🔫12 🔫

618 89 31
                                    

  -Pojedziecie po towar- powiedział Namjoon, wyciągając przed siebie kluczyki do samochodu - Weźcie sobie auto. Adres podam wam, jak będziecie gotowi, żeby wyruszyć.

-Miałem brać udział tylko w jednej akcji, mój zakres obowiązków jest zawężony, tak więc bedę musiał serdecznie podziękować za współpracę - stwierdził Min Yoongi, podnosząc się ze skórzanej kanapy.

-Ja ciebie nie pytam. Ja ci kurwa oznajmiam, że ty i twój kolega pojedziecie z moimi ludźmi - uniósł się, spoglądając na swojego podwładnego.

-Nie jestem twoim pieskiem albo dziwką, żebyś mi mówił, co mam robić. Ja i Tae nie jedziemy. Ostatnio prawie zginął, nie mam zamiaru mieć na sumieniu jego życia tak jak ty Jina.

Namjoon zacisnął dłonie trzymane na biurku i już miał wybuchnąć. Ale widząc nagłą zmianę nastroju szefa Hoseok, włączył się do rozmowy, kładąc dłoń na ramieniu kompana stojącego obok.

-Dobrze, pojedziemy, weźmiemy też jakąś broń, na wszelki wypadek.

Szef rozluźnił pięści i kiwnął głową, przymykając oczy. Hoseok brutalnie wypchnął Mina z pokoju, aby jak najszybciej odseparować od ogniwa gniewu.

-Nie masz prawa mówić za mnie- warknął Yoongi, patrząc hardo w oczy wyższego.

-Ty i Tae możecie zostać w aucie. Nie chcę was już na nic narażać. Ale sam szkodzisz siebie i jemu takim prostackim zachowaniem.

-Błagam cię, oszczędź sobie tych słabych, budujących słów. Gówno cię obchodził, kiedy ktoś napierdalał go pałką. Pierdolony chrześcijanin od siedmiu boleści się znalazła- złapał za ozdobę wiszącą na szyi rudego chłopaka- A to, możesz sobie wsadzić w dupę, pierdolony hipokryto- zakończył, rozrywając srebrny wisiorek z wizerunkiem najwyższego Boga.

Przez sekundę nie działo się nic, ale gdy tylko Hoseok uniósł wzrok, można było zauważyć, że jego serce zalała chęć zrobienia z kręgami Mina to, co on przed chwilą z jego łańcuszkiem.

-Jesteś nic niewartą kupą gówna, a największą niesprawiedliwością jest, że dalej żyjesz, a Jin nie. Gdybym mógł sam wpakowałbym cię do jebanego worka i zakopał żywcem- odsunął się od chłopaka. Możesz nawet zjeść ten jebany różaniec -rzucił mu w twarz zerwanym naszyjnikiem- Nie udawaj męczennika, bo jesteś wężem, który opłata kostki i zaciska się, dopóki ofiara nie wyzionie ducha.

-Nie masz prawa mnie oceniać- powiedział cicho, po czym wysunął z rękawa nóż i rzucił się na niższego, zaszokowanego, tak nagłą zmianą nastroju.

Hoseok popchnął go na ścianę i przystawiając nóż tuż pod szyje, spojrzał głęboko w oczy.

-Jestem najczystszy z was wszystkich. Nic do ciebie na początku nie miałem, ale jeszcze kilka razy zrobisz taki ruch, a kawałków twojego ciała będą szukać po całej Korei.

Min się nie odezwał, głośno dysząc i patrzył na nóż, który rysował czerwone szlaczki po jego białej szyi. Hoseok odsunął się gwałtownie, przez co Yoongi opadł do przodu, jak powiędły kwiat.

-Za godzinę na parkingu. Radzę się wam zjawić, bo kurwa sam cię znajdę i pokaże, co znaczy szacunek.

Yoongi dotknął swojej szyi, czując, jak spływa po niej strużka substancji o metalicznym zapachu.

-Pojebaniec- szepnął, przyciskając dłoń do małej rany.  




  Chłopak z kapturem czarnej bluzy zarzuconej na równie czarne włosy, bawił się telefonem oparty o dużego brązowego Vana.

-Co robisz króliczku?- szepnął Jimin, wyglądając przez okno, jednak wyraz twarzy młodszego zasłaniał mu kaptur, więc wychylił rękę i ściągnął z niego okrycie.

You should remember my nameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz