Rozdział 1

3.3K 115 13
                                    


      -Cześć mam na imię Harley Quinn, kiedyś mówili do mnie Harleen, Harleen Quinzel.
Mam zamiar opowiedzieć wam co się działo za nim wsadzili mnie do tego
szpitala. A mój pączuś zniknął bez śladu, więc to się zaczęło w poniedziałek rano...

      Drrrrrrrrr...
~O Boże, trzeba wstawać do pracy tak mi się nie chce!
Wstałam i poszłam do łazienki, umyłam się, nałożyłam podkład, cienie i tusz czyli moja codzienna rutyna. Kiedy się w końcu "ogarnęłam" (a trwało to z 10 minut) podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam: mleko, 1 jajko, mąkę, sól.
Z tych produktów zrobiłam naleśniki. Nałożyłam sobie na nie dżem i zaczełam jeść.
~Ymmm... Jakie pyszne jednak w jakiś sposób umiem gotować
(Pochwaliłam się chociaż rzadko mi się to zdarzało)
Gdy zjadłam, włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam się ubierać.
      Do mojej błękitnej sukienki na ramiączkach, sięgającej nad kolana założyłam czarne wysokie szpilki i pasującą do nich katane (jeansowa kurteczka).
Z komody w której były torebki i róże ozdoby, wyciągnęłam opaskę w tym samym kolorze co buty i ją założyłam, żeby moje blond długie włosy nie wpadały mi na twarz.
Do tego wyjęłam czarną kopertówkę, gotowa wyszłam z domu.
       Wsiadłam do mojego samochodu i pojechałam do arkham.
Jechałam z 30 minut analizując każdy znak.
~Czy to musi być tak daleko, jak jeszcze raz zaświeci się czerwone światło to mnie normalnie szlag trafi!!!
5 minut później byłam na miejscu dosyć przerażającym miejscu.
Zaparkowałam i weszłam do środka, wszyscy mnie witali, to był bardzo ponury budynek,ale miał w sobie pewien urok, a ludzie którzy tu pracowali nie byli wcale tacy źli.
Poszłam do swojego gabinetu i usiadłam na moim miejscu.
~Znowu papierkowa robota cały czas papiery, papiery i papiery. To już się robi męczące.
*puk puk puk*
-Proszę - krzyknęłam
-Dzień dobry pani Quinzel - powiedziała moja nowa starzystka. Nazywała się Allie, miała bardzo dziewczęcą urodę, a jej brązowe włosy opadały falami na ramiona. Według mnie nie pasowała do tego miejsca, chociaż wiele osób pewnie myśli tak samo o mnie - przyjechał nowy pacjent pan dyrektor przydzielił go tobie... Znaczy pani, pani Quinzel.
-Przynieś mi jego akta - i jak byś mogła to zrób mi kawę - powiedziałam zastanawiając się czy nie miałam za ostrego tonu.
-Dobrze już niosę - powiedziała z opuszczoną głową (jak zawsze) i wyszła.
      Wstałam i podeszłam do kalendarza który wisiał między dwoma oknami.
Spojrzałam na grafik, a potem na zegarek, była 08:30, a na 09:00 miałam odwiedzić moją pacjentkę Pamele Isley. Rudowłosa dziewczyna była bardzo ładna miała nieskazitelną cerę tyle że jej skóra była zielonkawa, a jej strój wyglądał jak bikini tyle że z liści, już go nie ma, bo zastąpiły go pomarańczowe ubrania które dostają pacjenci po pół roku, wtedy wiadomo, że niestety ale nie da się ich wyleczyć.
      *puk puk puk*
-Wejść!
-Mam dla pani akta pacjenta, - powiedziała mi to kładąc grubą teczkę na biurku - a i mam kawę którą pani chciała, proszę.
-Dziękuje - powiedziałam ze szczerym uśmiechem - Allie jestem bardzo zadowolona z twojej pracy, możesz już iść - pochwaliłam ją, a ona wyszła z dumnym uśmiechem na twarzy.
      Upiłam łyczek kawy, a następnie otworzyłam teczkę. Na środku pierwszej kartki były wypisane jego dane. Przyznam, że było ich niewiele, resztę kartek przedstawiały całą listę morderstw.


Byłam przerażona.
~O mój Boże! Nie wieże w to co widzę jak można zabić tylu ludzi?!
Czytając to zakryłam usta z przerażenia i zdziwienia. Chociaż było to straszne i tak bardzo mnie zaciekawił pan Joker. Spojrzałam na zegarek.
-O szlag! Spóźniłam się na spotkanie z Pamelą!-wykrzyczałam sama do siebie i wybiegłam z gabinet prawie potykając się o własne nogi. Kiedy wybiegłam na korytarz wszyscy się na mnie spojrzeli myśląc chyba że ktoś uciekł z "klatki". Spojrzałam na nich zaczerwieniona ze wstydu i poszłam do windy. Zjechałam na piętro -1 i odrazu poszłam do mojej pacjentki. Wyjęłam kartę dostępu z mojej kopertówki i weszłam do środka.
-Dzień dobry Pamelo, przepraszam za spóźnienie - powiedziałam siadając na krześle naprzeciwko jej.
-Cześć złotko! - powiedziała bawiąc się roślinką wyrastającą z pomiędzy jej palców.
Nasza sesja/terapia jak kto woli skończyła się godzinę pózniej po tym jak tu weszłam.
Następnie zjechała jedno piętro niżej na spotkanie z Jokerem. Przenieśli go tam po tym jak kilka razy już stąd uciekł z pomocą swoich koleżków. Jego pokój znajdował się w dawnym pokoju do w pewnym rodzaju tortur żeby wyciągnąć informacje z psychicznie chorych. Oprócz karty dostępu, żeby tam wejść musiałam znać kod.
Kiedy tam weszłam ujrzałam wysokiego mężczyznę w szarych spodniach i kaftanie bezpieczeństwa z pod niego widoczny był fioletowy kołnierz od marynarki miał on zielone włosy, jego twarz była biała a usta pomalowane krwisto czerwoną szminką jego powieki natomiast były pomalowane szarymi rozmazanymi cieniami. Pierwsze co mi przyszło do głowy to była myśl, że wygląda jak klaun nawet słodki klaun.
~Nie myśl tak! To przecież twój pacjent!
Skarciłam się odrazu.
-Cześć kotku! - uśmiechnął się szarmancko odsłaniając swoje idealnie proste i o dziwo srebrne zęby.
-Dzień dobry panie Joker - zarumieniłam się widząc jego uśmiech - będę pana psychiatrą
-Może nie tak oficjalnie, doktor...? - mówił podchodząc do mnie i mierząc mnie swoim bystrym wzrokiem.
-Harleen, Harleen Quinzel - odpowiedziałam
-Podoba mi się, ale będę mowić do ciebie Harley Quinn kojarzy mi się z moim idolem. -  powiedział będąc tak blisko, że poczułam jego oddech na twarzy, nagle zaczął się śmiać jak szaleniec kładąc się z powrotem na łóżko powtarzając: - Harley Quinn, arlekin... - powtarzał tak do póki nie wzięłam krzesła i usiadłam na przeciw niego.
-Więc tak pa... Znaczy Joker - odchrząknęłam - powiedz mi coś o sobie.
-Ale...ale ja nic nie pamiętam - zrobił udawaną podkówkę i się znowu zaśmiał
-A może nie chcesz, po prostu pamiętać zastanawiałeś się nad tym?
-Hmmm... - zrobił zamyśloną minę - Nie, nie sądzę - powiedział dławiąc się ze śmiechu z niewiadomego powodu.
-Okej, to może zacznijmy od czegoś prostego - mówiłam uważnie dobierając słowa, tak żeby go nie rozzłościć, bo był bardzo nie przewidywalny - Ymm... Jak miałeś na imię za nim stałeś się Jokerem?
-Szczerze? - pokiwałam twierdząco głową - Miałem chyba na imię jack.

