Rozdział 20

1.1K 80 16
                                    

 Miłego czytania skarby ❤

*Narracja trzecioosobowa*

Przez harmider w domu nikt nie usłyszał, że ktoś wszedł. Każdy był zbyt zaaferowany dyskusją, każdy miał inne zdanie i podejście. Wszystko kręciło się w okół jednego tematu, może dwóch, jednak niczym praktycznie nie różniących się od siebie.

- Nikt nie wie gdzie ona jest!- dało się usłyszeć krzyk Hooda- Justin gdyby wiedział na pewno by nam powiedział, mu przecież szczególnie zależy na odnalezieniu Hope.

- Wiesz, ostatnio diametralnie się zmienił- tym razem głos zabrał Irwin- Boje się, że poddał się i przestało mu zależeć na niej i z każdym dniem traci coraz więcej wiary w odnalezienie jej- dodał, było słychać żal i smutek w jego głosie.

- Przestańcie! On ją kocha, a ona go! Przecież wszyscy to wiemy- wtrącił się w końcu Dan- Oboje zbyt długo czasu stracili na odnalezienie siebie, ale w końcu to zrobili, tym razem też tak się stanie, zobaczycie! Dobrze wiemy jak uparty jest Justin! No kurwa uwierzcie w końcu w ni..- nie dokończył, ponieważ jego wzrok skupił się na punkcie przed nim, a dokładnie to na dwóch osobach, które uporczywie trzymały się za ręce.

Kiedy inni zauważyli zachowanie przyjaciela, skierowali swój wzrok również w tamtą stronę. Widząc Justina i Hope gwałtownie wstali, jednak żadne nie ruszyło się nawet o centymetr, jakby bali się, że to tylko ich wyobraźnia, że to nie dzieje się naprawdę. Owszem w pierwszej chwili mogli nie poznać jej, jednak kiedy dłużej się przyjrzeć można dostrzec te same rysy twarzy na wychudzonej twarzy, oraz oczy, wyjątkowe, ciemne i mimo że tym razem brak było w nich iskierek, doskonale wiedzieli kto jest ich właścicielką.

Na pierwszy ruch odważyła się Holly, która kiedy upewniła się o prawdziwości sytuacji ruszyła biegiem w stronę dziewczyny. Dosłownie rozdzieliła ją z Justinem i mocno do siebie przytuliła. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach, a szloch wydostał się z jej ust, po chwili dołączyła do niej również Hope, która nie mogła dłużej ukrywać emocji, które tłumiły się od dnia, kiedy jej przyjaciółka i Justin tak naprawdę uratowali ją z rąk mordercy.

- Nigdy więcej mi tak nie rób!- zaczęła Holly odsuwając się od przyjaciółki i chwytając jej twarz w obie dłonie, opuszkami palców wycierając słoną ciecz znajdującą się na policzkach- I czego teraz ryczysz idiotko!- naskoczyła na nią- Przysięgam następnym razem ci takiego czegoś nie daruję, ciesz się, że dziś mam dobry humor, bo byś już dawno leżała tu, a ja bym była zabierana na komendę w celu zeznania! I jestem pewna, że sędzia by mnie uniewinnił jakbym mu powiedziała co ty odpierdalasz!- znów mocno wtuliła w siebie Brown, która delikatnie się zaśmiała- Nie śmiej się! Nienawidzę cię za to!- powiedziała i pocałowała policzek przyjaciółki.

Cała ta scena trwała może z dwie minuty, Holly jeszcze parę razy groziła Hope, jednak obie wiedziały, że bardzo ją kocha, ponieważ kiedy ostatnimi czasy zabrakło Brown w życiu brunetki, ta czuła, że jej życie jest jakieś bardziej puste. Jakby część jej ciała została zabrana, odebrana jej. Czuła się opuszczona. Bała się, że straciła swoją malutką siostrzyczkę, którą zawsze chciała mieć. Kiedy odsunęła się od niej, reszta się również zaczęła witać się z dziewczyną.

Jednak kiedy podszedł do niej Dan z załzawionymi oczami, wiedziała, że on już wszystko wie i rozumie. Podeszła do niego powoli, lecz po chwili szybko rzuciła się w jego ramiona, który otulił ją tak ramionami, jakby chciał ochronić przed chorobą, jakby myślał, że uda mu się stworzyć barierę, przez którą białaczka nie zdoła się przedostać. Jednak była to tylko wyobraźnia, tylko marzenie.

What Do You Mean?Where stories live. Discover now