Rozdział 29

15.5K 691 535
                                    

Leżałam na zimnej posadzce niezdolna podnieść się nawet do pozycji siedzącej. Greyback kopnął mnie na tyle mocno, że kiedy oddychałam, kłuło mnie w okolicy żeber. Dyszałam płytko i łkałam jednocześnie, bo wiedziałam, że gdzieś tam, na mokrej od deszczu trawie leży martwe ciało Dumbledora. Nagle poczułam nienawiść tak dużą, zdziwiłam samą siebie. Draco i Snape. Żałośni tchórze i zdrajcy, którzy udawali, że są po naszej stronie, gdy tak naprawdę od samego początku służyli Czarnemu Panu.

A ja jednemu z nich zaufałam.

-Lily! - usłyszałam z oddali głos Harry'ego i jego głuche kroki. - Lily! Nic ci nie jest?! - podbiegł do mnie i uklęknął, przykładając mi rękę do serca. - Jezu, tak się o ciebie bałem! Tak się martwiłem! Po co tam poszłaś?! - jego spokojny głos, przerodził się w krzyk paniki. - Po co wlazłaś za mną na tą wieżę?! Mogli cię zabić! Mogli cię torturować! Mogłaś trafić do Voldemorta!

-Ćśś - machnęłam ręką - Harry, spokojnie, nie jestem poważnie uszkodzona. - oszukiwałam samą siebie.

-Nie jesteś?! Nie jesteś?! Twoje żebro wystaje spod skóry jak jakaś pieprzona góra! Masz złamaną całą klatkę piersiową i mówisz mi, że nic ci nie jest?!

Spojrzałam w dół i przeraziłam się jak nigdy dotąd. BOŻE MOJE WSZYSTKIE ŻEBRA BYŁY ZŁAMANE!

Złapałam Harry'ego za rękę i w akcie paniki powiedziałam :

-Błagam, zrób coś...

Brunet wyciągnął różdżkę i szepnął jakieś zaklęcie. Poczułam nieprzyjemne przestawianie kości i po chwili ból ustał całkowicie.

-Dziękuję..- wyszeptałam.

Harry podał mi moją różdżkę, którą upuściłam wcześniej.

-Czy Dumbledore... czy on...

Przyjaciel nieznacznie kiwnął głową, a ja z przypływu emocji, rzuciłam mu się na szyję i rozpłakałam się na dobre. Objął mnie i oddał uścisk i mogłam poczuć, że też nie mógł już wytrzymać i po prostu pękł.

***

Szłam z Harrym ramię w ramię, tępo patrząc przed siebie. Zapewne on jak i ja wyglądaliśmy jk istne zombie. Obok wieży zebrali się uczniowie, trzymając różdżki w górze.

Oddają mu cześć.

Podeszłam trochę bliżej i chociaż chciałam, nie byłam w stanie spuścić wzroku. Pod moimi stopami leżał Dumbledore. Martwy. Beż życia.

Harry przykląkł i dotknął twarz dyrektora. Dopiero wtedy spojrzałam. Dopiero wtedy odważyłam się popatrzeć. Brunet zamykał mężczyźnie oczy. Miał bladą twarz, ale nie uronił już żadnej łzy.

Nagle zerwał się wiatr tak wielki, że omal nie rozłożył mnie na łopatki. Przytrzymałam się muru szkoły i spojrzałam w niebo. Na sklepieniu wisiał mroczny znak, chociaż już mniej wyraźny. Zastanawiałam się kto go wyczarował.

Bellatriks?

Snape?

Greyback?

A może Draco?

Prychnęłam w duchu na ostatnią myśl. On jest zbyt wielkim tchórzem, żeby zrobić coś takiego. Omal się nie popłakał stojąc na wieży. Mogłabym...

Potrząsnęłam głową, odganiając okropne myśli.

Przestań rozumować w taki sposób.

Nie jesteś taka. Takim myśleniem nie jesteś lepsza od śmierciożerców. - upominałam samą siebie. To, że czuję nienawiść nie upoważnia mnie to snucia takich strasznych planów względem tych kanalii.

Closer - Draco MalfoyWhere stories live. Discover now