Rozdział 28

15.1K 730 547
                                    

-Lily - szepnął - Potrzebuję tego. - i podszedł do mnie szybkim krokiem, łącząc nasze usta w pocałunku, który już nigdy nie miał się wydarzyć.

Byłam zbyt zszokowana, aby jakoś zareagować, ale...

Po chwili oddałam pocałunek. Kiedy jego usta dotknęły moich, zdałam sobie sprawę, jak bardzo tego chciałam. Już od dawna. Moje nogi ugięły się, ponieważ czułam jakby były zrobione z waty, ale Draco podtrzymał mnie w pasie, obejmując w żelaznym uścisku. Ręce, które dotąd spoczywały bo obu stronach ciała, zaczęły wędrować, aż doszły do włosów chłopaka, przyciągając go jeszcze bliżej.

-Taka słodka - wymruczał, a mnie przeszła nowa fala dreszczu.

Byłam głupia, wiem to. Po tym, co mi zrobił, jeszcze dawać mu się całować, bo on tego potrzebuje?!

Ale widocznie ja też. I miałam gdzieś, co zdarzy się później, bo liczyło się to, co jest teraz.

Jednak Draco nagle przerwał pocałunek i odsunął się ode mnie, dysząc ciężko i nie dowierzając co się właśnie stało. Ja zapewne wyglądałam podobnie.

-Ja.. przepraszam... - wydyszał i jakby nigdy nic po prostu sobie stamtąd wyszedł.

Wyszedł!

Dobra, koniec tego. Koniec kruchej Lily, która nie potrafi zabrać sprawy w swoje ręce. Która płacze w poduszkę, za uczuciem, którego nigdy nie było. Która nie umie się pozbierać po tym co się stało. Mam tego dosyć.

Walnęłam z impetem w drzwi łazienki i wyszłam na korytarz.

-Ej! - krzyknęłam i podążyłam za nim. Chciałam tą sprawę wyjaśnić do końca.

Jednak Draco mnie nie słyszał, albo udawał, bo tylko przyśpieszył kroku, schodząc w dół.

Szedł do swojego dormitorium.

Przeklinałam siebie w duchu, że znów dałam się nabrać na jego grę. Blondyn właśnie wchodził do pokoju i ogromne brązowe drzwi zaczęły się zamykać, ale powstrzymałam je nogą, wchodząc do środka.

I znów doznałam szoku.

Na podłodze walały się puste butelki po Ognistej, część z nich była nawet porozbijana. Zasłony w oknach powyrywane z karniszy, popiół z kominka wisiał w powietrzu, pościel zmięta. Wszystkie zdjęcia jego rodziny wyrzucone do śmietnika, lustro pęknięte.

I on. Obok okna stał Draco, opierając się o szafkę, na której walały się odłamki szkła. Ale ten jakby tego nie zauważał, mocniej zaciskał dłoń na krawędzi mebla, w taki sposób, że zrobił sobie krzywdę. Odłamki spowodowały przecięcia, z których właśnie w tym momencie zaczęła lecieć krew, kapiąc w dół i sprawiając, że na ciemnozielonym dywanie powstały szkarłatne plamy.

Zakryłam sobie usta dłonią, bo to co się z nim działo było okropne. To... go zabijało. I pomyśleć, że teraz na to wszystko wpadłam. Fakty uderzyły we mnie jak piorun, przytłaczając wspomnienia. Dopiero teraz zauważyłam coś, czego nie dostrzegałam, albo przez nienawiść nie chciałam dostrzec. Od stycznia już zaczęły się z nim dziać dziwne rzeczy. Małe, ale to już wtedy było to. Lekko zmęczone oczy, nieaktywność na lekcji, później doszło do tego zmęczenie i niechęć do praktycznie wszystkiego. Ale on oczywiście ukrywał to genialnie. Nadal miał te swoje odzywki i nadal był magnesem na dziewczyny, co wykorzystywał.

I mundurek.

Przez cały czas ten sam zimowy zestaw z długą i grubą śnieżnobiałą koszulą.

Podeszłam do niego powoli i wyciągnęłam rękę.

-Draco.. Proszę, przestań, robisz sobie krzywdę.

Closer - Draco MalfoyWhere stories live. Discover now