Epilog

829 71 51
                                    

  Ten rozdział jest dedykowany wszystkim, bez wyjątku, którzy byli ze mną, podczas pisania historii Justina i Hope, Bardzo Wam Dziękuje

*Narracja trzecioosobowa*
*Siedem lat później*

Stał przed nowo wyremontowanym nagrobkiem, paliło się na nim parę zniczy, które swoim światłem jeszcze bardziej podkreślały złote litery, a sama płyta była ozdobiona kwiatami. Wpatrywał się w ten nagrobek jak zaczarowany, myślał o wszystkim w przeciągu ostatnich lat co się wydarzyło i nagle na jego usta wkradł się delikatny uśmiech.

Po chwili do jego uszu dobiegł uroczy śmiech oraz cudowny dziecięcy głos.

- Tatusiu- krzyczała dziewczynka- Tatusiu- mała szatynka, w białej zwiewnej sukience, podbiegła do blondyna i dosłownie, wpadła w jego, wcześniej już rozłożone, ramiona. Kiedy mężczyzna trzymał ją już w ramionach, od razu podniósł ją do góry i okręcił wokół własnej osi, za co dostał w zamian cudowny śmiech córki.

- Co u ciebie moja gwiazdeczko?- odparł mężczyzna, opierając swoje czoło, o czoło czterolatki- Jak było u wujka Dana i cioci Holly?- dopytywał się.

- Su-super! Bawi-wiłam się z Jacobem! I ja był-byłam księżniczką, a on księ-ciem, a wujek udawał złego potwora, ale, ale Job mnie ob-obronił, wiesz tatusiu!- mężczyzna zaśmiał się na opowieść swojej córeczki, oraz na jej delikatne jąkanie, kochał tą kruszynkę ponad wszystko, była jego największym skarbem, ona i Hope. 

- A powiedz mi- Justin już chciał zadać pytanie, kiedy dostrzegł osobę, której właśnie szukał. Odłożył dziewczynkę na ziemię, chwycił jej drobną dłoń i ruszył w tamtą stronę- Ciebie mi tu najbardziej brakowało- odrzekł i delikatnie musnął usta swojej małżonki.

- Mówiłam Angeli, żeby na mnie poczekała, ale ona jak zwykle się mnie nie słucha- odparła zrezygnowana brunetka i spojrzała na córkę z politowaniem- Rozpieściliśmy ją Justin- dodała po chwili i mocno przytuliła się w bok męża, który trzymał ich wspólną córeczkę na rękach. 

- To nie jest rozpieszczenie Hope- odezwał się po chwili- To jest miłość- odrzekł i ucałował zarówno czoło swojej córki jak i żony.

- Może i masz racje- powiedziała kobieta i wzięła od męża ich wspólną córeczkę, na co on delikatnie się spiął- Justin ciąża to nie choroba! Mogę dźwigać, szczególnie że jestem dopiero, w siódmym tygodniu, a nie uwięzisz mnie tak jak było to w przypadku pierwszej- dodała i ucałowała swojego męża w nos, po czym zwinnie go wyminęła i udała się w kierunku grobu. 


Po chwili dołączył do niej mąż i chwycił ją od tyłu w talii, całując przy tym jej już, gęste i ciemne włosy, a później opierając głowę na jej ramieniu i przypatrując się ich wspólnemu skarbowi.

- Po prostu się o ciebie martwię- odrzekł- Boje się, że ciebie stracę, że będzie znów tak blisko tego, żebyś mnie opuściła, pamiętasz, kiedy byłaś w ciąży z Angelą, ciąża była zagrożona, ja nie wy..- kobieta nie pozwoliła mu dokończyć i delikatnie pocałowała jego różowe usta.

