Rozdział 4

638 58 5
                                    

Nazajutrz tak jak prosiłem, Yuji zjawił się na dziesiątą. Przydzieliłem mu uporzondkowanie papierów z ostatniej sprawy, co ku mojemu zaskoczeniu, zrobił lepiej ode mnie. Chłopak mimo młodego wieku, jest naprawdę rozgarnięty. Powoli zaczyna mnie do niego ciągnąć... 

- Keiji ! - Do mojego biura z hukiem wparował nieźle wpieniony Akio. - Co tu robi ten dzieciak ?! - Wskazał palcem na siedzącego przy szklanym stoliku chłopaka. 

- To Yuji od dzisiaj tu pracuje. - Stwierdziłem i wróciłem do czytania mojej jakże interesującej gazety.

- Jak to ? - Jego źrenice momentalnie się zwężyły. Posłał mordercze spojrzenie w stronę chłopaka, na co ten odpowiedział podnosząc prawą brew do góry, w geście mówiącym "- Coś nie tak ? ". 

- Mogłeś to ze mną uzgodnić ! Jakim prawem sam podejmujesz takie decyzje ?! - Warknął.

Irytujesz mnie...

- Nie muszę pytać cię o zdanie. - Odrzekłem podnosząc głowę znad gazety i mierząc go zimnym spojrzeniem. - Chyba zaczynają ci się mieszać rolę  mój drogi partnerze. Czyżbyś nie pamiętał kto tu jest szefem ? 

Zamilkł a jego twarz wyrażała tylko sporą nienawiść do białowłosego chłopaka. Czyżby był zazdrosny ? Zabawne... Odwrócił się napięcie i z furią w oczach wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Spojrzałem na zdezorientowanego Yuji-ego i posłałem mu uśmiech mówiący " - Ten cymbał już tak ma ". 

Przez pół dnia siedziałem, chyba w całkowitej ciszy. Co jakiś czas Yuji pytał się o nowe zadania a ja przydzielałem mu co mi przyszło do głowy, nawet wysłałem go po kawę. Za to mój partner spisywał coś nafochowany w swoim gabinecie. Totalnie jak małe dziecko. Nagle w pokoju rozległo się dzwonienie telefonu służbowego, odebrałem co okazało się sporym błędem...

- Panie Miyazawa tu Generalny Inspektor Takashi Komatsuzaki. - Zaczął głos po drugiej stronie słuchawki. - Mamy spory problem... 

- A jaki to problem może mieć policja tego miasta ? - Zapytałem uszczypliwie. Nigdy nie lubiłem tego gliny, zawsze daje mi chujową robotę. Pomijając fakt że waży jakieś pół tony bo jedyną rzeczą jaką robi, to wpieprzanie donatów. 

- Jak już mówiłem... - Totalnie mnie zignorował. - Mamy problem. Znaleziono sześć ofiar. 

Że kurwa ile ?! Zerwałem się z krzesła i stanąłem przed oknem. Przez ułamek sekundy widziałem że Yuji uważnie mnie obserwuję zaintrygowany sytuacją. 

- Kim były ofiary ? - Spytałem. Jest coraz gorzej. To idzie za szybko. 

- Numery czterdzieści dwa, pięćdziesiąt osiem, czterdzieści trzy, pięćdziesiąt siedem, czterdzieści cztery i pięćdziesiąt sześć. Cztery kobiety i dwóch mężczyzn. Dwie kobiety w wieku dwudziestu jeden lat, Trzecia w wieku dwudziestu lat a czwarta w wieku dwudziestu czterech lat, za to dwóch mężczyzn miało po dwadzieścia lat. Z zawodu prawniczka, prostytutka, nauczycielka, kosmetyczka i dwóch chłopaków pracujących dorywczo, każdy w innym sklepie. Znalezieni zostali na ulicy Shitai przy rzece Shinigaii.

- Coś jeszcze ? Jakieś ślady których nie było przy wcześniejszych ciałach? 

- Wybacz Miyazawa, nic więcej. - Odpowiedział zimno.

Jest źle, jest bardzo źle ! Kończy nam się czas.

- Dobra dzięki. Pojadę tam. - Rozłączyłem się.

Ja pierdole ! Osiemdziesiąt dziewięć ofiar, czterdziestu czterech mężczyzn i czterdzieści pięć kobiety... W co ty grasz ty sukinsynie ?

Wpatrywałem się w krajobraz miasta za oknem, próbując wymyślić coś, co mi pomorze go złapać, coś co może przegapiłem, coś co te gliny mogą ukrywać. Ale nic nie znalazłem. Wiem tylko jedno. Jeśli "Lalkarz" dotrze do pięćdziesiątej "Marionetki", stanie się coś złego. Tylko co ? Co ten cholerny pojeb ma zamiar zrobić ?! Walnąłem pięścią w okno które jest, na moje szczęście, z hartowanego szkła. Mam tego dosyć... 

- Mapa. - Wymamrotał siedzący za mną Yuji. 

- Co ? - Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem nic nierozumiejącym wzrokiem. 

- Prawie każdego dnia znajdujecie ofiary... - Zaczął zimnym głosem a jego wzrok wydawał się być gdzieś daleko stąd. - Po kilka w każdej części miasta Shiruhi. - Przerwał i spojrzał na mnie triumfalnie.

- I co mi to daje ? 

- Mapę. - Mapę ? O czym on... ? Zaraz chwila... 

Rzuciłem się w stronę czarnego biurka i wygrzebałem notes na którego okładce, była mapa całego Shiruhi. Usiadłem przy stole naprzeciwko Yuji-ego który przyglądał się z nieukrywanym rozbawieniem na twarzy. Zaznaczyłem po kolei miejsca w których znaleziono ciała, od pierwszego morderstwa po dzisiejsze, po czym namalowałem linię łączące każdy punkt. I ku mojemu zdziwieniu tworzyło to, koła ? Od największego do najmniejszego, wszystkie oddalone od siebie o trzy milimetry. I już wiedziałem że w którymś z pięciu miejsc dojdzie do morderstwa, tylko zostaje pytanie, w którym ? 

- Ulica Exitalis, Aleja sześciu władców, Główne wybrzeże morza Shikoki, opuszczone metro Shiruki i Zamek Mashaja.... Tylko gdzie ? - Spojrzałem na Yuji-ego który przyglądał się mapie. Po krótkiej chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech. 

- Wybrzeże Shikoki. - Rzucił spoglądając w moje złote oczy.

- Jesteś pewny ? - Spytałem zdziwiony. Oby ta decyzja nie kosztowała nas żyć kolejnych ludzi. 

- Jestem. - Wskazał na mapę. - Spójrz, morderstwa zaczynają się od południa idąc na zachód, północ i wschód tworząc koła. Każde tak się zaczyna. - Powiedział uśmiechając się przy tym. Przyznaje zaimponował mi, i to bardzo. 

- A więc pakuj się. - Rzuciłem wstając z kanapy i przeczesując brązowe włosy. 

- Słucham ? - Zapytał zaskoczony.

- Jedziesz ze mną nad morze Shikoki. - Posłałem mu ciepły uśmiech i ulotniłem się w pośpiechu z pomieszczenia. Kierując się w stronę mojego domu myślałem tylko o tym, by nie dopuścić do kolejnych ofiar.  

Lalkarz - Oznaczony ♥Où les histoires vivent. Découvrez maintenant