iv. fine one day.

552 94 2
                                    

──── ~ - 🍃🌼🌿 - ~ ───

 

─ Honey Jones, czy ty naprawdę chcesz abym użył przemocy? ─ pyta, patrząc na mnie z góry, więc odkładam widelec, na który i tak nie udało mi się nabić makaronu.
Uśmiecha się ze satysfakcją widząc to, więc tylko dźgam go w bok i wracam do układania naczyń na stole w jadalni.
─ A więc to twoi przyjaciele?
─ Najlepsi ─ odpowiadam a zielonowłosy chłopak kiwa nieznacznie głową.
─ Szczęściara, moi zostali w Bostonie.
─ Teraz zawsze możesz tam wrócić jeśli zechcesz ─ odpowiadam, choć tak naprawdę nie wyobrażam sobie aby kiedykolwiek, na stałe opuścił Norwood.
Bo przecież Norwood to Michael; Michael zaś to Norwood.
Moim zdaniem każdy z nas, każdy mieszkaniec tworzy po trochu to miasteczko, nadaje mu charakteru a nasza dwójka razem to już w ogóle.
─ Wciąż to rozważam ─ odpowiada, wzruszając bezradnie ramionami.
Potem następuje skinięcie głowy i dzwonek do drzwi. Zanim którekolwiek z nas się rusza, Ana już otwiera drzwi i wchodzi, wdychając zapach, który niesie się z kuchni.
─ Albo masz na nią tak dobry wpływ, że muszę paść ci do stóp i bić ukłony, albo po prostu cię wykorzystała jak wszystkich ─ mówi bezpośrednio do Michaela. Clifford wyciera dłonie w bordowy ręczniczek kuchenny i ściska dłoń brunetki. Chwilę potem do środka (w towarzystwie przelotnego pukania oraz butelki wina) wchodzi Sterling. Oboje bacznie przyglądają się zielonowłosemu chłopakowi a ja przez ten moment po prostu milczę.
─ Anaelle Cogan ─ mówi przyjaciółka, wciąż nie spuszczając z niego wzroku.
─ Michael Clifford.
─ Sterling Maxwell ─ mówi i mój przyjaciel a Clifford roześmiewa się.
─ Michael Clifford, tak. Dokładnie ten sam Michael Clifford ─ odpowiada, jakby już wiedział, że Ana konkuruje z kilkoma kobietami o miano największej plotkary w Norwood i doskonale wie od dawna kim jest. Choć jak mówiłam, to małe miasteczko i zapewne oboje wiedzą o sobie więcej, niż mi się wydaje.
─ Więc to ty porwałeś Honey na dwa dni ─ mamrocze pod nosem Sterling. Clifford zaś dumnie kiwa głową. ─ I przyprawiłeś Anę o zawał gdy nie odpowiadała przez czterdzieści osiem...
─ Pięćdziesiąt sześć ─ brunetka go poprawia, więc podśmiechujemy się pod nosem. Ostatecznie dochodzimy do porozumienia a Michael bierze całą winę na siebie.
Kolacja sama w sobie mija nam naprawdę przyjemnie. Do tego stopnia, że zapominam o tym, iż jedną z ostatnich tego typu spędziłam u boku Dixona.
─ To było genialne ─ mówi nagle Anaelle. Michael zaciera ręce i chwilę potem dźga mnie w bok robiąc taką minę, jakby mówił coś w rodzaju: "A nie mówiłem?". ─ Po prostu musisz dać mi przepis.
─ Żaden problem ─ odpowiada uśmiechnięty. ─ Ogólnie to uwielbiam uczyć się w podróży. Tego nauczyłem się w Bolonii. We Włoszech z resztą byłem tylko raz w życiu, ale pokochałem ich kuchnię od pierwszego dnia ─ tłumaczy a zarówno Ana jak i Sterling zdają się patrzeć na niego jak w obrazek.
─ Aż strach się bać czego nauczysz się po naszej wyprawie ─ mówię bez większego zastanowienia a wtedy wzrok moich przyjaciół pada na mnie.
─ Waszej wyprawie?
─ No tak, to świeża sprawa. Honey i ja chcemy wyjechać po wpłynięciu na konta kasy za naszych puszczalskich współmałżonków ─ wyjaśnia, nim układam sobie na szybko w głowie to, co chcę powiedzieć.
─ Wyjechać? Ale dokąd? ─ wtrąca się Sterling i już wiem, że żadne z nich nie poprze mojej decyzji.
─ Do Europy, pozwiedzać ─ mówię cicho.
Anaelle spogląda na nas bacznie i tylko opiera łokcie na stole, nic nie mówiąc. Sterling zaś mam wrażenie, że gryzie się w język by czegoś nie powiedzieć.
─ Przecież ledwo się znacie a pieniądze z polisy będą za tydzień.
─ Do tego czasu będę znał Honey Jones lepiej niż ktokolwiek ─ odpowiada bez wahania. Uśmiecham się pod nosem, gdy na mnie patrzy, ale zaledwie chwilę potem mam ochotę go udusić. ─ No bo na przykład. Wiecie, co zaproponowała mi pierwszego dnia, w którym się poznaliśmy? Seks. Nie byle jaki. Seks na cmentarzu ─ i wybucha śmiechem.
Mimo wszystko ja także się śmieję i moi przyjaciele także ulegają.
─ Będąc szczerym to...
─ A potem zabrała mnie na whisky, żebym był łatwiejszy ─ dodaje, obejmując mnie ramieniem.
─ Od seksu na cmentarzu po wyprawę do Europy, co z wami nie tak? ─ pyta Sterling a Ana podśmiechuje się pod nosem.
─ No więc tak, Michael i Crystal wzięli ślub kilka miesięcy temu i planowali podróż poślubną po stolicach państw Europy a jako, że ja nigdy nie zobaczyłam żadnej, poza Paryżem i Londynem to postanowiłam polecieć z nim ─ wyjaśniam a moi przyjaciele zdają się kiwą głową, jakby to było jakiegoś rodzaju przyzwolenie.
─ I jak wy to sobie wyobrażacie?
─ Za dokładnie trzynaście dni lecimy do Porto. Zwiedzamy je i pociągiem jedziemy do Lizbony. Tam spędzamy dwa dni i przygotowujemy się na wyprawę do Madrytu i Barcelony. Stamtąd zaś polecimy już samolotem do Paryża. Z Paryża pojedziemy koleją do...
─ Przecież to zajmie wam...
─ Miesiąc ─ przerywa im i spogląda na mnie przez ramię. ─ Możecie wierzyć lub nie, ale nigdzie nam się nie spieszy a nigdzie nie poznaje się lepiej ludzi, niż w podróży. Poza tym nie chcemy tu być, teraz ─ mówi szybko, a ja tylko posłusznie, na znak zgody z jego słowami kiwam głową.
Oboje chcemy się stąd wyrwać jak najdalej.
─ I jesteście tak pewni, że to taki świetny pomysł?
─ Oczywiście ─ odpowiadamy równo a Michael dźga mnie w bok. Chwilę potem nalewa wina do kieliszków i spogląda na naszych gości.
─ Potrzebujemy tego cholernie bardzo, więc jutro bookujemy bilety do Portugalii a pojutrze zaczynamy się pakować.
─ Nie podejmujcie decyzji pod wpływem emocji ─ mówi cicho Ana i rozmowa na ten temat się kończy. Resztę wieczoru spędzamy jedząc, pijąc i śmiejąc się a ja jestem już pewna, że chcę wyjechać z tym uśmiechniętym od ucha do ucha, zielonowłosym chłopaku, którego mogłam nigdy w życiu nie pozmać gdyby mój zmarły mąż mnie nie zdradził.
Więc nie wiedziałam już czy powinnam płakać czy się śmiać.

Jeszcze troszkę nudno...

{ widowers } • clifford.Where stories live. Discover now