#5 (dwa miesiące później)

543 42 1
                                    

Tak jak myślałam były to dwa, długie i ciężkie miesiące szkolenia wojskowego, jednak satysfakcja, którą czuję, stojąc w granatowej spódnicy, szarej koszuli i niebieskiej, wojskowej czapce, przed rodzinami, które przybyły tutaj, aby zobaczyć swoich krewnych po kilku miesiącach jest nie do opisania. Stoję w szeregu i czekam na swoją kolej, aby otrzymać odznakę od generała. Wreszcie jest moja kolej, ale muszę zachować kamienną twarz.
- Gratuluję ukończenia szkolenia szeregowo Kim Haeun. - mówi generał, a ja mu salutuję. Idzie dalej, a po kilku minutach możemy wreszcie zobaczyć swoich krewnych. W tłumie dostrzegam mamę i tatę. Pobiegłam do nich i witam się z każdym z osobna.
- Cieszę się, że was widzę! - powiedziałam ze łzami w oczach. - A za nami nie tęskniłaś? - za sobą usłyszałam niski głos Taehyunga. Odwróciłam się w stronę z której pochodził jego głos i od razu rzuciłam się mu na szyję
- Jeszcze się pytasz?! Co wy tu robicie? - zapytałam szczęśliwa, że ich widzę. Przywitałam się z każdym po kolei.
- Do twarzy ci w tym stroju. - stwierdził Suga z szerokim uśmiechem, podziękowałam i w tym samym czasie podszedł do nas generał. Po raz kolejny mu zasalutowałam, a on przywitał się z moim tatą:
- Właśnie kogoś takiego jak pana córka potrzebujemy w armii. Co teraz? Jakieś plany związane z wojskiem? - zwrócił się do mnie.
- Na razie przerwa. - odparłam.
- Będzie nam ciebie brakować i na pewno będzie tu nudno bez ciebie. - zaśmiał się i odszedł.
- Jaka przerwa? Wiesz ile warta jest ta pochwała?! Nie jeden wojskowy chciałby to usłyszeć! A ty po tym tak po prostu mówisz o przerwie! - krzyknął mój ojciec, który przed chwilą był ze mnie dumny.
- Zawiodłem się na tobie. - dodał i chciał odejść, a ja nie wytrzymałam:
- Zawiodłeś się na mnie odkąd dowiedziałeś się, że zamiast syna urodziłam się ja! - również krzyknęłam.
- Tato to jest moje życie! Wojsko to twoja bajka, nie moja. Nie chcę zmarnować swojego życia, tylko dlatego, żeby tobie się przypodobać! Przykro mi, że nie zauważyłeś, jak bardzo się starałam. W tym momencie z tym kończę. Przykro mi, ale chcę być wreszcie szczęśliwa i robić to co chcę, a nie to co ciebie uszczęśliwi! - nadal krzyczałam, ale tym razem przez łzy.
- W takim razie nie mam już córki! - powiedział spokojnym tonem, odwracając się w moją stronę.
- Co ty mówisz? - zapytała z niedowierzaniem moja mama, a ojciec powiedział, żeby się nie wtrącała. Widziałam, że wszyscy, którzy przyjechali się ze mną zobaczyć są w szoku. Nawet ja. Nigdy bym nie pomyślała, że mój własny ojciec powie mi coś takiego. Nie wytrzymałam i pobiegłam jak najdalej od niego.
Biegam przed siebie, po drodze ocierając łzy, które spływały po moich policzkach. Wybiegłam z terenu ośrodka szkoleniowego i usiadłam na ławce, która znajdowała się niedaleko i schowałam twarz w dłoniach. Zastanawiałam się nad tym, jak mój własny ojciec, mógł tak po prostu powiedzieć, że nie ma już córki, tylko dlatego, że powiedziałam, że nie chcę mieć nic wspólnego z wojskiem? Szlochałam kilka minut, aż nie poczułam jak ktoś siada obok mnie i przyciąga mnie do siebie.
- Nie płacz, powiedział to w złości. Zobaczysz za niedługo mu przejdzie. - rozpoznałam głos Sugi.
- Oppa, nie przejdzie. Nie znasz go. - wyszeptałam przez łzy, a chłopak pogładził mnie po plecach.
- Z czasem się z tym pogodzi. Nie płacz już. Boli mnie ten widok. Lubię kiedy się śmiejesz. - stwierdził chłopak, a ja otarłam oczy.
- Wracamy z powrotem? - zapytał Suga, kiedy wstałam z ławki.
- Jak chcesz to idź. - odparłam beznamiętnym tonem.
- A ty gdzie idziesz?
- Jak najdalej stąd. Idę się przejść. - Pójdę z tobą.
Szliśmy żwirową drogą już od ponad godziny. Po obydwu jej stronach nie było niczego oprócz popękanej ziemi i kilku pojedynczych drzew. Suga zaczął marudzić, że bolą go już nogi, a nie widać końca. Ja natomiast nie czułam niczego oprócz bólu po słowach ojca. Miałam ochotę krzyczeć i zapewne zrobiłabym to, gdyby nie szedł ze mną miętowowłosy. W pewnym momencie przejechało obok nas czarne auto i zwolniło, a z okna samochodu wyłoniła się głowa Jina:
- Wsiadajcie do środka. Sporo drogi stąd do hotelu.
- Haeun wsiadaj. - poprosił Suga i otworzył mi drzwi. Wiedziałam, że nie ma sensu się z nim wykłócać, dlatego wsiadłam na tylne siedzenie i usiadłam obok Taehyunga, który siedział w środku.
- Martwiliśmy się o ciebie. - stwierdził mój kuzyn, a Jin, który prowadził pojazd, spojrzał na mnie w lusterku wstecznym.
- Wszystko już okej? - zapytał straszy chłopak, a ja odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie:
- Jak ma być okej, gdy twój ojciec wyrzeka się ciebie, przed wszystkimi?
Nikt już więcej o nic nie pytał, za co byłam im wdzięczna. Po kolejnej godzinie jazdy byliśmy pod hotelem. Jin powiedział, że mogę zaczekać w samochodzie, bo od razu jedziemy na lotnisko, a oni muszą zabrać swoje walizki. Wrócili po kilku minutach i włożyli swoje bagaże do bagażnika. Przez okno widziałam, jak Tae rozmawia z moimi rodzicami, a następnie wsiada z tyłu do ich samochodu, wspólnie z Hobim i JungKookiem. Po chwili do samochodu Jina wsiadł Suga, Jimin i Namjoon. Lider usiadł obok kierowcy, a Jimin i Suga po moich dwóch stronach, bo wepchnęli mnie do środka. Droga na lotnisko nie zajęła nam dużo czasu, bo już po niecałej pół godzinie byliśmy na miejscu.
- Nie przejmuj się. Powiedział to w nerwach. Za kilka dni mu przejdzie. - pocieszała mnie moja mama, kiedy tata trochę się oddalił, aby o coś się zapytać. Mruknęłam coś niezrozumiale i poszłam na odprawę paszportową za moim kuzynem, aby następnie udać się do samolotu.  Taehyung uprzedził mnie, że lecimy do Korei do mojego nowego domu. Nie wiem dlaczego, ale nie ucieszyła mnie ta wiadomość.

Sławny znajomy mojego kuzyna Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt