Rozdział 27

15.9K 761 438
                                    

-Trochę się boję co dzisiaj pokaże nam Hagrid. - powiedział Ron z nutą paniki w głosie. - W zeszłym tygodniu były to ogromne pająki i jestem pewien, że jeśli dziś będzie to coś podobnego, to nie spodoba mi się to.

Całą czwórką szliśmy na lekcje ONMS, która odbywała się jak zwykle na skraju Zakazanego Lasu. Kwietniowa pogoda dawała się we znaki, ponieważ wszyscy przerzucili się na szaty wiosenne i nie nosili już długich peleryn. Dla mnie to gorzej, ale za każdym razem, kiedy mówiłam "Jezu, jak gorąco", dostawałam w tył głowy od Ginny, albo Hermiony, mówiących "Oh cicho bądź i daj nam się nacieszyć pogodą". Tak więc postanowiłam w kwestii pogody się nie odzywać, dla własnego bezpieczeństwa.

-Ronald, błagam cię, okaż trochę szacunku, Hagrid jest przecież profesorem. - żachnęła się Hermiona, gdy doszliśmy na miejsce.

Zaśmiałam się pod nosem, ponieważ, gdy chociaż słowem źle się odezwało na jakiegoś nauczyciela, brunetka wydawała się oburzona, jakby to ją obrażono.

Ron tylko coś mruknął pod nosem, siadając na wielkim i rozgrzanym kamieniu, obok chatki nauczyciela.

-Witam, dzieci! - klasnął w dłonie olbrzym, który właśnie wyszedł zza drzew po mojej lewej stronie. - Chodźcie, dzisiaj zrobimy sobie małą wyprawę nad wodę. - dodał entuzjastycznie i ruszył, machając ręką, abyśmy udali się za nim. Uczniowie mieli różne miny. Po wystraszone do podnieconych, co dzisiaj zobaczą, a znając Hagrida na pewno będzie to coś przynajmniej w 45% niebezpiecznego.

Jeśli chodzi o mnie, to nie przejmowałam się tak bardzo lekcją, bo miałam zamiar dowiedzieć się co dzieje się z Draco. Analizowałam wczorajszej nocy dosłownie wszystko. I nawet zadałam sobie pytanie 'Dlaczego to robisz?' Przecież gdyby chłopak potraktował tak każdą inną dziewczynę, ta od razu dałaby mu w z liścia (pomijając, że to zrobiłam) i zostawiła go, życząc wszystkiego najgorszego. A ja? Najpierw nie mogłam się pozbierać, a trwało to parę ładnych miesięcy i niestety, ale skutki były takie, że zaniedbałam przyjaźń i naukę, przestałam mieć jakiekolwiek zainteresowania i chodziłam jak trup po korytarzach. Później nastało coś w rodzaju 'wzajemnej wrogości', czyli zachowanie dokładnie takie samo jak na początku roku. A teraz mogłoby się wydawać, patrząc tak na naszą dwójkę, że jesteśmy zwyczajnymi ludźmi z Hogwartu, którzy nie za bardzo za sobą przepadają, co jakiś czas spotykając się na korytarzu w czasie przerw i dogryzając sobie. I zwykłemu obserwatorowi przez myśl by nie przeszło, że kiedyś, między nami było jakieś uczucie, jeśli można to tak nazwać.

Ale kogo ja próbuję oszukać?

Tak, zdaję sobie z tego sprawę, że zachował się najgorzej jak tylko chłopak może, wiem to. Tylko, że chyba trudno mi przyznać przed samą sobą, że tęsknię za tym co było, pomimo faktu, że nie było to prawdziwe. Chciałabym takiego związku, jaki miałam z Draco, tylko że naprawdę. Który trwałby długo i na końcu nie okazałoby się, że ktoś chciał mnie po prostu wykorzystać. I naprawdę nie chcę brzmieć jak jakaś egoistka i mówić 'O matko, bo ja mam najgorzej, o matko patrzcie jaka jestem skrzywdzona', ale czym sobie na to zasłużyłam? Próbuję żyć dobrze, w zgodzie ze sobą i innymi, nie sprawiać krzywd i nie ranić.

Ale to nie jest to, o czym powinnam teraz myśleć.

Spróbuję dowiedzieć się o co chodzi.

Tak więc trochę zwolniłam tempa, bo wiedziałam, że Draco idzie na samym końcu tej wycieczki. I postanowiłam, że zacznę prosto z mostu, bo nie mam ochoty na jakieś podchody, typu 'Co u ciebie Draco, jak się dzisiaj czujesz?'

Gdy wyczułam, że jest blisko mnie, nie odwracając się, zapytałam :

-Jak się sprawuje Felix Felicis? Mam nadzieję, że nie zużyłeś go całego, bo zrobić nowy jest bardzo trudno.

Closer - Draco MalfoyWhere stories live. Discover now