twnety-five

75 31 25
                                    

Ostatni tydzień minął mi bardzo szybko. Zasługą tego był Niall, który codziennie zabierał mnie w miejsca takie jak muzea, lunaparki czy najzwyklejsze kina, tylko po to by mi poprawić humor.

Miałam wrażenie, że przez kilka dni udało mi się zwiedzić każde możliwe miejsce w Los Angeles.

Byłam naprawdę wdzięczna Niallowi za to, ponieważ fakt, że spędzałam z nim dosłownie cały dzień, powodował, iż nie miałam ani chwili na rozmyślanie o Harrym.

Również wdzięczna byłam Derekowi, dlatego że oprócz tego, iż zaproponował mi bym pomieszkała u niego, nie miał też nic przeciwko by zatrzymał się u nas Niall.

Właściwie to sam go o to zapytał, gdy oboje doszli do wniosku, że nie powinnam być sama, ponieważ prawdopodobnie wtedy dopadłaby mnie depresja.

Louis i Liam spotykali się z nami, w każdej wolnej chwili. Zauważyłam, że zmieniło się między nimi dużo i chociaż Lou wciąż nie wyznał Liamowi swoich uczuć, myślę że Payne sam się zaczął domyślać.

Wskazywał na to choćby sposób w jaki z nim rozmawiał. Nie krępował się już okazywać swojej zazdrości wobec niego, ani tego jak się o niego martwił czy troszczył.

Uwielbiałam spędzać z nimi wszystkimi czas i to naprawdę było cudowne uczucie, mieć przy sobie przyjaciół, którzy dbali o twoje szczęście.

Jednak w końcu musiałam zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo uzależniłam swoje życie od innych.

Dostrzegłam jak wiele problemów mają oni sami i doszłam do wniosku, że muszę ich uwolnić od siebie.

Taki moment nastał właśnie dzisiejszego ranka, kiedy oprócz mnie, nikogo nie było w domu.

To był pierwszy raz od tygodnia, gdy mogłam odczuć samotność.

W ostatnim czasie jedynie w toalecie mogłam liczyć na prywatność, chociaż szczerze mówiąc naprawdę mi to pasowało.

Gdy się obudziłam, a obok mnie nie znalazłam Nialla, nie potrafiłam wstać z łóżka i tylko patrzyłam się w sufit.

Byłam pewna, że gdy nadejdzie chwila taka jak ta, zacznę głośno płakać i nie będę potrafiła przestać.

Czułam, że w ostatnich dniach, chociaż bez przerwy się śmiałam, trzymałam w sobie gdzieś głęboko ból i smutek, który jedynie czekał na moment, gdy nie będzie obok mnie nikogo, by w końcu mnie dopaść.

Jednak gdy nadeszła taka możliwość, miałam wrażenie, że wypełniała mnie tylko i wyłącznie pustka.

Okazało się, że nie ma we mnie złości, bólu ani smutku. Jedyne co odczuwałam to bezsilność i poczucie bezwartościowości.

Nawet myślenie o Harrym, nie wywoływało u mnie żadnych negatywnych ani pozytywnych uczuć.

Wszystko było bez wyrazu i miałam wrażenie, że jestem kompletnie obojętna wobec rzeczywistości.

Jedyne co liczyło się dla mnie w tym momencie, to byli moi przyjaciele.

Poczułam, że jestem ogromnym ciężarem dla nich, mimo że w kółko mówili o tym, jak bardzo kochają spędzać ze mną czas i jaką przyjemność im przynosi poprawianie mi humoru.

Wiedziałam, że nie mogę dłużej sprawiać im problemu.

Być może Harry Styles nie był dobrym przykładem do naśladowania, ale on zdecydował się wyjechać, nikogo nie powiadamiając o tym.

Zdaniem Dereka, zrobił to by przemyśleć wszystko i jakoś to sobie poukładać.

Zdecydowałam, że powinnam zrobić dokładnie to samo.

Gdy tylko wrócił Niall, powiadomiłam go, że zamierzam pojechać do mojego rodzinnego miasta.

Straciłam pamięć jedynie z ostatnich lat, więc pamiętałam o tym, iż nigdy nie miałam dobrych kontaktów ze swoją rodziną. Jednak czasem trzeba zapomnieć o dawnych konfliktach i odbudować relację na nowo.

Tego samego dnia spakowałam się i pojechałam na lotnisko, gdzie długo jeszcze byłam namawiana przez chłopców do tego, by zrezygnować ze swoich planów.

W końcu chyba każdy z nich zdał sobie sprawę z tego, że nie mogłam uzależniać swojego szczęścia jedynie od nich i powinnam wziąć swój los we własne ręce.

Gdy nadeszła pora bym się z nimi pożegnała, nie spodziewałam się, że poleci mi kilka łez, ponieważ miałam w planach wyjechać jedynie na kilka tygodni.

Szczególnie smutno mi było, kiedy żegnałam się z Niallem.

Naprawdę przywiązałam się do tego idioty, a fakt, że nie będę go widzieć przez najbliższy miesiąc, chyba dla obojga z nas był trochę dołujący.

Obiecaliśmy sobie, że będziemy rozmawiać często przez telefon i wreszcie musiałam już iść.

Podróż była nieco nużąca dlatego z wielkim uśmiechem opuściłam samolot w Manchesterze i stamtąd pojechałam bezpośrednio do mojej rodzinnej wsi.

Do Holmes Chapel.

Derek wspominał, że od momentu gdy wyjechałam na studia, ani razu nie odwiedziłam tej miejscowości.

Bałam się, iż będę czuć się tutaj trochę dziwnie i nieswojo, jednak gdy tylko wysiadłam z autokaru i zostałam powitana przez znajomych mi ludzi ciepłymi uśmiechami, wiedziałam, że nie mam się czego bać.

W końcu stanęłam przed swoim rodzinnym domem i wzięłam głęboki oddech.

Wyglądał on zupełnie tak samo jak kiedyś. Biały, niezbyt duży z trochę zaniedbanym ogrodem.

Zastanawiałam się jak rodzina zareaguje na moją wizytę po tak wielu latach.

Kiedy uświadomiłam sobie, że stoję w miejscu już kilka minut, ponownie wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę drzwi.

Niepewnie nacisnęłam na dzwonek i chwilę później usłyszałam jak ktoś od wewnątrz, przekręca zamek.

Szeroko się uśmiechnęłam, mając nadzieje, że zrobi to na moich rodzicach dobre wrażenie.

W końcu drzwi się otworzyły, a ja skierowałam swój wzrok na osobę za nimi.

Otworzyłam szerzej oczy i zaniemówiłam.

Chyba miałam zwidy.

______

Wybaczcie, że znowu kończę w takim momencie xD

once again // h.sWhere stories live. Discover now