrypnięty, męski głos.

Mięśnie dziewczyny jeszcze bardziej się napięły, nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Strach ogarnął całe jej ciało, nie wiedziała co ma zrobić, jak się zachować,co powiedzieć. Miała pustkę w głowię, małą nadzieję, że to tylko jakiś głupi sen, koszmar, z którego zaraz miała się obudzić. Jednak była to rzeczywistość, teraźniejszość, której zawsze się bała.

- I teraz mam zamiar, zabrać to co moje.



Blondyn biegł najszybciej jak tylko umiał, czuł krople potu spływające po jego czole do oczu, jednak jednym ruchem ręki je otarł. Wystarczająco już zmarnował czas. Z tych wszystkich nerwów zapomniał również, że powinien zatankować auto i siłował się z nim przez dobre dziesięć minut.

Kiedy dobiegł na odpowiednią ulicę, odetchnął z ulgą, ponieważ auto Holly, przyjaciółki szatynki stało na podjeździe co oznaczało, że dziewczyny jeszcze nie opuściły domu. Jednak kiedy usłyszał krzyki dobiegające zza bramy, szybko ją przeszedł i biegiem ruszył w stronę drzwi wejściowych, które były otwarte.

- Zostaw ją!- usłyszał znajomy głos przyjaciółki Hope, poczuł narastający w jego ciele strach- Proszę, nie rób jej krzywdy- rozpacz w głosie dziewczyny, były nie do zniesienia. Słychać było, że ledwo powstrzymuje się przed wybuchem płaczu.

What Do You Mean?Where stories live. Discover now