Rozdział 2

1.4K 109 9
                                    




05:30

Wstałam, byłam o dziwo wyspana w sumie poszłam spać wcześniej mogłam to przewidzieć.

~Super, i co ja mam teraz robić? Przecież już nie zasnę.

Wstałam i uznałam, że umyję się później, w końcu nie śpieszyło mi się,bo dziś muszę być w Arkham o 09:00. Podeszłam do półki z książkami i wzięłam pierwszą lepszą, usiadłam na kanapie w salonie. Czytałam z pół godziny horror Stephena Kinga. Potem poszłam do łazienki wziąć prysznic i się pomalować. Nałożyłam podkład, żeby ukryć niewielkie niedoskonałości. Na oczy nałożyłam beżowe cienie i wklepałam w powieki dodatkowo pomarańczowy brokat. Na koniec pomalowałam sobie rzęsy.Weszłam do sypialni i otworzyłam szafę z ubraniami, wyjęłam pomarańczową obcisłą bluzkę z krótkim rękawkiem i czarną, równie obcisłą spódnice z wysokim stanem, a na rękę założyłam czarny bardzo kobiecy zegarek. Była godzina 06:45.

~Okej, mam jeszcze 2 godziny i 15 minut. Zjem śniadanie w mniej, więcej 25 minut. Wtedy wyjdę, pół godziny jazdy (jeżeli nie będzie korków). Więc w pracy powinnam być o 07:40. Będę wcześniej, ale nie zaszkodzi mi to, będę miała więcej czasu na papierkową robotę.

Po ustaleniu planu poszłam zrobić sobie kanapki i kawę, tak jak przewidywałam potrwało to z 25-30 minut.
Wyjęłam czarną małą torebkę i założyłam te same szpiki co wczoraj. Gdy spojrzałam w swoje odbicie uznałam, że bardzo ładnie wyglądam. Na koniec, by podkreślić moją kształtną twarz z moich włosów zrobiłam wysokiego kucyka.

Jak weszłam do Arkham, sprytnie omijając zbędne pytania dotarłam do mojego gabinetu. Była godzina 08:00 (były korki, więc byłam później niż sobie zaplanowałam). Po dłuższym namyśle uznała, że pójdę do mojego zielonowłosego pacjenta.

*puk puk puk*

-Proszę, wejdź ślicznotko! - zawołał śmiejąc się histerycznie

Kiedy go zobaczyłam moje usta mimowolnie wykrzywiły się w uśmiech.

-Cześć Joker, chciałabym z tobą porozmawiać.

-Jak sobie życzysz, dla ciebie wszystko - powiedział, odsłaniając swoje zęby.

Wzięłam krzesło i usiadłam na przeciwko niego, wpatrując się przez chwilę jak próbuje rozgryźć zagadkę kostki rubika.

-Powiedz mi, dlaczego to robisz? Jesteś przecież pozornie taki... spokojny.

-Dlaczego zabijam? - spytał się, a w odpowiedzi skinęłam twierdząco głową - Bo to jest... Zabawne jak ludzie którzy wiedzą, że i tak umrą błagają mnie o litość. Tak nie chcą umrzeć, że aż płaczą, krztuszą się albo łzami albo swoją krwią. Jak kogoś zabijam czuję radość, ale jestem też wybredny... Nie lubię szybkiej śmierci wolę taką... ymmm? Jak by to powiedzieć? Wolną i brutalną śmierć, kiedy widzę jak się wykrwawiają przechodzi przeze mnie dreszczyk emocji... - Mówił to tak spokojnym głosem, że w to nie wierzyłam. A dodatkowo przechodziły mnie dreszcze obrzydzenia, kiedy mówił ze szczegółami jak to on najbardziej lubi mordować nie winnych ludzi. Zapisywałam to, kiedy skończył mówić popatrzył się na mnie takim wzrokiem jak bym właśnie ja miała zostać jego następną ofiarą.

-Pamiętasz skąd masz te blizny?

-Wiesz, jak byłem mały ojciec znęcał się nade mną i moją matką. Pewnego razu wrócił do domu bardzo pijany. Stracił całą naszą kasę grając w pokera był strasznie wkurzony, więc żeby się wyżyć podszedł do matki i poharatał jej twarz. Ja nie mogąc znieść widoku wziąłem nóż z kuchni i jak ojciec odwrócił się do mnie wbiłem mu go w brzuch na jej oczach i powiedziałem: -Nie martw się już nikt nie będzie nas bił. - Przez tygodnie się nie uśmiechała, przez jej oszpeconą twarz, więc żeby pokazać, że to nic złego wyciąłem sobie uśmiech. Tylko, żeby ona również się uśmiechnęła, ale zamiast tego popełniła samobójstwo.

-Joker tak mi przykro - powiedziałam to tak zmartwionym głosem, że chyba to za uwarzył. chciałam go w tej chwili naprawdę przytulić, jednak się powstrzymałam.

-No nie ważne to było dawno i już mnie to nie obchodzi - popatrzyłam na niego ze zdziwieniem pisząc to wszystko co powiedział w notatniku, a on się tylko szyderczo zaśmiał. - A teraz ty księżniczko, powiedz mi kto cię bił chłopak, ojciec?

-Skąd wiesz, że ktoś mnie bił?

-Widać to po tobie. No mów! - krzyknął na mnie, aż podskoczyłam - Powiedz mi.

-No... miałam chłopaka nazywał się Sylvain i jak mieszkaliśmy ze sobą to zawsze jak miał zły dzień to przychodził mnie bił, znęcał się psychicznie i fizycznie.

-Coś ci obiecam, ok.

-Okej...?

-Jak w końcu wyjdę z tego "pudła". To go zamorduje z zimną krwią odcinając mu palec po palcu i śmiejąc się prosto w jego twarz.

Nie skomentowałam tego co powiedział, tylko zapisałam jak zareagował na to co mu opowiedziałam. Gdy podniosłam głowę z nad zeszytu zobaczyłam go, leżącego na łóżku i bawiącego się scyzorykiem. Znieruchomiałam.

-Nie bój się, nic ci nie zrobię. - powiedział to przykładając mi scyzoryk do krtani - Chyba, że powiesz komuś o tym, że mam mój skarb przy sobie.

-yhmm - wyjęczałam. On tylko (znowu) wpadł w histeryczny śmiech i się położył na łóżku

-Idź już!

-Do zobaczenia. - wstałam posłusznie i wyszłam.

~W ogóle co ja robię?! On nie ma prawa mówić co mam robić!

Wróciłam się z pod windy do jego celi, weszłam tam zła i naburmuszona.

-Joker! - spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Jak poczułam jego wzrok na sobie skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam się czerwona.

-Spokojnie kiciu. Złość piękności szkodzi - powiedział chichocząc pod nosem

-Po pierwsze nie jestem zła, - popatrzył na mnie oceniając mnie od góry do dołu i kiwnął niepewnie głową - a po drugie to ja będę decydować kiedy mam wyjść i ile nasze spotkanie będzie trwało, jasne!

-Jesteś taka śliczna kiedy się złościsz - powiedział, a ja się jeszcze bardziej zarumieniłam na co on wybuchnął śmiechem. Bardziej czerwona, przez jego reakcje wyszłam i trzasnęłam drzwiami.

      Po kilku godzinnej pracy wróciłam do domu przebrałam się w dres i poszłam pobiegać. Biegałam 2 godziny rozmyślając nad zachowaniami Jokera. Gdy wróciłam padłam na łóżko i zasnęłam.

      Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami była 03:00. Usiadłam na łóżku i zapytałam mając nadzieje, że mi się przesłyszało: -Halo! - Nikt się nie odezwał. Nagle usłyszałam kroki, szybko wstałam i schowałam się pod łóżko. Drzwi skrzypnęły, ktoś wszedł.

-Harley, nie chowaj się! Tatuś przyszedł! - usłyszałam znajomy głos.

~O cholera, Joker! Co ja mam zrobić?!

Nagle złapał mnie za nogę.

-AAAAAA!!! PUŚĆ MNIE!!! ZOSTAW!!! - krzyczałam i szarpałam się do póki nie rzucił mnie na łóżko. I przyłożył ten sam scyzoryk do krtani co w szpitalu.

-Nie wierć się! - wrzasnął - chce tylko żeby na twojej twarzy zagościł cudowny uśmiech.

Pocałował mnie swoimi miękkimi, zimnymi wargami i szepnął: -Nie będzie tak źle. - Zamknęłam oczy rozkoszując się tym krótkim, ale namiętnym pocałunkiem. Wtedy poczułam coś zimnego na policzku, to był przerażający ból, ale nie uroniłam, żadnej łzy. Jak skończył swoje "arcydzieło" podał mi lusterko a ja z przerażeniem rzuciłam w niego rozbijając mu je na głowie. Twarz mnie potwornie bolała i szczypała od ucha do ucha miałam wycięty uśmiech.

-Harley, teraz jesteś piękna tak samo jak ja. - rzucił mi szalone spojrzenie i zaczął się dusić własnym śmiechem, a ja krzyczałam w niebo głosy.

      -AAAAA!!! - obudziłam się

~O boże! To był tylko sen!

Spojrzałam na zegar była dopiero 02:00 w nocy, na chwilę wstałam i poszłam skorzystać z toalety i przebrać się w pidżamę.

Zasnęłam...

"Dangerous Love|Harley Quinn and JokerWhere stories live. Discover now