Księżycowe Drzwi

330 31 11
                                    

Słońce błysnęło promieniami i wpadło przed wielkie okno komnaty. Na beżowej kanapie przed nim spała księżniczka, której blond włosy opadały na podłogę i ciągnęły się przez całą szerokość pokoju. Dziewczyna powoli otworzyła oczy. Podniosła się ospale i ruszyła w kierunku łazienki. Opłukała twarz wodą i spojrzała w lustro; westchnęła.

- Wieża musiała być kiedyś piękna, co, Pascal? - odezwała się do kameleona wciąż śpiącego na jej ramieniu. Rubi cały czas wspominała widok sprzed kilku dni. Mimo gruzu i mchu potrafiła dostrzec piękno w wieży, która kiedyś była więzieniem jej matki.

Gad wydał z siebie głuchy dźwięk i przekręcił się na drugą stronę. Dziewczyna zaśmiała się na ten widok. Za chwilę jednak usłyszała trzaski dobiegające z pałacowej wieży, więc wybiegła z łazienki i pobiegła po schodach. Jednak gdy wpadła do komnaty swojej matki, wszystko stało na swoim miejscu. Jednakże zanim się odwróciła z zamiarem wyjścia, na jednej ze ścian dostrzegła drzwi o wzorach w słońca i kwiaty.

- Pascal! - krzyknęła uradowana budząc przyjaciela. - To Księżycowe Drzwi!

Podbiegła do nich i chwyciła za klamkę, ale nie chciały drgnąć. Przyjrzawszy się im bliżej, zauważyła trzy kamienie, którymi była ozdobiona klamka. Ich kolory nie pasowały do całości, ponieważ całe drzwi były w tonacjach różu, natomiast kryształy miały kolor pomarańczowy, zielony i niebieski. Dziewczyna od razu rozpoznana symbole trzech pozostałych światów, z których pochodzili strażnicy.

- Który wybrać, Pascal? - dopytała kameleona.

Gad zszedł po jej ręce do klamki i wskazał środkowy kamień. Księżniczka uśmiechnęła się i naciskając zielony kryształ pchnęła drzwi od siebie. Te powoli się otworzyły i dziewczyna weszła do wielkiego pomieszczenia zbudowanego z drewna i kamienia. Rozejrzała się dookoła i powoli zamknęła za sobą drzwi.

- Halo? - po sali rozszedł się melodyjny głos.

Wtedy coś świsnęło nad jej głową i uderzyło w ścianę. Gdy się odwróciła ujrzała topór wbity w skałę.

- Kto tam jest? - spytał ochrypły głos mężczyzny.

- Jestem Rubi - drżącym głosem odpowiedziała księżniczka. - Pochodzę z Corony.

- Aaaaa, to ty - z cienia wyszedł starszy mężczyzna z hakiem zamiast ręki, drewnianą nogą i hełmem wikinga na głowie.

- Kim pan jest? - spytała przestraszona dziewczyna cofając się i opierając o drzwi, przez które przybyła.

- Pyskacz Gbur - uśmiechnął się tak, że wydać było złoty ząb na dolnej szczęce. - Zaprowadzę cię do reszty.

- Do reszty? - zdziwiła się Rubi.

- Przybyłaś jako ostatnia - wymamrotał odwracając się i zmierzając w przeciwną stronę. - Wszyscy czekają już tylko na ciebie.

Księżniczka podreptała za nim i w ciemności ujrzała wielkie drzwi budynku, w którym się właśnie znajdowała. Pyskacz pchnął je i do środka wpadło jasne światło, które oślepiło Rubi. Na zewnątrz cała wioska rozmawiała tylko i wyłącznie o obecności strażników na Nowym Berk. Wiking poprowadził księżniczkę w lewo po kamiennych stopniach. Minęli główny plac, na którym stał posąg Stoika Ważkiego i skierowali się w stronę lasu. Co jakiś czas nad ich głowami przelatywały smoki z jeźdźcami na swoich grzbietach. Rubi westchnęła w zachwycie. Mama kilkukrotnie opowiadała jej historię Wandali. Znała ją praktycznie na pamięć i nienawidziła fragmentu, w którym wszystkie smoki musiały opuścić ludzki świat i przenieść się pod ziemię, do Ukrytego Świata. Dopiero późniejsza wieść o tym, że na archipelagu jest w końcu bezpiecznie i smoki mogą wyjść z ukrycia uradowała blondwłosą, która od tamtego dnia zapragnęła zobaczyć te piękne gady na własne oczy.

𝕹𝖆𝖘𝖙𝖊̨𝖕𝖈𝖞. Wielka Czwórka ✔Where stories live. Discover now