[ w i d o w e r s ] - wprowadzenie.

984 102 10
                                    


──── ~ - 🍃🌼🌿 - ~ ───

─ Nie wiem, wszystko jedno, byle postawiło mnie na nogi ─ mówię do kobiety stojącej za ladą. Jestem wręcz pewna, że doskonale wie kim jestem. Norwood to małe miasteczko, w którym jak to mówią "każdy zna każdego" i może właśnie dlatego, rudowłosa kobieta imieniem Lilianne bez problemu przygotowuje dla mnie kawę-niespodziankę i nie wymaga ode mnie podjęcia konkretnej decyzji. Gdy w końcu dostaję kubek z gorącym napojem opuszczam budynek i wracam w to samo miejsce, w którym zaparkowałam samochód. Spoglądam na ekran telefonu i odwracam się przez ramię a wówczas dostrzegam idącą w moim kierunku brunetkę. Dokładnie tak jak mi napisała.
Unosi dłoń, na znak powitania a wkrótce opiera się o maskę samochodu tuż obok mnie.
─ A kawa dla mnie? ─ pyta, trącając mnie w ramię. Zanim odpowiadam cokolwiek Ana zdaje się zapomnieć o co ma do mnie pretensje i rusza wzdłuż chodnika. Nie tracimy czasu i wchodzimy do jednego ze sklepów. Upijam spory łyk kawy i rzucam okiem na kilka manekinów i wieszaków.
─ Przepraszam, mogę paniom jakoś pomóc? ─ pyta ekspedientka, więc Ana kiwa głową za mnie.
─ Właściwie to tak. Szukamy garnituru i koszuli ─ odpowiada a niziutka brunetka wskazuje na jeden z manekinów, ubranego w ciemnoniebieski, trzyczęściowy garnitur.
─ Sama nie wiem czy byłby odpowiedni na pogrzeb ─ mówię pod nosem, gdy przyjaciółka rozpina marynarkę.
─ Masz rację. Chyba wybierzemy coś klasycznego.
─ To na pogrzeb? Dla męża?
Kiwamy głową. Kobieta podsuwa nam wieszak z czarnym garniturem, łudząco podobnym do tego, który proponowała nam przed chwilą.
─ Mężczyźni cenią sobie ten model. Nasz pan jakiej jest postury? Jakie ma włosy?
─ Szczupły, brązowe i brązowe oczy ─ mówię pod nosem. Kobieta kiwa głową i pospiesznie łapie w dłoń wieszak z innym modelem.
─ Więc w tym będzie wyglądał świetnie. Ale... Może jednak wpadnie mimo wszystko go przymierzyć? ─ pyta uśmiechnięta. ─ Rozmiarówka wypada naprawdę różnie na każdym ─ dodaje a Anaelle spogląda na mnie, ja zaś na nią, aż w końcu decyduję się zająć głos.
─ Myślę, że jest zbyt martwy, by to zrobić ─ odpowiadam, gdy przyjaciółka spogląda przepraszająco na ekspedientkę. Z twarzy brunetki znika uśmiech i pojawia się zakłopotanie, które pragnie ukryć, chodząc po coraz to droższe koszule. Ostatecznie wybieramy ten garnitur, który nam zaproponowała i kremową koszulę a następnie opuszczamy budynek.
─ Jest chyba wyjątkiem w Norwood ─ mówię, wyrzucając kubek po kawie do kosza ─ chodź, postawię ci tą kawę.
Anaelle wrzuca pokrowiec z garniturem do mojego auta, na tylne siedzenie i udaje się ze mną, do tej samej kawiarnii, w której byłam wcześniej. Gdy wchodzimy staję przy ladzie i spoglądam na tę samą, rudowłosą kobietę, która uśmiecha się do mnie najdelikatniej, ale i najserdeczniej jak potrafi.
─ Dwie mrożone kawy na wynos ─ mówię a kobieta przyjmuje pieniądze i zabiera się za realizację zamówienia. Przez chwilę się jej przyglądam. Może z nią Dixon też spał? Może spał z całym tym cholernym miastem a ja tego nie zauważyłam?
Kiedy podaje mi kawy zabieram je i idę do stolika, przy którym siedzi już moja przyjaciółka.
Od razu upija łyk kawy i spogląda na mnie w taki sam sposób jak Lilianne dziś rano.
─ A ten mąż tej suki? Michael? Nie chcesz z nim porozmawiać?
Kręcę przecząco głową.
─ O czym tu rozmawiać. Mój mąż posuwał jego żonę. A jego puszczalska żona p...
─ Dobra, rozumiem ─ Ana rozkłada ręce w geście obronnym, wciąż wpatrując się w jeden punkt.
Próbuję się zorientować na co patrzy, ale zanim to się dzieje wskazuje mi palcem kierunek. Widząc mężczyznę o zielonkawych włosach, wychodzącego ze sklepu z odzieżą wzdycham cicho.
─ Nawet oboje wydajecie pieniądze na nowe pośmiertne kreacje dla waszych zdradliwych małżonków. Ja to bym Dixona puściła w samych, cholernych skarpetkach a tą Crystal nawet bez nich ─ mamrocze, siorbiąc kawę przez słomkę.
─ Przecież nie pochowam go w pieprzonym garniturze, w którym ślubował mi miłość i wierność ─ odpowiadam, śledząc wzrokiem Michaela. Wydaje się być przygnębiony. Wsiada do samochodu i odjeżdża, nie dbając o sygnalizowanie włączenia się do ruchu.
─ Też prawda. Gdyby Sterling zrobił mi coś takiego...
─ Nie zrobi, szaleje za tobą. Gdyby tak nie było nie zostawiłby dla ciebie Josie ─ zapewniam ją i spoglądam na ekran telefonu. ─ Przepraszam cię, An. Muszę już lecieć do zakładu pogrzebowego. Zdzwonimy się później, dzięki ─ mówię, całując policzek brunetki i wychodzę, cofając się jeszcze po kawę, którą zostawiłam na stoliku.

Droga do Holman's Funeral Home nie zajmuje mi dużo czasu. Kilka minut przed czternastą parkuję samochód przy ogromnym budynku. Sympatyczny pan Holman wita mnie od progu.
─ Witam. Ma pani rzeczy pana Jonesa, jak miło ─ mówi, gdy dostrzega w mojej dłoni pokrowiec.
─ Czy potrzebne jest coś jeszcze?
─ Nie. Zechce pani zobaczyć pana Jonesa jutro? Mój syn jeszcze dziś go przygotuje ─ w tym momencie czuję się dziwnie. Prawdę mówiąc powinnam powiedzieć, że i owszem, ale mam jakąś blokadę.
─ Zadzwonię do pana. Muszę jeszcze powiadomić kilku krewnych ─ odpowiadam po czym żegnam się ze starszym mężczyzną i wsiadam do samochodu. Anthony Holman znika wewnątrz domu a mnie cisną się do oczu łzy. Więc naprawdę właśnie kupiłam mojemu mężowi ostatni prezent w życiu? Będąc bardziej dokładnym to właśnie trzy dni temu go straciłam. Nie mam już męża.
Nie wiem ile czasu spędzam w aucie, pod zakładem Holman's Funeral Home, ale niemalże dostaję zawału serca, gdy ktoś uderza w szybę mojego auta. Naciskam przycisk a szyba opada i wówczas słyszę męski głos. Ocieram suche już policzki i unoszę wzrok.
─ Przepraszam. Trochę zastawiła pani mój samochód ─ mówi właściciel tych samych, zielonkawych włosów, które wcześniej uznałam za symbol oszpecenia się. Teraz uważam, że miał całkiem fajny pomysł na siebie. Wyróżnia się z tłumu. Nie tylko z tego samego powodu co ja, ze zdrady żony o której jest głośno w całym Norwood.
─ Przepraszam. Już odjeżdżam ─ mówię i zaraz robię to, co obiecałam. Spoglądam ostatni raz w lusterko i pocieram skronie.
Michaelu Cliffordzie, nikt nie wie lepiej co siedzi ci w głowie niż ja.


──── ~ - 🍃🌼🌿 - ~ ───

Osobiście nigdzie jeszcze nie spotkałam się z takim pomysłem i mam nadzieję, że go przyjmiecie. Postanowiłam rzucić go na pierwszy ogień, bo jest świeży. :)

{ widowers } • clifford.Where stories live. Discover now