six

253 74 16
                                    

Tak jak przypuszczałam do domu wszedł Harry. Atmosfera odrazu zrobiła się napięta. Przeleciał tylko wzrokiem po każdym z nas i nawet nie ściągając butów, udał się do góry.
Dopadło mnie dziwne uczucie. Nie jestem pewna, czy był to smutek, ale zachowanie Harrego źle wpływało na moje samopoczucie. Nie pamiętam jak wyglądał nasz związek, ale trochę dziwnie czuję się z tym, że choć to z Harrym łączyło mnie kiedyś silne uczucie, to aktualnie jestem z nim w najgorszej relacji.

Po dłuższej chwili namyślania się, co należy zrobić i czy w ogóle należy zareagować jakoś na zachowanie Harrego, postanowiłam, że zapytam chłopców.

-Myślicie, że powinnam pójść do niego?- zapytałam.

-Kiedyś właśnie tak byś zrobiła.- powiedział Louis, utwierdzając mnie w tym, że to dobry pomysł. Oddałam pada Niallowi i poszłam na górne piętro.

Usłyszałam dźwięk gitary i po chwili wiedziałam, że Harry gra piosenkę Gotta be you:

"Can we fall, one more time?
Stop the tape and rewind
Oh and if you walk away I know I'll fade
Cause there is nobody else"  -

"Czy możemy się zakochać, kolejny raz?
Zatrzymać taśmę, i przewinąć
Oh, jeśli teraz odejdziesz, wiem, że się rozpadnę
Bo nikt inny się dla mnie nie liczy."

Gdy usłyszałam jego zachrypnięty głos, moje nogi były jak z waty. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę płaczem i nie byłam pewna dlaczego. To było coś... nawet nie potrafię tego opisać. Postanowiłam zdobyć się na odwagę i zapukać. Harry rzucił krótkim "czego?", ale gdy powiedziałam, że to ja, jego ton odrazu stał się przyjemniejszy.

Jego pokój ogarniała czerń i szczerze mówiąc prawie nic nie było widać, zasługą tego były czarne rolety, które nie dopuszczały światła do pomieszczenia.

-Znudziły cię gry?- zapytał, próbując znaleźć jakiś temat do rozmowy. Nie czekając na moją odpowiedź, wstał by podejść do okna i odsłonić rolety. Promienie słoneczne natychmiast oświeciły całe pomieszczenie, sprawiając, że pokój nie wyglądał już tak strasznie. Był raczej w ciemnej kolorystyce i lekko odbiegał od wystroju domu, który udało mi się zobaczyć. Harry stanął na przeciwko mnie, a ja dopiero po chwili przypomniałam sobie, o zadanym przez niego pytaniu.

- Chciałam...- zacięłam się gdy przyjrzałam się jego twarzy. Dopiero teraz zauważyłam jego kilkudniowy zarost, zaniedbaną cerę i zbyt długie włosy, jakby nie był u fryzjera od wieków. Jego wygląd był zupełnie inny od tego, który pamiętałam. W mojej pamięci Harry wyglądał jak przeuroczy szesnastolatek z szerokim uśmiechem, ukazującym dołeczki i z błyskiem w oczach. Teraz natomiast, Harry wyglądał na dojrzałą osobę, która jest zbyt zmęczona na to, by się uśmiechać.- Chciałam się upewnić, że wszystko w porządku.

-Wiesz kiedy byłoby w porządku?- zapytał, a ja nic nie odpowiedziałam. Chłopak zmniejszył odległość między nami, przez co mogłam poczuć ciepło, bijące z jego ciała.- Kiedy wchodząc do domu, podbiegłabyś do mnie, pocałowała i powiedziała jak bardzo za mną tęskniłaś. Kiedy budziłbym się obok ciebie, każdego ranka, tak jak wyglądało to przed wypadkiem. Kiedy zniknęłaby ta niezręczność, która się pojawia za każdym razem, gdy przebywamy w tym samym pomieszczeniu. Kiedy mógłbym znów cię przytulać, tak długo jak tylko potrafię, żeby czuć, że mam swój cały świat w ramionach. Kiedy byłbym pewny, że mnie kochasz. Tyle. Tyle dzieli mnie od szczęścia.

Czułam jak łzy napływają mi do oczu. To było takie niesprawiedliwe, że ten wypadek przytrafił się akurat mi. Pragnęłam zrobić coś, żeby ten chłopak stojący naprzeciwko mnie był szczęśliwy, a jedyne co w tym momencie robiłam to użalanie się nad sobą.

-Ja... Przepraszam.- powiedziałam, bo tylko tyle mogłam z siebie wydobyć.

-Nie przepraszaj Kate.- odpowiedział Harry, chwytając w tym samym czasie moją dłoń, co sprawiło, że przez moje ciało przeszły ciarki.- To nie twoja wina.- dodał cały czas trzymając moją rękę.

-Ale chce żebyś był szczęśliwy... Nie chce być powodem twojego smutku.- Harry zacisnął zęby, przez co jego kości policzkowe stały się bardziej widoczne. Uświadomiłam sobie, że nawet ten kilkudniowy zarost i kilka krostek na buzi, nie były w stanie zabrać mu uroku. Chociaż te włosy... zdecydowanie mu nie pasowały.

-Więc mi coś obiecaj.- zaciął się, jakby zastanawiał się, czy to co chce powiedzieć to dobry pomysł.- Obiecaj mi, że spróbujesz... Że dasz mi szansę... Obiecaj, że zakochasz się na nowo.- nie wiedziałam do końca czy obiecanie mu czegoś co może się nie stać, będzie w porządku. Ale patrząc w jego oczy chciałam go kochać, chciałam by stał się jeszcze raz moją drugą połówką.

-Obiecuję.- wyszeptałam cicho, wiedząc, że robię źle.

once again // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz