vii. sleep at madrid.

498 94 2
                                    

Blisko pięciogodzinna podróż kończy się z momentem, w którym Michael parkuje wypożyczony samochód na stanowisku w madrydzkim oddziale portugalskiej wypożyczalni. Wysiadamy z auta, wyjmując też walizki i spoglądamy na mężczyznę, który oferuje nam kolejne auto. Obiecujemy, że wrócimy po piękne volvo xc60 jutro wieczorem i płacimy resztę należnych pieniędzy.
─ A może zmienimy trasę na tą, którą ci obiecałem wczoraj? Kabriolet, apaszka ─ mamrocze Michael. Śmieję się i kiwam głową.
─ Jasne, brzmi niesamowicie ─ odpowiadam, chwytając jego dłoń w swoją. Jest zmęczony prowadzeniem od pięciu godzin, ale sam nie chciał oddać mi auta, by choć chwilę pospać. Łapiemy taksówkę by być szybciej w jednym z hoteli. Wymajmujemy pokój na jedną noc, choć recepcjonista mierzy nas wzrokiem.
No tak, jedna noc w hotelu, mój wyjątkowo słaby hiszpański i Michael wyglądający nawet na pijanego, gdzie tak naprawdę był zaledwie senny.
W końcu kładzie się na łóżku i mamrocząc coś, poczynając od: "Honey Jones" po "Barcelonę" zasypia. Patrzę na zegarek. Mija dwudziesta trzecia i zastanawiam się co ze sobą zrobić. Wyjście na miasto bez niego nie byłoby w porządku, ale jestem głodna, więc decyduję się zejść do lobby i rozejrzeć za jakimś hotelowym barem. Znajduję go i siadam przy jednym ze stolików a następnie spisuję hasło do wifi i zamawiam Atun a la Riojana. Zakładam słuchawki i podłączam je do telefonu aby zalogować się na skype i sprawdzić dostępność Any bądź Sterlinga. Tym razem udaje mi się trafić na Maxwella. Dzwonię, jednak długo oczekuję na to, aż odbierze. Kiedy w końcu to robi uśmiecham się pod nosem i utawiam telefon trochę dalej od siebie, by mógł mnie zobaczyć. Ja natomiast widzę, że siedzi przy biurku. Zapewne znowu jest w pracy i pracuje nad jakimś projektem.
─ Hola! ─ mówię, na co Sterling śmieje się pod nosem.
─ Ahoj żegalrzu ─ przekomarza się ze mną.
─ Gdzie Ana? Chciałam jej poopowiadać.
─ Zaraz będzie, dzwoniła właśnie, że niesie mi kawę i śniadanie ─ mówi, pocierając skronie.
─ Prawdziwy skarb, szanuj ją ─ grożę mu palcem a mężczyzna śmieje się pod nosem i poprawia okulary na nosie.
─ Tak, właśnie, ja... Wiesz jak Ana zapatruje się na małżeństwo. A tym bardziej teraz ─ mamrocze.
─ Wiem, przecież... Ale chwila, czy to znaczy, że chcesz się jej...
─ Tak. Bardzo.
Piszczę. Naprawdę to robię. Zupełnie tak, jakby Anaelle i Sterling byli jakimiś znanymi gwiazdami i ja, jako fanka ich obu dowiedziałabym się o tym, że się spotykają. Od samego początku im dopinguję. To znaczy na samym początku byłam ja i Sterling. A raczej mogłam być, jedynie w jakiś swoich marzeniach, bo on od zawsze kochał moją przyjaciółkę. Nie liczę już Josie, z którą był przejściowo, którą zostawił przed ślubem dla Any. Może dlatego się bała?
─ To zrób to ─ mówię z uśmiechem na ustach.
─ Nie miałabyś nic przeciwko?
─ Czy bym miała? Oczywiście, że nie ─ odpowiadam. Naprawdę chcę ich szczęścia.
─ Więc przyjdziesz jeśli się zgodzi za mnie wyjść? ─ pyta, na co wybucham śmiechem.
─ A przepraszam, chciałeś mnie nie zaprosić? ─ pytam rozbawiona a chłopak kręci głową. ─ Przyjdę. Jak się pospieszycie to mam potencjalnego partnera.
─ Michael?
─ Michael ─ potwierdzam a mężczyzna pociera skronie.
─ Jest w porządku, mam nadzieję, że dobrze się z nim bawisz.
─ Najlepsza podróż w moim życiu ─ odpowiadam z szerokim uśmiechem na twarzy.
─ Z kim tam rozmawiasz? ─ słyszę głos przyjaciółki a chwilę później zajmuje większość mojego ekranu degradując przy tym nawet Sterlinga. ─ Honey! Jak miło cię znów widzieć, gdzie zawiało wasze żagle?
─ Co wy macie z tymi żaglami?
─ No przecież płynęliście łódką do Barcelony.
─ Jesteśmy w Madrycie ─ mówię pod nosem a potem dziękuję kelnerowi za danie, gdy stawia je przede mną.
─ Cholera, wygadałam się ─ kobieta poprawia grzywkę i wycofuje się za plecy swojego chłopaka. Sterling zaś poprawia okulary i spogląda na ekran.
─ Pisałem z Michaelem gdy byliście w Lizbonie. Powysyłał mi zdjęcia ─ wyjaśnia, ale Ana w połowie urywa rozmowę i jedyne co zastaję to ekran główny mojego telefonu. Więc go odkładam i zabieram się za jedzenie dania, ale najwyraźniej brakuje mi towarzystwa. Nie byle jakiego. pytam więc kelnera, czy jest możliwość dostarczenia tego do pokoju i domówienia drugiego, takiego samego Atun a la Riojana. Kiwa głową, więc domawiam jeszcze wino i wracam na górę. Spoglądam na zegarek. Pierwsza. Michael śpi od dwóch godzin i nie mam sumienia go budzić. Mimo to jestem przerażająco głodna i on zapewne także jest, dlatego szturcham go w ramię.
Nic.
Szturcham po raz drugi, trzeci...
Nic.
─ Budzą mnie tylko pocałunki ─ mamrocze, wciąż mając zamknięte oczy.
─ A od kiedy to jesteś śpiącą królewną? ─ pytam, na co się śmieje i otwiera oczy.
─ Długo spałem? Która godzina?
─ Pierwsza dwadzieścia. Za dziesięć minut jemy kolację na balkonie ─ mówię, gdy wtulam się w jego ramię.
─ Dziesięć minut to sporo czasu ─ dodaje, poprawiając się, by obojgu nam było wygodnie. Ostatecznie całuje mnie w czoło i znów zamyka oczy.
─ Honey Jones, umarłbym bez ciebie ─ mówi, zmęczonym głosem i oboje zasypiamy. Kiedy się budzimy słychać pukanie do drzwi. Kelner, wpuszczony przeze mnie kładzie moje zamówienie na stoliku na balkonie, z widokiem na panoramę Madrytu więc głodni, udajemy się w tamtą stronę.
Siadamy na przeciwko siebie a ten sam mężczyzna, który obsługiwał mnie na dole rozlewa do kieliszków wino. Potem wychodzi a Michael unosi swój ku górze.
─ Za naszą podróż, Honey Jones. Oby się nie kończyła ─ mówi, gdy uderzam lekko swoim kieliszkiem w jego.
─ I za obiecany taniec w Barcelonie.
─ I za taniec w Barcelonie ─ powtarza z uśmiechem.
─ I za łódź, którą tam popłyniemy. Aby nie utonęła ─ mówię a mężczyzna ma dziwny wyraz twarzy. Śmieję się, gdy upija łyk wina. A potem jeszcze trzy i napełnia kieliszek.
─ Skąd wiesz?
─ Anie nie mówi się niczego, co chcesz zachować w tajemnicy. Jest jak szarańcza ─ mówię a Clifford unosi wzrok na moją twarz.
─ Zanotuję. Smaczego, Honey Jones.
─ Smaczego, Michaelu Gordonie ─ odpowiadam a resztę kolacji spędzamy na ustalaniu tego, co zwiedzimy jutro, w ciągu dnia zanim spakujemy walizki do wypożyczonego, wysłużonego Volvo a zaraz potem na łódź w Walencji.

{ widowers } • clifford.Where stories live. Discover now