Rozdział 18

311 34 0
                                    

Wparowałem do mieszkania rzucając czarny płaszcz na kanapę. 

- Yuji ! - Wrzasnąłem kierując się w stronę jego pokoju, który znajdował się zaledwie cztery pary drzwi od mojej sypialni. 

 Wtargnąłem do pomieszczenia, lecz nikogo nie zastałem. Pusty, szary pokój z dużą białą szafą, dwuosobowym łóżkiem, szafką nocną i regałem zapełnionym książkami. Odruchowo podszedłem w stronę otwartego na orzcież okna i wyjrzałem upewniając się czy przypadkiem nie skoczył. Ale nie, chodnik na samym dole przed biurowcem był pusty, zero policji, gapiów czy karetek lub prasy. Odetchnąłem z ulgą i pobiegłem szukać w innych pomieszczeniach. 

Szukałem przez trzy godziny chodząc z pokoju do pokoju, aż stwierdziłem, że nigdzie go nie ma. Ani w mojej sypialni w której i tak przebywa większość czasu, ani na basenie do którego chodzi kiedy wychodzę z domu, wiem bo sprawdzałem kamery nie powiem, on w spodenkach do pływania widok pierwsza klasa, nie było go też w mini domowym kinie, które co prawda jest rozmiarów normalnego kina, ale tylko na dziesięć osób. W skrócie przepadł, zniknął, nie ma. 

- Gdzieś ty się podział... - Westchnąłem przeczesując ręką włosy i opadłem na kanapę z whisky w ręku, które zdążyłem sobie nalać. Tak ostatnio chyba popadam w alkoholizm. - Oby tylko nic ci nie było... 

Ja pierdolę to jakiś żart ! Mój ukochany okazał się lalką stworzoną przez jebniętego psychopatę ! Mój przyjaciel zginął z rąk tego zjebanego psychola, bo również okazał się jedną z jego laleczek a do tego dowiedziałem się, że miał chłopaka... Hmm pierdolnięty psychopata jest dawnym znajomym mojego ojca i chuj wie kim jeszcze. A do tego wszystkiego mój ukochany gdzieś zniknął pomimo tego, że jest pięćdziesiąty i w każdej chwili może zginąć. Jestem kurwa tak zirytowany, że albo pójdę na dziwki co było by totalnie złym pomysłem, albo wypiję jeszcze więcej tego pierdolonego whisky... Taa jak to mówią, żyć nie umierać ? Tylko że w tym przypadku, każdy na kim mi zależy, umiera...

- Kurwa mać ! - Wrzasnąłem i walnąłem szklanką w szklany stolik, na którym momentalnie pojawiło się długie pęknięcie. - Mam kurwa dosyć!

Najpierw okazuje się że Megumi porwała Yuji'ego i chuj wie co się z nią stało po interwencji policji, potem okazuje się że mój ukochany to dziwka i pieprze go przez trzy dni, jeszcze potem znajduję zjebany dziennik o którego istnieniu kompletnie zapomniałem, bo zginął mój przyjaciel a na domiar złego otaczają mnie marionetki a nie ludzi... Mi się to chyba kurwa śni ! Co jeszcze wydarzy się w ciągu niecałych dwóch tygodni ?! Może wampiry opanują świat a rząd pozwoli nam na wyjście poza tereny tego zasranego miasta wariatów i zjebów ?! Taa jest to tak bardzo prawdopodobne jak moje zajście w ciąże od samego patrzenia na mojego drobnego ukochanego, chociaż już chyba nic mnie nie zdziwi... 

Wstałem leniwie z kanapy i poszedłem do sypialni. Gdy postawiłem pierwszy krok w progu pokoju, nie włączając światła, od razu skierowałem się w stronę okna zobaczyć, czy aby nie zaczął padać pierwszy, tegoroczny śnieg. Lecz nic nie padało. Czyli dzisiaj jeszcze nie zginie, będzie żył... Uniosłem dłoń do blizny na szyi i przejechałem po niej palcami, oparłem się czołem o zimną szybę i głośno westchnąłem. 

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś... 

