chapter 16

371 59 46
                                    

sprawdź czy przeczytałaś/eś dwa poprzednie, xx





michael był na siebie zły. nawet wręcz wściekły.
chciał pomóc blondynowi, jasne, ale wtedy nie czuł tego obowiązku, by bronić słabszych przed popularnymi jak miał w zwyczaju.
w tym przypadku michael poczuł zupełnie co innego.
i na pierwszy rzut oka nie bardzo mu się to podobało.

nastolatek nie miał dzisiaj ochoty na więcej konfrontacji z innymi ludźmi. wolałby wrócić do domu, zakopać się pod sterą kocy i słuchać cztery pory roku vivaldi'ego.
lub spędzić ten czas z lukiem, który jako jedyny nie działał na nerwy.
po chwilowym zastanowieniu michael skarcił się mentalnie za takie myślenie.
kim był, by w taki sposób myśleć o innym chłopaku?

— michael! mike!

przez chwilę nastolatek nie wiedział kto go woła ani czego chce i nawet nie chciał tego wiedzieć. jednak dla świętego spokoju przystanął i odwrócił się.
w jego stronę zmierzała amy. ostatnia osoba, z którą chciał teraz rozmawiać.

— czego chcesz, amy?

dziewczyna stanęła, założyła ręce na swoją klatkę piersiową i z udawanym zainteresowaniem rzuciła:

— czemu broniłeś tego frajera hemmingsa?
— nie twój zasrany interes, am.
— właśnie, że mój, bo chodzi tutaj o moją pozycję i popularność, a ty bawisz się w jakiegoś dobrego ducha i pomagasz największemu frajerowi jakiego widziałam.

z każdym kolejnym słowem w michaelu coś zaczynało się gotować.
miał dość amy i jej prostolinijnego myślenia.
niezwykle irytowała go swoją głupotą i brakiem jakiegokokwiek utożsamiania się z uczuciami innych.
była po prostu pusta i denna jak studnia bez dna.

— wiesz co, amy? w dupie mam twoją pozycję i jakąś powierzchowną popularność. gdyby nie ja byłabyś kurwa nikim, więc przystopuj trochę z tym co mówisz. tak w ogóle umawiałem się z tobą tylko po to, by ludzie nie przestawali o nas mówić. dla tego twojego pieprzonego rozgłosu, którego tak bardzo pragnęłaś. ale teraz mam dokładnie w chuju ciebie i całe to twoje szkolne życie.

tak, michael dostatecznie wybuchł i powiedział kilka, może kilkadziesiąt słów za dużo. jednak nie czuł się z tym źle. teraz dopiero zrozumiał, że zbyt długo i zbyt wiele ukrywał, trzymał w sobie.
grał jakiegoś dupka, który jest fajny, ale tak naprawdę nim nie jest.
pierwszy raz od bardzo dawna wyrzucił z siebie wszystko to, co go irytowało, przeszkadzało mu czy po prostu bolało.
teraz czuł się lżejszy i poniekąd chyba wolny.

wiedział, że teraz może stać się nikim, ale nic nie było ważniejsze od tego, że w końcu pokazał siebie takim jaki jest na codzień.
wszystko co tworzył pękło jak bańka mydlana, ale był z tego dumny.
może teraz w końcu luke zrozumie, że nie chciał go skrzywdzić, a jedynie poznać.

— zrywasz ze mną?
— nazwij to jak chcesz, amy. swoim przyjaciółkom możesz powiedzieć, że to ty mnie zostawiłaś. lata mi to.

po czym michael odwócił się i ruszył przed siebie. zdołał jeszcze tylko usłyszeć przytłumione słowa amy:

— jeszcze zobaczysz clifford! zniszczę ciebie i tego frajera!

jednak nastolatek już nie zwracał uwagi na krzyki i łamiący się głos swojej byłej dziewczyny.
miał dość.
miał po dziurki w nosie tego dnia, który jeszcze nawet dobrze się nie rozkręcił.
miał dość tych wszystkich ludzi, którzy na niego patrzyli i szeptali coś między sobą.
wśród tego wszystkiego nawet nie zauważył jak luke przygląda się mu i finalnie podąża za nim w stronę biblioteki, ale tak, by nikt go nie zauważył.

jedyne czego w tej chwili potrzebował michael to chwila ciszy i spokoju.
no i może obecność pewnego niebieskookiego blondyna, ale przecież przed nikim się do tego nie przyzna.

nawet przed samym sobą.












{...}

czyżby michael pokazał różki?

w sumie może to i dobrze, że powiedział co myśli.

kolejny przełomowy rozdział:-)

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now