Rozdział 3

1.1K 91 9
                                    

6 miesięcy później...

Wstałam, zjadłam śniadanie, i poszłam do pracy. Był czwartek, a już stęskniłam się za moim pączusiem. Przez ten czas bardzo się z sobą zżyliśmy emocjonalnie.

-Dzień dobry pani Quinzel, - powiedział do mnie pan Michael, jest on moim szefem. Ma krótkie brązowe włosy i krzaczaste brwi. Codziennie ubiera się w garnitur, tak jak by to było jego jedyne ubranie w szafie. Jest dosyć pulchny i niski. Kiedy pierwszy raz go spotkałam nie wzięłam go na poważnie, a okazał się bardzo surowy. - chciałem pani powiedzieć, że cieszę się, że jest panienka naszą pracownicą. Nigdy nikt nie "wyciągnął" z Jokera tylu informacji.

-Dziękuję - odpowiedziałam i szybko poszłam do mojego gabinetu.

Czułam się podle, Pan J zwierzał mi się, a ja wszystko co powiedział wręczałam w ich wstrętne łapska. No ale cóż tak praca. Była godzina 10:00 miałam spotkanie z Catwoman, była to piękna krótko włosa i ciemno skóra kobieta, która w nocy biegała w lateksowym, obcisłym, czarnym kostiumie.

-Cześć Harleen - powiedziała moja pacjentkatka na przywitanie

-Cześć Selina

Nasza terapia trwała dosyć krótko, nie mogłam się doczekać spotkania z J. Gdy wyszłam zamiast pójść do biura to od razu do niego zeszłam.

-Cześć pączusiu! Stęskniłeś się?! - rzuciłam na przywitanie i spojrzałam się na niego szaleńczym wzorkiem.

-Ymm... przyszła moja księżniczka - wymruczał, po czym podszedł i przycisnął mnie do ściany całują mnie.

-Okej przestań i bierzmy się do roboty - powiedziałam stanowczym tonem.

-Skoro chcesz? - udał nie zadowolenie i usiadł przy małym stoliku. - To zaczynajmy.

-Mam ważne pytanie.

-Tak?

-Czy gdybyś miał do wyboru: bardzo mnie skrzywdzić, ale być ze mną albo nie skrzywdzić mnie, ale nie być ze mną co byś zrobił? - błagałam w duszy, żeby powiedział, że wolałby mnie nie skrzywdzić.

-Szczerze? - pokiwałam twierdząco głową - Wolałbym cię bardzo skrzywdzić. Wiesz czemu?

-Nie - powiedziałam ze zmartwieniem i strachem w głosie

-Bo to lubię, a dodatkowo byłabyś moja - powiedział śmiejąc się

-Nie, nie byłabym twoja. - stwierdziłam, a on tylko zaczął się bardziej śmiać

-Uwierz mi słonko człowiek pod wpływem miłości lub strachu zrobi wszystko, więc teoretycznie byłabyś moja - mówił to wykrzywiając usta w uśmiech, który tak bardzo lubiłam.

-Wiem, jestem psychiatrą. Tylko problem jest w tym, że ja się ciebie nie boję. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy, jednak on po chwili go usunął

-Lepiej uważaj, bo jak nie będziesz się słuchać tatusia to wtedy może ci on dać karę, a każda kara boli i wtedy możesz zacząć się bać. - powiedział to z takim przekonaniem, że w to uwierzyłam, a po chwili zastanowienia wyszłam bez pożegnania. Jeszcze przed wyjściem zobaczyłam jak jego uśmiech się wykrzywia i tylko usłyszałam: -Ty mała... Jak śmiesz tak wychodzić! Dorwę cię! Oj nagrabiłaś sobie! - Usłyszałam jeszcze tylko głuche walnięcie głową w szybę.

Poszłam do gabinetu i usiadłam na krześle, pogrążyłam się w idealnej ciszy, która panowała w moim biurze, jednak nie za długo.

*puk puk puk*

-Proszę! - do mojego gabinetu wszedł wysoki przystojny blondyn ubrany w lekarski kitel.

-Cześć, Harleen, mam pytanie.

-Cześć Alan, słucham.

-Cz...Czy ch...chcia...chciałaby...byś - wyjąkał widocznie zestresowany, zrobił trzy razy: wdech, wydech - pójść ze mną do restauracji?

- Taka randka - kiwnął zaczerwieniony głową - Jasne, że z tobą pójdę - zgodziłam się bo byłam zła na mojego puddin'a, i mogłam tym go sprowokować do zazdrości. Muszę tylko pójść i mu to powiedzić.

Wyszłam razem z nim z biura i powiedziałam, że muszę szybko zrobić jeszcze jedną rzecz. Pobiegłam do Jokera.

-Hej Jaki - powiedziałam przez szybę

-Nie wejdziesz?

-Przyszłam ci tylko powiedzieć, że idę na randkę z Alanem takim przystojnym blondynem.

-Słucham?! Coś ty powiedziała?! - wywrzeszczał na mnie ostrym tonem

-Powiedziałam, że IDĘ NA RANDKĘ Z INNYM!

-Jak stąd wyjdę to go zabije, a ciebie spotka kara. SŁYSZYSZ!!!?

-Tak, tak - powiedziałam lekceważąco machając ręką na pożegnanie, a on zaczął walić pięściami w szybę i się awanturować.

     Uśmiechnęłam się słodko do Alana, a on mi go odwzajemnił. Pojechaliśmy do włoskiej restauracji. Było tam ślicznie, ale się trochę upiliśmy.

Skończyło się tak, że przyszedł do mnie do mieszkania.

-No chodź! Gdzie jesteś?! - powiedział pijany Alan

~Ratunku! Proszę niech ktoś tu przyjdzie!

Kaszlałam dławiąc się płaczem przez blondyna, który mnie uderzył. Nagle usłyszałam znajomy głos i drwiący śmiech: - A co się tu dzieje?! nikt cię nie nauczył, że cudzych rzeczy się nie rusza?! - powiedział ze wściekłością, usłyszałam już tylko głuchy strzał. Wybiegłam z łazienki i wskoczyłam panu J w ramiona, on jednak odepchnął mnie i uderzył mnie otwartą dłonią w twarz. Upadłam ze łzami w oczach i patrzyłam przerażona jak się ze mnie śmieje.

-Mówiłem, że spotka cię kara, ale nie bierz tego do siebie. - powiedział ściągając koszule i kładąc się na moim łóżku. - No chodź musimy się wyspać jutro czeka nas pracowity dzień.

Na jego słowa wstałam i położyłam się obok niego. Miałam uśmiech na twarzy, bo mnie uratował ale on tylko zakrywał ból mojego serca i płacz.

Zasnęłam...

"Dangerous Love|Harley Quinn and JokerWhere stories live. Discover now