chapter 50

368 45 16
                                    

— co zamierzacie z nią zrobić?

po pokoju czerwonowłosego rozszedł się głos należący do caluma, który aktualnie leżał na łóżku swojego przyjaciela i przyglądał się dwójce nastolatków. michael spojrzał na luke'a, który wzruszył ramionami, jednocześnie odpowiadając, że nie wie co zrobią.

— nie robiłbym nic, wystarczy mi, że nikt z naszych starych znajomych z nią już nie gada. to mi sprawia największą satysfakcję. poza tym to koniec szkoły, więc wisi mi co się z nią stanie.
— ale to w końcu ktoś, z kim dzieliłeś jakiś czas swojego życia.
— długo jeszcze będziesz wypominał mi ten nieszczęsny związek?

luke zaśmiał się na widok zirytowanego farbowanego chłopaka, co zawtórował mu sam brunet, który podniósł się do siadu i z ciekawością spoglądał w stronę dwójki swoich przyjaciół. cieszył się, że michael mu wybaczył i ich przyjaźń z powrotem była taka jak przedtem. natomiast, gdy zaczął spędzać czas z blondynem zauważył też, że chłopak nie różni się zupełnie niczym od nich, a jedynie ma swoje zdanie i nieco inny pogląd na świat, który jednak był naprawdę ciekawy i na swój sposób nawet trafny. calum zrozumiał, że nie powinien oceniać ludzi po tym jak głoszą plotki, czy jak mówią o nich inni. wiedział, że dość późno doszedł do tego wszystkiego, ale zawsze ktoś mówił mu, że lepiej późno niż wcale. trzymał się tej zasady, tak samo jak swojego nowego motta: "nie oceniaj książki po okładce, a człowieka po tym, co o nim mówią".

— wyglądacie jak typowa zakochana parka. nigdy nie widziałem żeby clifford patrzył na kogoś z takim uczuciem jak na ciebie.

calum wskazał na luke'a i uśmiechnął się, gdy policzki chłopaka pokryły się czerwienią, która zdołała zahaczyć nawet o fragment szyi. michael za to zaśmiał się i zgarnął blondyna w swoje ramiona, by jeszcze bardziej go nie zawstydzać.

— i widzisz co zrobiłeś? zawstydziłeś mojego chłopaka i teraz nie odezwie się do mnie przez godzinę.

luke nie zareagował na to jak nazwał go michael, a gdy już chciał to zrobić, usłyszał z dołu głos mamy czerwonowłosego, który wołał ich na obiad, który przygotowała. pierwszy do drzwi rzucił się calum, który jak blondyn zdążył już poznać, był strasznym głodomorem. farbowany chłopak za to pociągnął blondyna za dłoń i poprowadził w stronę salonu.

— jak zawsze calum jest pierwszy. tak bardzo kochasz moją kuchnię?
— jest najlepsza karen.

kobieta zaśmiała się na słowa przyjaciela swojego syna i ponownie zniknęła w kuchni. w tym czasie do środka weszli michael wraz z lukiem, a na ich twarzach gościły małe uśmiechy. blondyn jeszcze nigdy nie czuł się tak bardzo szczęśliwy jak w tamtym momencie. miał przy sobie wspaniałego chłopaka,bktóry traktował go jak największy skarb na świecie oraz znalazł przyjaciela, który okazał się naprawdę fascynującym człowiekiem. po drodze swoje miejsce miała również emily, która w ostatnim czasie bardzo zbliżyła się do blondyna, ale tylko na bezpieczną odległość, by nie dawać michaelowi niepotrzebnych pretekstów do zazdrości, która mimo wszystko rzadko u niego występowała, ponieważ wiedział, że luke nie byłby w stanie zrobić mu żadnego świństwa.

— pojawiły się i nasze gołąbeczki.
— mamo, błagam cię, chociaż ty przestań, bo luke zaraz stąd ucieknie i więcej go nie zobaczymy.

blondynka po raz kolejny zaśmiała się, ale nie powiedziała nic więcej. minęło pół roku odkąd jej syn poznał blondyna i ten zmienił go o trzysta sześćdziesiąt pięć stopni. była niesamowicie zadowolona z tego faktu, że jej jedyne dziecko spotkało na swojej drodze kogoś, przy kim może być naprawdę sobą, a nie lalką, która na każdym kroku udaje. cieszyła się również z tego, że calum z powrotem stał się taki, jakim go pamiętała, gdy był dzieckiem. uwielbiała patrzeć na ten szczęśliwy obrazek, który aktualnie rozgrywał się w jej salonie. chłopcy śmiali się, rozmawiali ze sobą i nie było widać, by mieli przestać chociażby na chwilę. uśmiech i szczęście michaela były jedynym i najważniejszym dla niej priorytetem.

wieczorem, gdy calum zdążył już iść do siebie, a karen cicho ulotniła się do jednej ze swoich koleżanek, michael wraz z blondynem znajdowali się w ogrodzie farbowanego chłopaka i leżeli na trawie, jednocześnie wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. trzymali się za dłonie, a na ich twarzach gościły szczęśliwe uśmiechy spowodowane obecnością tego drugiego.

— naprawdę jestem twoim chłopakiem?
— to takie dziwne? sądziłem, że to jasne, skoro od blisko pół roku się o ciebie staram.
— i jak myślisz, udało ci się to?
— podejrzewam, że poszło mi nawet lepiej niż sobie wyobrażałem.

michael podniósł się i oparł na łokciu tak, że miał idealny widok na leżącego obok chłopaka. nadal dość mocno trzymali się za dłonie, tak jakby nie chcieli ich puścić, bo mogłoby to być równoznaczne z odejściem któregoś z nich. czerwonowłosy nachylił się w stronę blondyna i złożył na jego ustach delikatny pocałunek. luke uśmiechnął się i pogłębił ten gest. nie chciał, by michael się od niego odsuwał, chciał mieć go przy sobie już na zawsze.

— nawet nie wiesz jak cholernie mocno cię kocham.

te kilka cichych słów, które opuściły usta farbowanego chłopaka, wywołały największy wylew uczuć jakich blondyn kiedykolwiek doświadczył. darzył nastolatka takim samym uczuciem, ale nie chciał mu tego mówić, głównie z tego względu, że słowa nigdy nie oddają w pełni tego co czuje się naprawdę. wolał pokazywać michaelowi swoją miłość poprzez gesty i zachowanie. małe pocałunki były dowodem szacunku i ufności jaką obdarzył tego postrzelonego chłopaka, a także przykładem nadziei jaką w niego pokładał.

byli po prostu cholernie w sobie zakochani i przede wszystkim szczęśliwi.












{...}

jeszcze tylko epilog:-(

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now