🔫5🔫

1.2K 140 24
                                    

Hoseok z piskiem opon zatrzymał motor przed niewielką, białą willą. Zszedł z pojazdu i ściągnął kasak. Od zawsze każdego bawił fakt, że ten czarny "hełm" był nieodłączoną częścią Junga. Zabijał ludzi, dopuszczał się tak haniebnych czynów, ryzykował życie w każdej sekundzie, jednak zawsze dbał, by na jego głowie znajdowało się zabezpieczenie, jakby miał uratować go przed całym złem tego świata. Pchnął ciężkie, drewniane drzwi i wszedł do środka. Ściągnął buty i oparł się o framugę drzwi, dokładnie lustrując wnętrze. Nienawidził wracać do pustki pochłaniającej przestrzeń domu. Ta wieczna cisza odbierała mu resztki szczęścia. Nie mógł się z nikim związać, nie potrafiłby, narażać kogoś, kogo kocham na tak duże ryzyko, które towarzyszyło jego zawodowi.
Kiedyś było inaczej.
Gdy wracał do domu na kanapie siedział Jeon, oglądają jakieś głupkowate filmy, ale odkąd jego przyjaciel stał się mężczyzną, biedny Hoseok poszedł w odstawkę, nie długo potem Jeon spakował manetki i uciekł od niego.
Jung wreszcie zrozumiał, co znaczy prawdziwa samotność, gdy nie ma się do kogo otworzyć ust, gdzie cisza zaczyna wyżerać bębenki niczym kwas.
Bardzo tęsknił za przyjacielem. Dałby naprawdę dużo, aby go odzyskać. Brakowało mu też kobiecej ręki, tej delikatniej i tych ciepłych, czułych ust, które mógłby całować po powrocie do domu. Nie potrafiły zaspokoić go przelotne romanse. Chciał mieć partnerkę, która będzie tylko jego, chciał znać każdy jej najczulszy punkt, chciał mieć coś co będzie tylko jego i mieć świadomość, że on także do kogoś przynależy. Ale sam przed sobą zapierał się przed przyznaniem iż potrzebuję miłości. Jego duma była na to za duża. Musiał być zimnym skurwielem, w jego życiu nie było miejsca na słodkiego Hobiego.
Sięgnął po telefon.
Doskonale wiedział jak zagłuszyć ten krzyk pustki w jego głowie.
Po czwartym sygnale rozległ się głos w słuchawce.

-Cześć słoneczko- zaszczebiotał Hoseok.

-Ja pierdole, Jung co znowu chcesz?- warknął Kook.

-Nie wściekaj się aniele. Co robisz dziś wieczorem?

Po drugiej stronie rozległo się głośne westchnięcie.

-Na mój koszt, niech stracę- dodał Hoseok.

-Niech będzie. Tam, gdzie zawsze, za godzinę.

Opadł wesoły na kanapę. Cieszył się, że wreszcie odleci, zapominając o tym parszywym świecie. Zabrał kurtkę i zatrzasnął za sobą drzwi. Wskoczył na motor, zapiął kask, zacisnął rękę na kierownicy i pokręcił nadgarstkiem, wymuszając z silnika, dźwięk, który kochał najbardziej. Głośne warknięcie silnika, czuła jak opony ślizgają się na mokrym asfalcie, kopniakiem poderwał nóżkę i ruszył. Kochał szybkość, kochał wszystko, co przyprawiało go o gwałtowniejsze bicie serca. Mijał znaki ograniczające prędkości, nie robiąc z nich czegoś szczególnie ważnego.
W ten oto sposób szybko znalazł się przed upragnionym klubem. Bez skrępowania ominął ochronę, która pamiętał go nawet za dobrze. Od razu skierował się do baru.

-Coś mocnego- powiedział do biuściastej barmanki.

-Znowu zapisać na Namjoona?- zapytała z śmiechem.
Skinął tylko głową.

-Szef się wścieka, że ciągle bierzesz na niego.

-To jego lokal, więc kilka kieliszków w tę czy w tę to żadna różnica. No słoneczko- jęknął nachylając się nad barem- Nie odmówisz mi prawda?- zapytał oblizując usta i uśmiechnął się perwersyjnie.

-Ostatni raz- machnęła w jego stronę szmatą, która wycierała kieliszki.

-Kocham cię- wyszeptał uśmiechając się uroczo.

-Mówisz to na pewno każdej- odprychnęła, nalewając mu drinka.

-Ale tobie najczęściej.

Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie.
Koło niego pojawił się Kook. Uśmiechnął się do starszego znikomie, już miał złożyć zamówienie, ale ta go wyprzedziła;

You should remember my nameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz