chapter 23

406 53 11
                                    

— ile można na ciebie czekać? myślałem, że tu zejdę.

michael zaśmiał się na zirytowaną postawę luke'a.
fakt, spóźnił się parę minut, okej całe pół godziny, ale to tylko i wyłącznie przed trenera wide'a, który zarządził sobie natychmiastową pogadankę ze swoimi wychowankami na temat tego jak ma wyglądać najbliższy mecz i kto wystąpi w pierwszym, najważniejszym składzie.

— to nie moja wina. z żalami kieruj się do wide'a, to przez niego.
— o nie, nie. z nim nie chcę mieć nic wspólnego. on nie lubi mnie, ja jego. transakcja wiązana.

tym razem zarówno luke jak michael zaśmiali się na słowa blondyna.
farbowany chłopak doskonale wiedział jak bardzo luke nienawidzi się z trenerem drużyny. michael sam nie bardzo lubił wide'a, ale wiedział, że nie może mu się sprzeciwiać głównie ze względu na drużynę i stanowisko kapitana, które mógł zająć calum lub w gorszym razie – burke, a na to nastolatek nie mógł pozwolić.

— po co chciałeś się spotkać?
— mama zaprasza na obiad. chciałaby lepiej poznać "jedynego normalnego znajomego swojego syna".

michael zrobił cudzysłów palcami, wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko w stronę blondyna, który aktualnie wyglądał jakby przed chwilą zobaczył kosmitę lub inne i dziwne stworzenie.
w żadnym, choćby najmniejszym stopniu nie był przygotowany psychicznie na taką sytuację. nawet w najgłębszych zakamarkach swojego umysłu nie skrywał takiej ewentualności.
michael po prostu zaskoczył go bardziej niżeli ostatni sprawdzian z literatury angielskiej.

— to jakiś żart, tak?
— w żadnym wypadku, ale jeżeli nie chcesz to powiem jej, że zwyczajnie nie mogłeś. wiem, że może to być dla ciebie trochę stresujące.
— trochę? michael, cholera!

farbowany chłopak zaśmiał się cicho na widok rozemocjowanego blondyna i to jak tamten zaczyna panikować.
chciał w ten sposób zamaskować swój własny stres, który zaczynał go ogarniać z każdym kolejnym krokiem.
karen wyszła z inicjatywą obiadu dzisiaj rano przy śniadaniu, a wręcz postawiła swojego syna przed faktem dokonanym, że ma przyprowadzić swojego nowego znajomego.
na początku chłopak był sceptycznie nastawiony na taki pomysł. uważał, że to zdecydowanie za szybko jak na wspólne obiadki i poznawanie swoich rodziców.
twierdził nawet, że po roku znajomości nadal może być za wcześnie na takie coś.

— naprawdę, luke. jeżeli nie chcesz to okej, rozumiem to. nie musisz się tak denerwować.
— jak mam się nie denerwować, gdy twoja mama chce mnie poznać? przecież ona zestrzeli mnie tysiącem pytań.
— uwierz mi, ale nie jest taka. mam wrażenie, że po tej pierwszej pięciominutowej rozmowie polubiła cię bardziej niż caluma przez dziesięć lat.
— jak ma mi to niby pomóc, co?

luke był zestresowany. ba, nawet bardzo.
nie wiedział zbytnio co powinien zrobić.
zgodzić się i iść? a może odmówić i wyjść na idiotę?
obie perspektywy nie robiły na nim za dobrego wrażenia, ponieważ patrząc na pierwszą opcję – faktycznie mama michaela mogłaby zadawać pytania, które byłyby w stanie wprowadzić luke'a w małe zakłopotanie. natomiast drugie wyjście było jeszcze gorsze od pierwszego, gdyż w ten sposób mógłby obrazić pracę mamy michaela i wyjść na jeszcze większego frajera jakim był do tej pory.

uporczywe spojrzenie farbowanego nastolatka kierowane w stronę blondyna wcale nie pomagało mu w podjęciu odpowiedniej decyzji.
wręcz przeciwnie – budowało jeszcze więcej niepewności, stresu i wiele innych negatywnych rzeczy.
po kolejnych upływających w stresie minutach luke w końcu podjął decyzję, ale tak jak w przypadku wszystkich poprzednich – nie miał zielonego pojęcia jakie może to przynieść konsekwencje.

— liczę na naprawdę dobry obiad, bo nic dzisiaj jeszcze nie jadłem.

blondyn uśmiechnął się jednym kącikiem ust w stronę michaela, który odpowiedział mu tym samym i z dziwną radością ruszył w stronę swojego domu.
był pod wrażeniem tego, że od ostatniego czasu wszystko szło dziwnie po jego myśli i działy się w większości same dobre rzeczy.
oczywiście pomijając kilka mało przyjemnych epizodów, które mimo wszystko zostały przyćmione przez te lepsze.
















funfact: papierowa wersja teenage dirtbag jest już w fazie korekty i przygotowywania do druku:-)

kocham was żuczki, xx

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now