Jack (wspomnienia)

Obudziłem się o 08:00 rano, wstałem i poszedłem na dół do kuchni tam stała ona, moja kochana Jeannine. Uśmiechnęła się do mnie uroczo, a ja oddałem jej taki sam uśmiech.
-Cześć Jack, jak ci się spało? - zapytała
-Dzień dobry, bardzo dobrze. A jak ty się czujesz kotku? - zapytałem troskliwie spoglądając na jej ciężarny brzuch.
-Dobrze dziękuje, że się o mnie troszczysz.
Podszedłem do niej i pocałowałem ją w jej blady policzek.
-muszę iść do pracy przygotuje się i idę.
Poszedłem do łazienki się ubrać. Zszedłem na dół i się pożegnałem z moją żoną.
~Tak ją kocham, nie chcę tego robić ale muszę zarobić trochę pieniędzy na utrzymanie moich dwóch kochanych dziewczynek
(Zatrudniłem się u pewnej grupy gangsterskiej, mieliśmy w tym tygodniu obrobić jakąś "grubą rybę" jak mówił szef, mają być z tego jakieś dobre pieniądze)
Była jesień więc zaczęło się już o 17:00 ściemniać, a o 18:30 mieliśmy obrobić tą fabrykę. Spotkaliśmy się przy jej tylnym wejściu. "Szczur" czyli facet od włamań otworzył cicho drzwi przez które zaraz potem przeszliśmy. Wyglądało na to że ma się wszystko udać, a ja po robocie będę mógł wrócić do domu bez żadnych konsekwencji, jednak zadzwoniła do mnie kobieta bodajże pielęgniarka i oznajmiła mi że moja żona i jeszcze nienarodzona córka umarły przy porodzie. Załamałem się chciałem stąd wybiec jednak za mną pojawił się człowiek nietoperz?
-Co ty chcesz dziwaku!! - krzyknąłem do niego
-Jesteś przestępcą Napier, więc muszę cię złapać - powiedział to gardłowatym głosem
Zaczął się do mnie zbliżać, byliśmy na mostku, a pod nami była wielka kadź.
Cofałem się i cofałem nagle straciłem równowagę i zacząłem spadać.

~Jest mi wszystko jedno, moja jedyna miłość nie żyje,a skoro ona nie żyje to po co ja mam żyć?

*hlup!* Wpadłem nie chciałem się wynurzać ale coś,a raczej ktoś mnie wyciągnął.

Teraźniejszość

-Joker, Joker?! - wyglądał tak jak by przeżył szok byłam przerażona.

-Jack, Jack Napier - powtarzał - mam na imię Jack Napier.
-To twoje nazwisko?
-Co? - powiedział nieobecnym głosem po czym na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Teraz ja ci zadam pytanie kotku. Masz chłopaka, męża lub kogoś na oku? - mówił to podchodząc do mnie.
-Nie.
W tym samym momencie wyjął ręce z kaftanu.
-Jak ty to zrobiłeś?!
-Tajemnica - powiedział, przykładając sobie palca do ust syknął: - ciiiiiii!
Okrążył mnie 2 razy, a potem stanął za mną, był tak blisko że przeszły mnie dreszcze podniecenia. Nagle złapał mnie za szyje i obrócił się tak, żeby widzieć moją twarz. Usiadł na mnie rozkrokiem przygniatając mnie do krzesła.
- Joker, proszę nie - ledwo wydusiłam z siebie słowa.
-Spokojnie słonko, jeszcze nie twój czas! - puścił moją szyje śmiejąc się z mojego przerażenia i w końcu wstał.
-Chyba już pójdę, do widzenia Jokerze.
-Dzięki kiciu za wizytę - usłyszałam za nim zamknęłam drzwi i ten przeraźliwy śmiech.
Wróciłam do gabinetu po swoje rzeczy i pojechałam do domu.
~To było przerażające myślałam że mnie udusi, a przez chwile wydawał mi się taki spokojny i bezbronny. Ale te jego napady śmiechu! Jest taki... Przystojny, a zarazem straszny.
Weszłam do domu i od razu poszłam pod prysznic. Zmyłam z siebie wszystkie myśli o moim nowym pacjencie. I poszłam spać o 21:00 nie była to późna godzina, ale byłam wycieńczona przez dzisiejsze przeżycia.
Zasnęłam...

------------------------------------------------------------------------------------------------------To moje pierwsze opowiadanie jeżeli są jakieś błędy to sory, ale pisałam to w pośpiechu. Mam nadzieje że wam się spodoba. Dziękuje ❤️❤️❤️🃏🃏🃏

"Dangerous Love|Harley Quinn and JokerWhere stories live. Discover now