Rozdział 13

835 54 10
                                    

Czekałem na Eve w parku. Był wieczór. Około 18. Wyjątkowo zimny wieczór. Paliłem papierosa i myślałem o wszystkim co sie wydarzyło. Podjąłem bardzo ważną decyzje. Właśnie dlatego chciałem spotkać sie z Evą. Byłem zniecierpliwiony i troche poirytowany bo dziewczyna sie spóźniała a nie wiedziałem czy na pewno przyjdzie. Chodziłem w tę i z powrotem wypuszczając papierosowy dym. Pamiętam że jak jeszcze mieliśmy dobry kontakt z Eva tłukła mi ciągle ze od tego ma sie raka i zmarszczki. Wtedy ja żartowałem że zawsze będe piękny i w słowniku Chrisa Schistada nie ma słowa "zmarszczki". 

-Jak zwykle masz na sobie samą bluze- usłyszalem głos Evy zza swoich pleców. 

-Bo nigdy nie wiadomo jak sytuacja sie potoczy- posłałem jej pewny siebie uśmieszek- a samą bluze łatwo zdjąć. Nie lubie sie pierdolić. To znaczy lubie ale nie z rozbieraniem- puściłem oczko. 

-Daj sobie spokój- przeróciła oczami- Mów o co chodzi bo mi zimno. 

-Wyglądasz jak słodki okrągły ziemniaczek, jesteś wyubierana jak na Syberie, ktoś tu kłamie. 

-Przestań Chris- Eva sie zarumieniła i lekko uśmiechneła choć starała sie to ukryć. 

-Więc- pogładziłem kciukiem jej policzek- Dzwoniłem po podjąłem pewną ważną dla mnie decyzje.- odwróciłem sie krążac i patrząc w chodnik- Mam nadzieje że nie tylko dla mnie.- uśmiechnąłem sie lekko.- Po tym wszystkim co sie odjebało, przejrzałem na oczy. I.. chce spróbować. 

-Mógłbyś jaśniej? Nic nie rozumiem. 

-My Eva, my razem- podeszłem do niej i pewnym ruchem złapałem ją za ręce- Wiem że z Iben mi nie wyszło i cały czas sie tym zasłaniałem ale Ty nie jesteś Iben. Absolutnie nie jesteś Iben. I cholera nigdy chyba nie będe miał dość Twojego towarzystwa więc może jest szansa że będe potrafił z Tobą być nie krzywdząc Cie. Prosze, powiedz że sie zgadzasz. 

Eva patrzyła na mnie pustym wzrokiem. 

-Próbuje coś powiedzieć ale... wiesz bo ja i Jo...- telefon w kieszeni Evy zaczał dzwonić. Kurwa. Nie w takim momencie. - Halo? Jeju całkiem o tym zapomniałam. Zaraz będe.- rozłączyła sie wkładając telefon do kieszeni.- Musze iść. 

-Ale... co z tym co powiedziałem- mam ochote w tej chwili jebnąć pięścią w drzewo. 

Eva podchodzi do mnie i kładzie swoje ręce na moich policzkach. Czuje ze napływa do mnie gorąco i zaraz chyba zaczne piszczeć ze szczęścia. Nachyla swoje usta do mojego ucha i kiedy dotyka opuszkami ust mojej skóry na całym moim ciele wyskakują ciarki. 

-Dobrze wiesz że Cie kocham mały dupku- Eva odrywa sie ode mnie, posyła mi uśmiech i odchodzi. Chyba kurwa śnie. Mam ochote sie z nią teraz ostro pieprzyć i nie wypuszczać z ramion bo zaraz ze szczęścia chyba zaczne ruchać psa. A ona właśnie odeszła. Ściskam pięści i wiem że jest szansa na to żebyśmy spróbowali razem. Uśmiecham sie pod nosem i dzwonie do Williama. 

