🔫9🔫

785 134 18
                                    

Min złapał za nóż, powoli wysuwając się zza kontenerów.

-Siadaj do kurwy nędzy! Poczekaj, aż będzie trochę mniej ludzi- warknął na niego Hoseok.

-Poradzimy sobie, to przeciez tylko piątka strażników.

-Może i piątka, ale istnieje takie coś jak reakcja łańcuchowa. Jeden z nich weźmie głębszy wdech i nagle zbiera się cała gromada.

-Patrzcie- Min uderzył Junga w ramię- Czy to nie..?

-Gdzie jest Tae?- w tym samym czasie zapytał Jimin.

-Jebany debil- warknął Kook, widząc blondasa, skradającego się za jednym z ochrniarzy.

Najmłodszy bez namysłu wyszedł z kryjówki, podchodząc do Tae.

-Wracaj tu- warknął przez zęby Jung, widząc jak młodszy idzie w tamtym kierunku- natychmiast wracaj!

Tae podszedł od tylu do postawnego mężczyzny zakrywając jego usta ręką, wykręcił mu głowę pod nienaturalnym kątem, a bezwałdne ciało upadło na podłogę. Jeden ze strażników słysząc głuche plaśnięcie, obrócił się i złapał za broń, Jeon podsunął mu nóż pod grubą szyję i zgarbnym ruchem podciął główną tętnice. Tae zlustrował młodszego i uśmiechnął się podekscytowany, oblizując swoje pełne usta.
Nagle usłyszeli wystrzał, Tae doskoczył do młodszego, pociagając go w swoją stornę ratując od pocisku.
Chwilę póznije rozległy się krzyki, a korytarz w krotkiej chwili zepłnił się ludźmi.

-Kurwa- powiedział Jung - nienawidzę cię jabny bachorze- klął na najmłodszego.

Nie był samobójcą, a jednak poświęciłby dla niego życie, zresztą udowadniał to na każdym swoim kroku. Czuł, że jest za niego odpowiedzialny, chciał go uchronić przed całym złem tego świata.
W takich właśnie sytuacjach pluł sobie w brodę, że w ogóle pokazał mu to życie.

-Zakładajcie maski- powiedział do Jimina i Jina, czekających na jego rozkazy- Wiecie co macie robić?

Oni kiwnęli głową, naciągając na głowę kominiarki.

-Ubezpieczam wam tyły. Suga, ty idziesz z nimi- powiedział Jung, delikatnie się krzywiąc przy wypowiadniu przezwiska.

Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i ruszyli do wyjścia.
Taehyungowi nie były potrzebne wymyślne pistolety, w zupełności wystarczał mu zwykły nóż, który gładko i głęboko wchodził w ciała ofiar. Nie był psychopatą, wręcz przeciwnie, brzydził się przemocą, był dobrym człowiekiem i sam z siebie nikogo by nie skrzywdził. Jednak jego światopogląd diametralnie się zmieniał, gdy stał przed nim potwór, taki jak te tutaj, wtedy i on zmieniał się w bezdusznego mordercę, cieszącego się z widoku krwi na swoich rękach. Sam miał można by rzec kilka nadprogramowych zmysłów, potrafił czytać z ludzi jak z otwartej księgi, trudno było mieć przed nim jakikolwiek sekret, jednak z niego ciężko było odczytać choćby jedno słowo. Stwarzał pozory słodkiego dzieciaka, bo tak było łatwiej.

-Na drugiej!- krzyknął ktoś za jego plecami, więc obrócił się zamaszyście, wbijając noż idealnie w skroń przeciwnika, aż po samą rękojeść.

Widział jak życie mężczyzny gaśnie, jak jego oczy stają się mętniejsze, a ciało bardziej wiotkie. Tae nachylił się nad ciałem, ułożył swojego ciężkiego buta na czole trupa, a dłońmi ujął rączkę noża.

-Wychodź!- wrzasnął na narzędzie- cholera...- warknął i podniósł pistolet należący do zmarłego.

Spojrzał na broń wielkimi oczami.
Był jeden maleńki porblem, nigdy nie miał przyjemności używać broni, nie wiedział o tym kompletnie nic.
Bo nikt przecież nie martwił się jego przeszkoleniem, nikogo nie obchodziło jego życie. Usłyszał za sobą kroki, więc obrócił się, wyciągając ręce ułożone na broni przed siebie. Mężczyzna zesztywniał i czekał na wyork śmierci. Tae nacisnął na spust i liczył na  głośny wystrzał, jednak nic nie nastąpiło. Mężczyzna uśmiechnął się zwycięsko, wytrącajac mu broń z ręki, od razu zaćiskajac swoje wielkie łąpy na jego drobnej szyji, unosząc go tym samym w górę. Tae zaczął wymachiwać nogami w panice. Czuł jak brak powietrza daje o sobie znać, powodując, że jego twarz robi się czerwona. Uderzał z całej siły, jednak nie dawało to zamierzonego efektu, właściwie nie dawało żadnego efektu, jego ruchy stawały się coraz delikatniejsze. Strach ogarnął całe jego ciało, poczuł się tak jak wtedy, gdy był jeszcze dzieckiem, gdy nie mógł nic zrobić, kiedy był samotny i bezbronny.
Zamknął oczy, czując jak powoli traci przytomność. Otoczył go zapach stęchlizny, tej samej, którą czuł w pamiętnej piwnicy, gdzie matka zamykała go za nieposłuszeństwo.
Znowu czuł się jak wtedy.
Bezwartościowo.

You should remember my nameOnde histórias criam vida. Descubra agora