xiii. hi, edinburgh.

410 69 1
                                    

─ Camera Obscura and World of Illusions, zdecydowanie ─ mówię, wymachując ulotkami tuż przed oczyma przyjaciela.
Mike niechętnie na nie spogląda i odsuwa od swojej twarzy na pewien dystans.
─ Wolałbym obejrzeć Dynamo na żywo, ale kto wie gdzie teraz jest. Może właśnie wchodzi po ścianie szpitala na dach w Tajlandii, albo chodzi po Sekwanie we Francji. Nie odpuścisz tych magików tutaj, co? ─ pyta, spoglądając na mnie z uniesionymi brwiami.
─ Naoglądałam się za dużo "Iluzji". No, proszę ─ jęczę, a gdy kiwa głową nieznacznie i unosi ręce ku górze w geście poddania się klaszczę w dłonie.
Wpisuję adres w mapy w telefonie. Sprawdzam odległość z hotelu do wybranej przeze mnie atrakcji i uśmiecham się z satysfakcją widząc, że to wcale nie tak daleko.
─ Ale potem idziemy do Muzeum Whisky.
─ Muzeum Whisky?
─ Wiem, brzmi jak żart, bo to ona nas połączyła, ale naprawdę istnieje takie muzeum ─ odpowiada rozbawiony.
Porywam mu ulotkę, którą jak na złość wymachuje mi przed oczyma, zupełnie tak, jak ja jemu kilka sekund wcześniej.
─ Musimy tam iść, Michael.
─ Wpisałem ─ oświadcza, pokazując mi telefon z otwartą aplikacją nawigacji oraz wpisanym adresem muzeum. Łapiemy taksówkę, bo to chyba pierwsza stolica państwa, która nie posiada metra. Nie możemy znaleźć też czegoś na kształt tramwaju, więc po porównaniu cen decydujemy się na taryfę.
Taksówkarz z przekomicznym, stylizowanym na francuski wąsem zagaduje nas i wypytuje o szczegóły naszej podróży. Mówi, że muzeum, do którego się wybieramy jest niesamowite a Michael szybko dodaje, że whisky to matka chrzestna naszego związku, bo tak się poznaliśmy, pijąc ją. Mężczyzna imieniem Dean uśmiecha się pod nosem i pyta, czy to znajomość z baru, ale my tylko się śmiejemy.
─ W zasadzie to poznaliśmy się na cmentarzu. Ona piła, ja piłem. Ale proszę mi wierzyć, że uszanowaliśmy spokój zmarłych ─ tłumaczy Michael.
Śmieję się pod nosem, dostrzegając w lusterku wyraz twarzy Deana. Mężczyzna zatrzymuje się na czerwonym świetle i nie tracąc okazji, odwraca głowę w naszym kierunku. Jednocześnie wystukuje rytm piosenki z radio palcem dłoni, trzymanej na kierownicy.
─ Piliście na cmentarzu?
─ Ona pochowała męża, ja żonę. Nie uwierzy pan, jak panu powiem, że mieli ze sobą romans.
─ Faktycznie, nie uwierzę ─ mówi pod nosem i mimowolnie się śmieje, zaprzestając wystukiwania palcem nowej piosenki Seleny Gomez.
─ Zginęli razem w wypadku. Za ich odszkodowanie odbywamy podróż życia. Potem wrócimy do codzienności i spróbujemy żyć dalej, normalnie. Ale zanim to nastąpi pragniemy zobaczyć muzeum rzeczy, która nas połączyła, bez której by nas tutaj z panem, panie Dean nie było ─ mówi przejmująco, ale tylko się śmieję. Zupełnie tak jak taksówkarz. W końcu zapala się zielone światło i ruszamy. Kilka minut później Michael płaci za kurs i zabiera wizytówkę od taksówkarza.
─ Dziękujemy. Jeśli z kimś mamy tutaj jeździć to tylko z panem. Zadzwonię gdy pojedziemy do muzeum iluzji ─ mówi pod nosem a potem szepcze coś do mężczyzny. Ostatecznie żegnają się (na tą chwilę) i Dean odjeżdża, a Mike obejmuje mnie ramieniem i prowadzi w stronę kas.