Eva:

Zmierzam w strone domu choć nie mam na to najmniejszej ochoty. Jestem taka szczęśliwa przez to co powiedział Chris że najchętniej zostałabym tam z nim i pojechała do niego. A tymczasem musze iśc do domu bo całkiem zapomniałam o tym że Jonas ma do mnie przyjść. Pewnie liczy na jakiś romantyczny wieczór ze mną a ja musze mu powiedzieć że chce być z Chrisem. Czuje straszne motyle w brzuchu. Dostaje sms i po odczytaniu go odrazu sie uśmiecham. 

Chris Schistad: Nie myśl że jak mi dzisiaj uciekłaś, to jutro Cie nie dopadne ;) 

Chowam telefon do kieszeni i dostrzegam przed moim domem Eskilda, Isaka, Jonasa, Mahdiego i Magnusa. 

-Przyszłeś z chłopakami- w głębi duszy ciesze sie jak małe dziecko, bo wiem że jeśli będziemy siedzieć z chłopakami nie będe musiała spędzać romantycznie czasu z Jonasem. 

-Hej- Jonas całuje mnie w czoło a ja sie krzywie ale mam nadzieje że nikt tego nie zauważył.- Chłopcy mnie tylko odprowadzali, spokojnie będziemy sami- uśmiecha sie do mnie. 

O nie. Nie ma opcji na to że będe sie z nim całować albo coś więcej wiedząc że Chris coś do mnie czuje.

-Musimy porozmawiać. 

-Ok, mów. 

-Sami- wskazuje palcem żebyśmy sie oddalili. 

-To my wam nie będziemy przeszkadzali- Isak macha ręką. 

-Nie, nie zostancie, Jonas z wami wróci- mówie nie patrząc na chłopaka. 

-Co?- Jonas patrzy na mnie i nagle sie zatrzymuje. 

-Nie możemy być razem. Przepraszam. Na prawde chciałam dać Ci szanse ale nie moge. - patrze na chłopaka i robi mi sie go żal. 

-Niby dlaczego?!- Jonas unosi głos. 

-To nie jest teraz ważne...

-Właśnie że jest. To ten dupek? O niego Ci chodzi? Dlatego jak sie ruchaliśmy to krzyczałaś jego imie? Jest tak dobry jak ja? 

-Jonas uspokój sie- Even podchodzi i kładzie ręke na ramieniu chłopaka. 

-Nie!- Jonas strąca ręke- Mam gdzieś bycie miłym, jak ona i tak woli tego chama. 

-Ta rozmowa nie ma sensu wracam do domu-próbuje obejść wokół chłopaka ale on mi na to nie pozwala. 

-Właśnie że ma. Prosze- Jonas wręczą mi jakąs teczke. 

-Co Ty robisz?!- Magnus chwyta sie za głowe. 

-Kurwa Jonas nie tak sie umawialiśmy- Even próbuje wyrwać Jonasowi koperte. 

-No i chuj. Eva bierz to. 

Biore do ręki teczke i dostrzegam że są to jakieś policyjne akta. Dokładniej akta Chrisa. 

-Co to jest? - pytam, choć zaczynam sie denerować bo Chris nie raz miał do czynienia z policją przez bójki które wszczynał. 

Rozglądam sie szukając odpowiedzi i widze że Isak chowa twarz w dłoniach. Even go przytula ale chłopak odchodzi. 

-Isak!- Even biegnie za chłopakiem i znikają z mojego pola widzenia. 

-To Chris zabił Twojego brata. To on kierował.- Jonas zaciska szczęke i patrzy wprost na mnie. 

Czuje że zaraz zwymiotuje. Zaczyna kręcić mi sie w głowie. Kucam i chwytam sie za nia. To nie może sie dziać. To nie może sie dziać. Owieram teczke i czytam wszystkie dowody w sprawie. Jonas nie kłamał. To na prawde sie dzieje. 



****************

Jeśli będzie duża aktywność to myśle że wrzuce następny rozdział już nie długo :)

SKAM SEASON 4/ Eva&ChrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz