i. the night we met.

627 114 5
                                    

──── ~ - 🍃🌼🌿 - ~ ───


─ Wiem, ale zmieniłam zdanie. Musiałam zobaczyć jak leży na nim ten garnitur. Tej dziwce na pewno by się spodobał ─ mówię, wysiadając z auta.
─ Słyszałem, że jej pogrzeb był rano i było mało ludzi... Gotowa? ─ do rozmowy włącza się Sterling. Na jego słowa kiwam tylko głową i mówię coś w rodzaju "zróbmy to". Przez chwilę milczymy, po prostu patrząc na kościół i ostatecznie wchodzimy do środka. Wybieramy drugą ławkę. Oglądam się przez ramię i widzę swoich rodziców. Matka uśmiecha się pocieszająco. Nawet nie mają pojęcia co zrobił, wciąż traktują Dixona jako chodzący ideał, choć wcale nim nie był, nie tylko ze względu na zdradę. Dalej siedzą moi teściowie. A właściwie moja teściowa wraz z ojczymem Dixona. Kobieta jest pogrążona w smutku i ledwo trzyma się na nogach. Zapewne sama byłabym w takim stanie, gdybym nie znała prawdy.
A tak prawda uchroniła mnie od histerii i większego niż ten bólu.
Na resztę rodziny nie zwracam uwagi. Msza się zaczyna a i tak nie mogę oderwać wzroku od otwartej trumny.