- Bo bałem się, że mnie zostawisz.

Gwałtownie odwróciłem się w stronę wejścia do pokoju w którym stał Yuji. Nie słyszałem kiedy przyszedł, było już grubo po północy a w całym mieszkaniu panowała ciemność. Jego zielone oczy błyszczały w blasku księżyca w pełni, który rzucał lekkie, białe światło zza okna. Wpatrywałem się w niego milcząc, oczekując że powie coś więcej, lecz on tylko stał wpatrując się w podłogę. Pierwszy raz widzę jak jego twarz pozbawiona jest wszelkich uczuć. Stał pusty, bez jakichkolwiek emocji. 

- Jak mógłbym zostawić kogoś, kogo kocham ? - Wyszeptałem a jego wzrok skierował się na moją pełną determinacji twarz, bym po chwil mógł ujrzeć jedną, samotną łzę spływającą po jego policzku. 

- Kochasz lalkę ? Marionetkę bez uczuć ? Porcelanowe ciało stworzone ludzkimi rękoma ? - Zaśmiał się histerycznie a ja zacząłem powoli podchodzić w jego stronę. 

- Kocham lalkę. Marionetkę bez uczuć. Porcelanowe ciało stworzone ludzkimi rękoma. - Stwierdziłem łapiąc go prawą ręką w pasie. - Kocham ciebie. - Wymamrotałem posyłając mu lekki uśmiech i składając delikatny pocałunek na jego miękkich wargach. 

- Nie możesz... - Wychrypiał ściskając mój lewy nadgarstek i odwracając twarz tak, by na mnie nie patrzeć. 

- Nie rozumiesz, że kocham ciebie. - Zacząłem powoli wsuwając rękę pod spód jego niebieskich dżinsów. - Kocham twoje delikatne, porcelanowe ciało. Kocham twoją duszę i uczucia które mimo wszystko posiadasz. Kocham twoje zielone oczy w których kłębią się wszystkie te uczucia. Kocham twoje białe jak śnieg włosy. Kocham twój unikalny charakter. Kocham cię całego, nie ważne czy lalkę stworzoną ludzkimi rękoma, czy człowieka. Ty to ty. - Wyszeptałem przygryzając płatek jego zaczerwienionego ze wstydu ucha. - Kocham ciebie i tyko ciebie. 

Złapałem go za podbródek gdy puścił moją lewą rękę i powoli obróciłem go tak, by na mnie spojrzał. Jego zielone oczy zaszły łzami a na twarzy widniał mocny rumieniec, zdradzający jego wszystkie uczucia. 

- I tak zginę. - Wyszeptał a jego łzy spłynęły lekkimi strumieniami.

- Nie pozwolę na to. - Posłałem mu ciepły uśmiech i zatraciłem się w jego różowych ustach. 

Jego drobne dłonie wplotły się w moje brązowe włosy a wargi oddawały pocałunki z taką samą namiętnością. Jego ciało reagowało na każdy najdrobniejszy dotyk, doprowadzając tym do lekkiego wybrzuszenia w jego i tak już ciasnych spodniach. Złapałem go za pośladki i uniosłem lekkie jak piórko ciało, by po chwili opaść z nim na czarną pościel. Moje podnieceni gwałtownie urosło, gdy spojrzałem na jego zaczerwienioną od podniecenie buźkę i szklane oczy. Jedną ręką rozpiąłem jego rozporek, zsuwając spodnie razem z biało-czarnymi bokserkami z jego chudych nóg. Pochyliłem się ku jego drobnej męskości, biorąc to co należało do mnie w usta. Jęczał i wił się w ekstazie gdy mój język wykonywał wolne, drażniące ruchy. Jego plecy wygięły się gwałtownie w łuk, ukazując tym po prawej stronię krwawą bliznę o numerze  pięćdziesiąt. 

- K-kocham cię. - Wyszeptał zaciskając dłonie na moich brązowych włosach a mnie, gdy usłyszałem te przepełnione miłością słowa, puściły wszelkie hamulce.

Lalkarz - Oznaczony ♥Where stories live. Discover now