Rozdział 37

5.3K 154 31
                                    

Gdy tylko się obudziłam, zauważyłam że na zegarze wybiła godzina 13. Zauważyłam że nadal w raz z Hanem leżymy na kanapie. Czyli żadne z nas nie obudziło się w nocy.

- Han wstawaj. - szturchnęłam go aby się obudził.

- Hmm? - otworzył jedno oko. - O boże mój kark. - stęknął i ręką dotknął swojej szyi.

- Nie wierzę. - powiedziałam gdy otworzyłam drzwi lodówki.

- Co jest? - zapytał siedząc przy blacie.

- W tym problem że nie ma nic. - otworzyłam szerzej drzwi lodówki aby mógł zobaczyć jej zawartość. A raczej jej brak.

-No to moja droga szykuj się jedziemy na śniadanie. - poszedł na górę, a ja za nim.

Jack POV

Nie wytrzymam tu.
Im dłużej tu będę tym szybciej oszaleje.
Dziś dzień odwiedzin mam nadzieje że Amanda przyjdzie. Ten ostatni raz.

Amanada POV

- Cześć Alex to ja, dziś nie dam rady pojechać do stajni.
- Cześć, jasne rozumiem.
- Obiecuje że niedługo pojedziemy wszyscy razem.
- A czemu nie dziś?
- Teraz jem obiad, jedziemy do Luke'a i ja jadę w odwiedziny do Jack'a.
- No dobrze. To cześć.
- Pa.

Gdy tylko zjedliśmy odrazu pojechaliśmy do domu Luke'a. Weszliśmy do domu i odrazu poczułam zapach robionego przez Kim obiadu.

- Cześć! Zjecie z nami? - zapytała Kim.

- Ja nie jestem pełna. - zaśmiałam się klepiąc po brzuchu.

- Ja również podziękuje. - odpowiedział Han.

- Han dasz mi kluczyki od auta?

- Po co ci? - zapytał Luke? - Wybierasz się gdzieś?

- Tak, jadę odwiedzić Jack'a.

- Dobrze ale wróć szybko. - powiedział do mnie Han i pocałował mnie w czoło.

Jack POV

Słyszałem puste kroki strażnika na korytarzu. Otworzył drzwi do celi i powiedział że ktoś na mnie czeka. Uśmiechnąłem się i wyszłam z celi, a on ruszył zaraz za mną.
Wszedłem do sali, siedziała na krześle i czekała na mnie.

- Perfekcyjna jak zawsze. - pomyślałem.

Usiadłem na przeciwko niej i przywitałem się.

- Cześć Amando. Jak u ciebie?

- Witaj Jack. U mnie wszystko dobrze a jak ty się czujesz? - zapytała patrząc na mnie.

- Amanda nie wytrzymam tu dłużej. Ja.. to wszystko mnie niszczy. - chciałem ją złapać ją za rękę lecz ona szybko ją zdjęła ze stołu.

- Jack sam zgotowałeś sobie taki los. To jest tylko i wyłącznie twoja wina, nikogo innego. - gdy to powiedziała podniosła na mnie wzrok i spojrzała na mnie z wrogością? To mnie dobiło.

Jeszcze chwile rozmawialiśmy lecz zadzwonił Luke i kazał jej wracać.
Gdy tylko wyszła, strażnik zaprowadził mnie do mojej celi.

- Nie rób nic głupiego, zaraz wrócę. - zaśmiał się ironicznie.

To najlepsza okazja.
Sięgnąłem po line, zawiesiłem na haczyku i zrobiłem pętle.
Stałem chwile na stołku.

- Amando mam nadzieje że zobaczysz list ode mnie. Żegnaj pojebany świecie. - gdy wyszeptałem te słowa zsunąłem się ze stołku.

Han POV

Miałem już wchodzić z Amandą do domu ale przypomniałem sobie o dzisiejszej poczcie, więc wróciłem się do skrzynki.
Jak zwykle dwa listy od matki, lecz dwa następne bardzo mnie zdziwiły jeden był od Mike'a do mnie a drugi od Jack'a do Amandy.
Wszedłem do domu i położyłam listy na blacie. Otworzyłem najpierw ten od mamy.

Drogi Hanie!
  Synku dawno się nie odzywałeś, mam nadzieje że nic złego się nie dzieje. Zauważyłam że w domu nie było cię dość dawno bo nie ma twoich rzeczy. Chyba nie masz zamiaru wracać.
Proszę odpisz mi nie chce żeby stało się z tobą to samo co z Rose.
P.S. Dostałam ten adres od twojego znajomego.
                                      Twoja mama.

Cały zły, włożyłem list do kieszeni i postanowiłem przeczytać drugi.

Witaj Han!
Słyszałem że wiedziesz świetne życie z dziewczyną którą kocham. Myślę że ona wie o naszym układzie z przed lat. No cóż chce cię poinformować że przyjeżdżam do mojego brata.
                                Do zobaczenia Mike.

Wiedziałem że on tak łatwo nie odpuści. Trzeba to wyjaśnić. Jak najszybciej.

•••••••••••••
W końcu bardzo cieżko pisało mi się ten rozdział ze względu na totalny brak czasu...
Przepraszam was bardzo 🙏🏻
Bądźcie łaskawi dla mnie hahah

Friend of my brother [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now