W muzeum spędzamy godzinę na oglądaniu wszystkiego. Skoro jesteśmy tutaj, chcemy wiedzieć w jaki sposób produkowana jest najlepsza, bo szkocka whisky na świecie.
Zaraz przy wyjściu czeka na nas Dean. Wsiadamy do taksówki i ruszamy w dalszą podróż. Jest dopiero trzynasta, więc nie spieszymy się. Dean informuje nas, że po szesnastej tworzą się korki. Pewnie przez brak metra. Nasz plan obejmuje więc powrót do hotelu na własną rękę i kolację w pobliskiej restauracji. Nie jestem zwolenniczką brytyjskiego jedzenia, ale nie będę narzekała jeśli dodatkiem będzie szkocka.
─ Miło było Dean, ale jutro lecimy do Dublina a potem do Cardiff, więc musimy zerwać. Wiem, nic nie mów ─ dramatyzuje, a sam Dean spogląda na mnie przez ramię. Jego spojrzenie jest dość wymowne i nie musi nic mówić, by uzykać ode mnie odpowiedź.
─ Nie sprzedali mu whisky w muzeum, jest taki na co dzień ─ odpowiadam i tym samym powoduję śmiech z jego strony. Michael płaci mężczyźnie, a ja otwieram drzwi i wysiadam wprost na chodnik pod Camera Obscura and World of Illusions.
─ Ale jeśli masz znajomych tam to chętnie zadzwonię. Nie bierz tego osobiście ─ wciąż mamrocze, a ja zaczynam się zastanawiać czy faktycznie niczego nie pił.
Najwidoczniej musiałam coś przeoczyć, spuścić z niego wzrok w muzeum, podczas oprowadzania. albo potem.
─ Do widzenia! ─ krzyczę, wyciągając Michaela z taksówki. Zielonowłosy dość niezadowolony strzepuje coś z ubrania i unosi głowę wysoko.
─ Powinnaś przefarbować włosy ─ stwierdza, gdy idziemy w stronę kas.
─ Niby dlaczego?
─ Poczuć jakbyś znów była w liceum.
─ Żeby znowu wyśmiewała kujonów i bzykała chłopaków z motorami i tatuażami?
─ I ty nie miałaś pofarbowanych włosów? ─ pyta z wyraźnym zdzieieniem.
W odpowiedzi tylko kiwam głową przecząco.
─ To jutro kupimy różową farbę.
─ Różową?
─ Ja też zmienię, wybierz mi kolor ─ mówi, uśmiechając się pod nosem ─ nie podpowiadam, ale bosko wyglądam w blondzie i pomarańczu.
─ Chcę blond. Chcę zobaczyć cię bez kolorowych włosów ─ cmokam ustami i odwracam wzrok na kasjerkę. Ciemnoskóra kobieta imieniem Keira podaje nam bilety i życzy udanego dnia. Odpowiadamy jej tym samym i wchodzimy do środka. Prawdę mówiąc jestem wniebowzięta tym, co dzieje się dookoła, co widzę i tylko Mike nie okazuje zadowolenia. Mimo to naprawdę miło spędzam czas. Wychodząc, wstępujemy do kawiarenki na rogu na kawę a ponieważ jest osiemnasta, wstępujemy jeszcze na rynek i z daleka oglądamy zamek.
Potem idziemy już do hotelu, ale przed nim skręcamy do restauracji, w której jemy naprawdę smaczny obiad. Ten popijamy upragnioną szkocką i bookujemy bilety na lot do Dublina, planując pijacką wycieczkę po lokalach, która... Spójrzmy prawdzie w oczy, nie może skończyć się dobrze.

Aut. Gdyby ktoś pragnął potowarzyszyć moim historiom zapraszam na ff pt. "Broke girl".
Na marginesie dodam, że miałam pisać poważny kryminał, ale napisanie prologu to ciężka sprawa!

{ widowers } • clifford.Where stories live. Discover now