3

5.5K 411 1K
                                    


Jedyną rzeczą tak odpychającą jak jego zaproszenia, są jego wymówki.

Próbuje mi dać bilet do konkurencji, a ja nie wiem na jakim stosie leżą moje szanse.


Z Brukseli pojechali do Paryża, a z Paryża odbyli długą podróż do Madrytu z jednodniowym przystankiem gdzieś przed granicą hiszpańsko-francuską. I jak na razie wszystko szło jak po maśle. Mieli za sobą już trzy koncerty, a każdy z klubów, w których grali zapełniony był po brzegi, więc można powiedzieć, że zaczęli trasę z hukiem. Od ich poprzedniego czasu w trasie minął prawie rok, więc nic dziwnego, że ich fani byli zdesperowani, żeby zobaczyć ich na żywo, poza tym ich najnowsza płyta była mistrzostwem, więc naprawdę nie było żadnych powodów, by sądzić, że coś się spieprzy.

A jednak...

- Nie! Stop! Stop! Jeszcze raz! – krzyknął facet od dźwięku, posyłając Louisowi karcące spojrzenie.

Było jakoś południe i właśnie mieli soundcheck przed wieczornym koncertem. Zazwyczaj trwał on średnio godzinę po tym, jak ich zespół rozstawił sprzęt i wszystko podłączył. Oni wchodzili na gotowe i musieli jedynie zagrać kilka piosenek, żeby sprawdzić nagłośnienie i resztę technicznych gówien, na których wcale aż tak się nie znali.

Stali na scenie już drugą godzinę i jak dotąd nie zagrali dobrze żadnej piosenki.

- Kurwa, to nie jest takie trudne, robimy to od lat – warknął pod nosem Zayn. Miał już dosyć. Ledwie się wyspał tej nocy i liczył, że nadrobi to przed koncertem, ale najwyraźniej szczęście mu dzisiaj nie dopisywało. – Wychodzę na fajkę. Zawołajcie mnie, jak się ogarniecie.

Zayn rzadko kiedy wpadał w złość, zazwyczaj odsuwał emocje na bok, bądź dusił je w sobie, robił swoje, a potem wypuszczał wszystko razem z wydychanym dymem. Dlatego chłopcy byli nieco zaskoczeni jego nagłym wyjściem, ale nie wołali, by wrócił, bo sami byli już zmęczeni.

- Zarządzam przerwę – dotarł do nich głos Patricka, który przez cały czas monitorował ich spod baru i zapewne wysyłał wiadomości do Lydii, żeby ta potem mogła się na nich wydrzeć za to, że tak im dzisiaj nie szło.

- Dzięki za informacje! – odkrzyknął Harry z udawanym entuzjazmem. – Myślę, że wyjście Zayna nie było wystarczająco znaczące. Ale dobrze, że cię mamy, nie? Zawsze na bieżąco ze wszystkim.

Patrick odburknął coś pod nosem, ale siedział za daleko, by którykolwiek z nich go usłyszał. Zresztą, to nie tak, że facet miał dla nich jakiekolwiek znaczenie. No chyba, że źródło rozrywki. Dla Harry'ego był równie łatwy do wyśmiania co Niall.

- On nie da rady zagrać w takim stanie – powiedział cicho Liam, pochylając się do Harry'ego, żeby tylko on go usłyszał.

- Co ty pierdolisz? Nic mu nie jest. Prześpi się i będzie jak nowonarodzony. – Machnął na niego ręką i odstawił mikrofon na stojak, następnie zeskakując ze sceny.

- Harry, on jest na głodzie – syknął Liam, idąc w jego ślady i sięgając po butelkę wody.

Oboje odwrócili się w stronę Louisa, który nieco zgarbiony wciąż siedział przed perkusją, od niechcenia uderzając pałeczkami o jeden z bębnów. Każdy z nich wiedział, że dzisiejszy soundcheck w ogóle im nie wychodził tylko przez Louisa, który wciąż albo mylił piosenki, albo narzucał za szybkie tempo.

- Więc? Co niby mam z tym zrobić? Pójść do sklepu i kupić mu działkę? – wyśmiał go Harry. Problemy Louisa to nie jego sprawa. – Najwyżej dzisiaj nie zagra. Posadzimy go na bębnach, żeby sobie uderzał jak pięcioletnie dziecko, a puścimy melodie z playbacku, która zagłuszy jego raniące uszy walenie.

SUCK IT & SEEWhere stories live. Discover now