Rozdział 13

362 36 0
                                    

- Paniczu ! - Pokojówka chwyciła mnie za rękę. - Choć musimy wracać do domu.

Spojrzałem na nią dużymi, złotymi oczami w których gromadziły się łzy.

- Nie chcę ! - Wrzasnąłem wyszarpując dłoń z uścisku kobiety i uciekając z ogrodu. 

Słyszałem jej rozgniewany głos, ale ani na chwilę nie przestałem biec przed siebie. Mijałem ludzi spacerujących nocą po głównej drodze. Nie chcę wracać do domu ! Tata i mama i tak są w pracy, więc po co mam wracać ?! 

Biegłem i biegłem aż znalazłem się gdzieś w jakieś ciemnej alejce. Pokojówki już nie było. Zgubiłem ją. Nikt mnie już nie woła i nie goni. Teraz nie muszę wracać do tego dużego domu w którym i tak prawie nikogo nie ma. Osunąłem się na ziemię łapiąc oddech. Jest brudno i zimno, ale to nic. Jak przyjdzie po mnie tata z mamą to zrobi się ciepło. Schowałem twarz w kolanach i skuliłem się, żeby zrobiło się trochę cieplej. Nagle na karku poczułem zimne kropelki. Deszcz ? Podniosłem leniwie głowę i spojrzałem w szare niebo. Białe, zimne coś leciało z góry. To nie był deszcz. Wystawiłem prawą dłoń i próbowałem złapać to coś. 

- Co tu robisz ? - Odezwał się chłodny głos za moimi plecami. Odwróciłem twarz w jego stronę i zamarłem. Jest strasznie wysoki i nie widzę jego twarzy, ale ma straszne oczy...

-  N-nic... - Wymamrotałem spuszczając wzrok. Boje się. Błotnista ziemia robi się biała jak... - Jak co ? - Wziąłem biały puch do ręki, który zamienił się w wodę. 

- Śnieg ? - Zapytał mężczyzna uśmiechając się a jego białe zęby rozbłysły w ciemnościach. 

Kiwnąłem nieśmiało głową. Czyli tak to się nazywa... Śnieg... Biały, puszysty, zimny śnieg...

- Zgubiłeś się ? 

Pokiwałem przecząco głową. Nie wiem gdzie jestem, ale wiem że ktoś po mnie przyjdzie. Zawsze ktoś przychodzi...

- Zawsze... - Wyszeptałem a po moich czerwonych z zimna policzkach, zaczęły płynąć ciepłe strużki łez. 

- E-ej co jest ? - Mężczyzna kucnął koło mnie próbując powstrzymać mój płacz. 

- K-kim pan jest ? - Spytałem drżącym głosem i przecierając dłonią mokrą od łez twarz.  

- Ach... Nazywam się

- Keiji ?! - Donośny męski głos przerwał wypowiedź temu panu. Znałem ten głos. To na niego czekałem...

- Tato ! - Krzyknąłem podnosząc się z ziemi. Zacząłem biec w stronę wyjścia z ciemnej alejki na oświetloną przez latarnie drogę. Słyszałem pytanie za moimi plecami, ale je zignorowałem. 

Wybiegłem na piaszczystą drogę i rzuciłem się w ramiona taty, który stał skąpany w białym świetle. 

- Boże Keiji. Nigdy więcej mnie tak nie strasz. - Wyszeptał mi do ucha przytulając najmocniej jak się da. 

- Przepraszam tato... - Wtuliłem się jeszcze mocniej w jego szyję i zacząłem szlochać. 

- No już nie płacz. Już wszystko dobrze. - Pogładził mnie delikatnie po plecach i postawił mnie na ziemi chwytając moją rękę. - Choć idziemy do 

- Ya-Yashiro ?

Mój ojciec uniósł pytająco wzrok na mężczyznę wychodzącego z alejki i momentalnie zrobił się blady.

- S-skąd ty się... ? - Wydukał i schował mnie za swoimi plecami. Tata zna tego pana ?

- Tato ? - Spojrzałem na przerażoną twarz mojego taty. - Co się dzieje ?

- N-nic synku...

- Masz dziecko ? - Zapytał mężczyzna lodowatym głosem. Wpatrywał się we mnie z odrazą a jego oczy zrobiły się straszne... Boje się... Tato... 

Chwyciłem mocniej kurtki mojego taty i wtuliłem się  w jego nogę. 

- Keiji biegnij do domu. - Rozkazał tata a jego ton głosu był ciepły, ale nie przyjmował sprzeciwu. 

Odkleiłem się od taty i pobiegłem w stronę domu, który okazał się być bardzo blisko. Zatrzymałem się przed furtką do ogrodu i spojrzałem na drogę w stronę mężczyzny, którego oczy przybrały krwistoczerwony kolor...

                                                                .     .     .  

Gwałtownie podniosłem się z łózka i spojrzałem na budzik stojący na szafce nocnej, który pokazywał godzinę piątą rano. Chwyciłem telefon i wybrałem numer do Akio, ale nikt nie odebrał...

Muszę pojechać do domu... Już wiem dlaczego ten facet z hotelu wydawał się taki znajomy. Widziałem go tylko raz, ale jak mogłem zapomnieć o czymś tak ważnym ? Tych oczu nie da się zapomnieć... 

Wygrzebałem się z łóżka i ruszyłem w stronę szafy znajdującej się w moim pokoju. Po tym jak dogadałem się z Takeo o kupnie Yuji-ego i podpisaniu wszelkich papierów, zabrałem go do mojego apartamentu. Co prawda opierał się jak cholera, ale po długich negocjacjach udało mi się go namówić. Tylko ze postawił jeden, niewygodny warunek... Ma mieć osobny pokój... I tak od sobotniego wieczoru nie wyszedł, że swojego nowego pokoju ani na chwilę. Ale mniejsza o to mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie...

Ubrałem się standardowo na czarno i ruszyłem w stronę salonu. Gdy wkroczyłem do pomieszczenia moim oczom ukazała się szczupła, drobna sylwetka skąpana w ciemnościach, wypatrująca czegoś intensywnie przez okno. 

- Yuji czemu nie śpisz ? - Zapytałem łagodnym tonem. Spojrzał na mnie a jego zielone oczy rozbłysły jak u kota. 

- Nie mogę zasnąć. - Wyszeptał. - A pan dlaczego nie śpi ? Nie musi pan wstać wcześniej do pracy ?

- To samo tyczy się ciebie Yuji. - Podszedłem w jego stronę i objąłem go ręką w pasie, przyciągając do swojej klatki piersiowej. Zadrżał w moich objęciach co sugerowało tylko jedno... - Wiesz że nie musisz się bać ? 

- Nie boję się. - Odrzekł i wtulił się we mnie. - Nie mam czego się bać, bo wiem że pan mi nic nie zrobi. 

Uśmiechnąłem się pod nosem i westchnąłem. Czy aby na pewno jesteś tego taki pewien ? Chwyciłem go za podbródek i delikatnie uniosłem jego głowę, zatapiając nasze usta w długim namiętnym pocałunku. Moje ręce powędrowały w dół jego pleców a jego dłonie wczepiły się w moje brązowe włosy. 

- Yuji... - Wyszeptałem i odkleiłem się od jego warg. - Nawet nie wiesz jak bardzo chcę cie posiąść.  

Na jego twarzy pojawił się rumieniec a mi szybciej zabiło serce. Chce go i to bardzo... Ale nie mogę, mam teraz ważniejszą rzecz do zrobienia. Puściłem go i udałem się w stronę wyjścia.

- Wrócę za...

- Panie Miyazawa ! - Krzyknął a ja natychmiast odwróciłem się w jego stronę. - Czy... czy mogę pojechać z panem ? 

- Taa jasne chodź. - Kiwnąłem głową w stronę wyjścia. Yuji w jednej chwili znalazł się przy moim boku i razem udaliśmy się do podziemnego garażu. - Przygotuj się to będzie dłuuuga droga. - Puściłem do niego oczko i otworzyłem mu drzwi na miejscu pasażera w srebrnym Bugatti. Muszę je wykorzystać póki jeszcze mogę... Przeklęty Takeo !   

- Gdzie jedziemy ? - Zapytał gdy usadowiłem się za kierownicą. 

- Do mojego rodzinnego domu.

Lalkarz - Oznaczony ♥Where stories live. Discover now