chapter 12

407 61 32
                                    

— to z czego masz do zrobienia ten projekt?

luke nie wierzył w to, że niespełna pół godziny później przed jego drzwiami stanie michael obładowany różnymi książkami z zakresu fizyki i chyba biofizyki jak zdołał zauważyć.
jednak ucieszył się na jego widok, bo wiedział, że z pomocą farbowanego chłopaka zdołają wykonać ten projekt, a luke uniknie problemów z burkiem.

— wejdź.

luke puścił michaela przodem i pokierował go w górę schodów do drugiego pokoju po lewej.
w tym czasie w domu blondyna nikogo nie było, co dawało mu gwarancję, że jego mama nie będzie zadawać nieprzyjemnych pytań, które mogły zarówno jego jak i michaela wprowadzić w niezłe zakłopotanie. jak to miała w zwyczaju robić elizabeth.

po drodze do pokoju luke zgarnął z kuchni butelkę wody mineralnej, gdyż wiedział, że czeka go kilka godzin prawdziwej męki w związku z wykonaniem prezentacji i referatu.
gdy wszedł do swojego małego królestwa zauważył, że michael już rozłożył najpotrzebniejsze materiały i zabierał się za pisanie referatu w laptopie blondyna.

— przepraszam, że wziąłem tak bez pozwolenia, ale widziałem, że już coś pisałeś, więc stwierdziłem, że to dokończę.

michael posłał w stronę luke'a jeden ze swoich słynnych "powalających" uśmiechów i wrócił wzrokiem do zapisanych już słów.
na nosie miał jedne ze swoich starych okularów, których nie nosił nigdy oprócz sytuacji, gdy uczył się w domu bądź pisał coś potrzebnego do szkoły.
gdy czuł potrzebę, do szkoły zakładał soczewki, które niedosyć, że go gryzły niemiłosiernie to jeszcze oczy łzawiły mu tak, iż niektóre przerwy spędzał w łazience, by zatamować potok niechcianych łez.

siedząc teraz u blondyna wiedział, że nie musi nikogo udawać. że może być taki jaki jest po powrocie do domu. przy luke'u czuł się swobodnie jak przy własnych rodzicach. blondyn wzbudzał w nim zaufanie i dziwną sympatię, której michael nie był w stanie zrozumieć, ale podobało mu się to.

widział jak luke przechodzi przez pokój, otwiera okno, by do środka wpadło trochę wiosennego powietrza i potem siada na łóżku pomiędzy podręcznikami i zeszytami.
uważał, że blondyn w takim wydaniu, w dresach, jakiejś koszulce w paski, roztrzepanych włosach i okularach na nosie, wygląda cholernie dobrze. michael szybko skarcił się za tę myśl i po raz trzeci wrócił wzrokiem do ekranu laptopa.


{...}


ponad trzy godziny później, około dwudziestej drugiej luke jęknął i opadł zmęczony na łóżko, odrzucając od siebie jak najdalej podręcznik od fizyki atomowej.
zaraz obok niego znalazł się michael, który zdjął swoje okulary, przetarł zmęczone oczy, a finalnie ukrył twarz pomiędzy poduszkami znajdującymi się na łóżku.
być może mimowolnie zaciągnął się zapachem luke'a i jego perfum, ale nie mówmy o tym.


— zaraz mózg mi eksploduje jak te atomy.


luke zaśmiał się cicho pod nosem i spojrzał na michaela, który nadal ukrywał twarz w pościeli. przeskanował wzrokiem całą jego sylwetkę rozpoczynając od farbowanych włosów, szerokich ramion ukrytych pod materiałem zwykłej czarnej koszulki, idąc dalej przez biodra i smukłe nogi, na których znajdowały się niebieskie jeansy.
i być może luke zbyt długo zatrzymał swój wzrok na tyłku michaela, ale nie widział w tym nic złego dopóki ten tego nie wiedział.

po chwili jednak zaprzestał swoich obserwacji i ułożył się wygodnie na plecach, zakrywając oczy prawą ręką.
nie myślał racjonalnie, jego głowę zaprzątały jedynie jakieś cholerne atomy, a gdzieś jeszcze grała mu w myślach słyszana u michaela w domu piosenka. miał dość, był zmęczony, głodny i chciał tylko iść spać nie zwracając uwagi na nic.

nawet nie wiedział kiedy jego rodzice wracają i gdzie nawet są. powiedzieli mu tylko, że jadą na kilka dni w delegację i więcej luke'a nie powinno interesować.
czasami wręcz po dziurki w nosie miał dość swoich rodziców. czasami traktowali go jakby w ogóle nie mieli syna, a istnieli tylko oni. dlatego też nie wiedzieli jakie luke ma problemy czy co sprawia mu radość. byli jego rodzicami jedynie na papierze.

luke nawet nie zauważył kiedy zasnął ani tego, że obok niego znajdował się michael, który również zasnął.
michael nawet nie poczuł, gdy w środku nocy ktoś oplata go ramionami i wtula się w niego, przez co on wtulił się w tą drugą osobę równie mocno.

przespali w swoich ramionach pół nocy i dopiero rano, około piątej, gdy michael pierwszy otworzył oczy i połączył wszystkie fakty dotarło do niego, że śpi wtulony w ciało luke'a hemmingsa.
za to blondyn, gdy poczuł ruch obudził się i zaspany jeszcze bardziej przylgnął do michaela clifforda nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

dopiero po pięciu minutach dotarło do nich w jakiej sytuacji się znajdowali i jak bardzo źle mogło to wyglądać z perspektywy osób trzecich.
jednak jakoś żaden z nich nie zamierzał odsunąć się i zacząć krzyczeć. raczej ważniejszy był fakt, że została jeszcze ponad godzina do momentu, gdy budzik luke'a zadzwoni i to, że jeszcze mogą pospać.

wtedy liczył się tylko i wyłącznie ten fakt.
a tak przynajmniej uważali.

















{...}

kto się tego spodziewał, co?

mamy maj, a ja aktualnie leżę chora i mówiąc krótko: umieram:-)
dlatego przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale nie mam siły sprawdzić tego rozdziału.

mam nadzieję, że wy trzymacie się lepiej żuczki.

~ kluska, xx

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now