Wszystko dzieje się szybko i nawet nie wiem kiedy mija kolejne pięć godzin.
Wieczorem zostaję sama w pustym domu i nie ma obok mnie nikogo, z kim mogę zamienić słowo, dlatego pełna smutku i rozczarowania zabieram z szafki butelkę jacka danielsa i ubieram płaszcz.
Wolnym krokiem udaję się w kierunku cmentarza Norwood, gdzie kilka godzin temu spoczął na wieki mój mąż. Bez problemu odnajduję jego grób, przy którym siadam. Przez chwilę przyglądam się temu miejscu w milczeniu, ale w końcu postanawiam coś powiedzieć.
─ Byłam aż taka zła? ─ niemalże szepczę ─ nie zasługiwałam nawet na to, żeby znać prawdę? Dałabym ci ten cholerny rozwód gdybyś mi powiedział, ale nie. Musiałeś mieć nas obie. Boże, gdybyś wiedział jak bardzo cię nienawidzę ─ mamroczę pod nosem i znów tylko wpatruję się w to miejsce, w jeden punkt.
Otwieram butelkę whisky gdy tylko do moich oczu napływają pierwsze łzy.
─ Obiecałeś mi życie jak w pieprzonej bajce i wciąż powtarzałeś, że nie ma na tym świecie osoby, którą kochasz bardziej. Moja naiwność mnie boli. Jak mogłam wierzyć w każde twoje słowo, dupku ─ mówię, upijając spory łyk. ─ Dupek ─ powtarzam to słowo głośniej.
─ Dupek.
I kolejny łyk.
─ Dupek.
Kolejny.
Zakręcam butelkę i kładę ją na trawie.
Nigdy nie czułam się tak bardzo samotna.
Przyzwyczaiłam się do ciszy. Może dlatego znów dostaję mikro zawału gdy słyszę czyjeś kroki.
─ Kurwa ─ tajemniczy głos odzywa się jako pierwszy. Nie trudno uwierzyć, że chciałam powiedzieć dokładnie to samo.
─ Oh, to ty ─ mamroczę pod nosem, świecąc w jego kierunku latarką.
─ Mistrzyni parkowania spod domu pogrzebowego ─ komentuje moje wcześniejsze słowa, na co salutuję.
─ A i owszem. Doszły mnie słuchy, że jesteś tym Cliffordem.
─ Tym Cliffordem?
─ Tym będącym na językach. Ale nie martw się, ja jestem tą Jones ─ odpowiadam a mężczyzna zaczyna się śmiać.
─ Honey Jones?
─ Honey Jones.
─ Miło cię poznać Honey Jones. Jestem ten Michael Clifford. Twój cholerny mąż pieprzył moją żonę ─ mówi rozbawiony. Od razu zauważam, że także nie pozostał tego dnia do końca trzeźwy. Wybucham śmiechem, gdy rozpina kurtkę i wyjmuje z niej inną whisky, której nie potrafię zidentyfikować.
─ Na pewno jest pozbawiony uczuć. No wiesz, zimny. Ma zimne serce, wnętrze też ─ mówię, gdy zielonowłosy towarzysz prycha śmiechem.
─ Chciałem sobie z nim pogadać, ale widzę, że jest kolejka.
─ Będę mu zatruwać wieczny spoczynek tak długo, jak będę mogła chodzić ─ mówię gdy ponownie otwieram butelkę whisky. Michael robi to samo.
─ Jeżeli nie będziesz mogła to przysięgam, że będę cię tu przywoził ─ mamrocze, upijając łyka.
─ To poważna obietnica, ale już nie możesz się wycofać.
─ Nie mogę i nie wycofuję.
─ Jak długo?
─ Jak długo co? ─ pyta, zakręcając butelkę.
─ Jak długo byliście małżeństwem.
─ Siedem miesięcy. A wy?
─ Prawie trzy lata. Straciłam na niego trzy lata, uwierzysz? Trzy.
─ Trzy, zrozumiałem ─ bełkocze, unosząc ręce w geście obronnym.
─ Jakoś nie pociesza mnie wizja ich wspólnego wiecznego spoczynku. Kiedy ja umrę, wyrwę twojej żonie wszystkie kłaki z głowy ─ mówię, obracając butelkę w dłoniach.
─ Pozwalam, bo kiedy ja kopnę w kalendarz obiję gębę twojego męża ─ odpowiada i znów się śmiejemy.
Potem przez dłuższą chwilę mu się przyglądam, tak po prostu. On również się uśmiecha, ale chyba mimo wszystko peszy go moje spojrzenie i odwraca wzrok, by znów odkręcić butelkę z alkoholem.
─ A od kiedy wiesz o ich romansie? ─ decyduję się zapytać. Michael zaciska palce na butelce i upija spory łyk.
─ Od poniedziałku, że sypiała z Dixonem. A że mnie zdradzała tylko podejrzewałem. A ty?
─ Tak samo ─ odpowiadam, podając mu swoją butelkę. Wymieniamy się trunkami, choć ja mam zdecydowanie mniej alkoholu.
Potem dzielimy się jego whisky i nagle świat staje się jakiś lepszy. Siedzę obok kogoś, kto w pełni mnie rozumie. Kogoś kto ani nie pociesza mnie z powodu śmierci mojego męża ani nie mówi mi, że na moim miejscu nawet by go nie pochował.
─ Wiesz co sobie teraz myślę? ─ przerywa ciszę, więc spoglądam w jego kierunku. Zdążył dokończyć butelkę i wyrzucić ją za siebie.
─ Co?
─ Patrząc na to wszystko i znając wszystkie konteksty wnioskuję, że powinniśmy się pieprzyć tutaj ─ bełkocze rozbawiony. Sama także zaczynam się śmiać z jego słów i tracę równowagę gdy wstaję z ławeczki.
─ I to dwa razy, raz przy jego grobie a raz przy jej ─ odpowiadam rozbawiona i oglądam się przez ramię.
─ Zapamiętam, że zaproponowałaś mi coś takiego ─ zapewnia mnie, gdy podnosi się z miejsca. Znów się śmiejemy.
─ Ja? To ty...
─ Wyluzuj Honey, dopiero zmarł twój pieprzony mąż a ty chcesz bzykać męża jego kochanki? Jesteś niesamowita ─ ostatnie słowa akcentuje, dzieląc na sylaby a potem śmiejąc się, próbuje złapać równowagę.
Jego słowa oraz to co robi powodują śmiech także z mojej strony.
─ Dobra, zapraszam cię na inną whisky. Może będziesz łatwiejszy ─ odpowiadam a Clifford znów rechocze, owijając swoją rękę wokół moich bioder.
─ I vice versa, Honey Jones ─ mamrocze a potem udajemy się w kierunku wyjścia z cmentarza. Co prawda zanim trafiamy do niego (bo przecież o tej porze cmentarz wygląda tak samo w każdym miejscu) mija trochę czasu, ale zdecydowanie jest to jedna z bardziej szalonych rzeczy, jakie przytrafiły mi się ostatnim czasie.

{ widowers } • clifford.Where stories live. Discover now