#3

586 44 5
                                    

Ten tydzień zleciał mi jak z procy. Nim się obejrzałam stałam w szeregu, aby wspólnie z innymi, zaprezentować kilka podstawowych komend wojskowych przed ludźmi, którzy przyszli na zakończenie roku. Odemne przyszli wszyscy znajomi V, wraz z nim samym, oraz moi rodzice. Kiedy już stałam przy nich wszystkich, po odebraniu świadectw, i powoli zamierzaliśmy się zbierać, usłyszałam głos mojego wychowawcy:
- Panno Kim Haeun! Proszę za mną do dyrektora.
- Co nabroiłaś? - zaśmiał się Tae, a ja tylko pokręciłam głową, na znak, że nie wiem o co chodzi i poszłam za wychowawcą.
-Witam panno Kim. - odezwał się niskim głosem dyrektor.
- Dzień dobry, panie dyrektorze. - odpowiedziałam.
- przepraszam, czy mógłbym już.. - zapytał mój wychowawca, a dyrektor odprawił go machnięciem ręki, a ten wyszedł z gabinetu.
- Panno Kim, przejdę od razu do rzeczy. Na ostatnich egzaminach byli obecni przedstawiciele wojska amerykańskiego, którzy mieli wśród was wyłonić jedną osobę z naszej szkoły, która odbyje dwumiesięczne szkolenie wojskowe w Ameryce. Z wszystkich uczniów naszej szkoły zauważyli panią. Oto papiery, z którymi za tydzień stawi się pani na szkoleniu w Ameryce. Gratuluję i życzę powodzenia. - powiedział i uścisnął moją dłoń.
Wyszłam z gabinetu i z powrotem podeszłam do grupki znajomych i rodziców, mówiąc:
- Nie wiem czy mam się cieszyć, czy płakać, czy się zabić.
- Boże córeczko co się stało? - zapytała moja mama, a ja wręczyłam jej kartkę, którą podała ojcu.
- No moja córeczka! Ciesz się! - wykrzyknął.
- Ty to byś ją od razu na misję wysłał. - stwierdziła moja mama i mnie przytuliła.
- Co jest? - zapytał V.
- Haeun jedzie na dwumiesięczne szkolenie do Ameryki. - odparł mój tata, a cała siódemka wymieniła spojrzenia.
Wróciliśmy do domu, a ja od razu poszłam do swojego pokoju. - Haeun? - JungKook zapukał do mojego pokoju.
- Wejdź.
Jak powiedziałam tak też zrobił.
- Co ci? - zapytał siadając obok mnie na łóżku.
- Nie chcę jechać na to szkolenie.
- No to nie jedź.
- Nie mogę.
W tym momencie do mojego pokoju weszli pozostali chłopacy.
- Co jest? - zapytał Tae.
- Nie chce jechać na szkolenie. - odpowiedział za mnie Kook.
- Czemu nie chcesz jechać?-zapytał V.
- Wiesz moim marzeniem nie było dostanie się do wojska. - prychnęłam.
- Ale poszłaś do liceum wojskowego. - stwierdził mój kuzyn.
- Tae zrobiłam to dla ojca, żeby chociaż troszkę był ze mnie zadowolony. Nasza rodzina nie jest idealna. Ojciec na każdym kroku wypomina mi, że jestem dziewczyną. Od zawsze chciał mieć syna, ale niestety urodziłam się ja. Dlatego wybrałam szkołę wojskową, żeby chociaż troszkę był ze mnie dumny. Ale nie chciałam lecieć do Ameryki na jakieś szkolenie...
- Na pewno jest z ciebie dumny. - stwierdził Suga i mnie przytulił.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
- Ej! Nie śpij! - krzyknął Jin, a Suga zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać i starałam się uciec, ale skończyło się tym, że spadłam na podłogę, a wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie ze mną i Sugą, który nie przestawał mnie łaskotać. Po chwili dołączyła do niego cała reszta, a ja dusząc wysapałam:
- Dobra, dość! Nie będę spać!
- Na pewno? - zapytał Suga, a kiedy pokiwałam głową, pomógł mi wstać. Usiadłam na łóżku po turecku i po kilku minutach zapytałam:
- Skoro mi nie pozwalacie spać, to może pójdziemy na lody?
- Lody spoko, ale po co wychodzić z domu? - od razu zapytał Suga i znacząco poruszył brwiami. Oberwał za to ode mnie z poduszki, a od Taesia z ręki w tył głowy.
- Te to moja kuzynka! Demoralizujesz ją. - stwierdził mój kuzyn.
- Spoko, jestem odporna. Zapraszam w przyszłym roku do polskiej szkoły. Ciekawe, czy wytrzymasz chociaż tydzień. - puściłam mu oczko i wyszłam z pokoju, a za mną cała reszta.
- Converse Converse I realy hate Converse - zanuciłam pod nosem widząc, jak Suga zakłada czerwone Conversy. Chłopak się zaśmiał i zmierzwił mi włosy i wszyscy wyszliśmy z domu.

Sławny znajomy mojego kuzyna Onde histórias criam vida. Descubra agora