- To było cztery lata temu, a od choroby minęło siedem lat, proszę, zaufaj mi- dodała patrząc się prosto w oczy swojego ukochanego i dosłownie w tamtym momencie ujrzała w nich całą historię. Zobaczyła w nich, chłopca z dzieciństwa, który zawsze ją bronił, nastolatka, który dał jej nadzieję, kiedy ona ją już traciła, oraz mężczyznę, którego kochał i z którym miała dziecko, największy dowód miłości, i nawet nie spostrzegła kiedy po jej policzkach spłynęły łzy.

- Kochanie co się dzieje?- zapytał zdezorientowany mężczyzna i otarł słoną ciecz z policzków ukochanej.

- Mam-usiu, mamusiu, co, co się stało?- dołączyła zaraz do nich malutka dziewczynka, w długich ciemnych, lokowanych włosach, która delikatnie pociągnęła swoją mamę za sweter- Czy płacz-płaczesz dlatego, że jest-em niegrzeczna? Przep-raszam, mamusiu- dodała przerażona i jeszcze mocniej chwyciła swoją mamę za dłoń, na co kobieta uklękła przy niej i starła z jej policzków, łzy, co dziewczynka również uczyniła z jej mokrymi smugami. 

- Nie kochanie- odparła w końcu Hope- Po prostu, zdałam sobie sprawę jakie mam szczęście, mając ciebie i twojego tatę wiesz? Jesteście moim wszystkim- dodała po czym mocno przytuliła córeczkę do siebie. Po chwili również Justin do nich dołączył i chwycił ich w żelaznym uścisku.


Byli rodziną o jakiej zawsze marzyli, pokonali wszelkie przeszkody, nie dali się zniszczyć, nie dali się pozbawić nadziei, nie pozwolili by ktoś inny, kierował ich życiem i układał własny scenariusz do niego.  Stali się rodziną, jaką sami zawsze chcieli mieć.

- Mamo- zaczęła niepewnie dziewczyna- Opo-opowiesz  mi o cioci Angeli?- dokończyła, niesfornie bawiąc się końcówkami, włosów swojej mamy, która słysząc prośbę córeczki, chwyciła ją za rączkę i razem ze swoim mężem, usiadła na ławeczce naprzeciw, której znajdował się nagrobek jej siostry, na którym widniał napisu:

Angela Ronnie Glimes

Ur. 09.04.1990 roku

Zm. 20.04.2007 roku

"Dałaś Nam drogę, dałaś Nam nadzieję i pozwoliłaś Nam odnaleźć siebieDziękuje Siostrzyczko"


- Widzisz córeczko, twoja ciocia dała nam wszystko, o czym my zapomnieliśmy- zaczęła Hope swój monolog i jak co roku znów opowiedziała, swojemu aniołkowi historię jej cioci. 


Kiedy po godzinie, postanowili wrócić do domu, ponieważ Angela już spała, a oni również byli zmęczeni, brunetka stanęła naprzeciw swojego męża i mocno się w niego wtuliłam, kiedy ten już  wsadził ich córeczkę od samochodu.

- Justin, myślisz że to już koniec?- zadała niepewnie pytanie Hope.

- Myślę, że jest to dopiero początek, nowej, lepszej, historii, kochanie- dodał i ucałował czoło swojej żony- Ale nigdy więcej nie uciekaj- dodał i lekko się zaśmiał na co jego żona mu zawtórowała.

- Nie zamierzam, za dużo roboty by przy tym było, a znając ciebie i tak byś mnie odnalazł- dodała, na co Justin uniósł jej brodę i spojrzał głęboko w jej oczy.

- Nie Hope, to ty mnie odnalazłaś. Kocham cię- powiedział szczerze i ucałował jej usta.

- Ja ciebie też Justin- westchnęła kobieta i wtuliła się w tors męża- Od zawsze, na zawsze- zacytowała ich przysięgę ślubną i poczuła tylko jak jedna samotna łza, spływa jej po policzku, jednak to nie była łza jak sprzed siedmiu lat, pełna bólu i nienawiści, była pełna nadziei i szczęścia, jaki zyskała przez ostatnie lata.


***

No i mamy Epilog.. 

What Do You Mean?Where stories live. Discover now