30

2.6K 286 729
                                    


D oznacza desperacką próbę udawania, że wszystko było w porządku jeszcze trzy kwadranse temu.

Myślę, że powinieneś wiedzieć, że jesteś jego ulubionym najgorszym koszmarem.

Zazwyczaj każdy się starał, żeby soundcheck przebiegł szybko i sprawnie. Im mniej tracili czasu na sprawdzenie sprzętu oraz dźwięku, tym więcej mogli się obijać przed ponownym wejściem na scenę. Jednakże ta zasada nie dotyczyła już Louisa, bo on miał wiecznie wolne.

Harry wiedział, że to jak mało jest dla nich teraz przydatny, nie przestaje go gryźć, dlatego nie było to dla niego żadnym zaskoczeniem, kiedy w końcu nie był w stanie się powstrzymać i zasiadł do perkusji. Mitty dostawił sobie jakiś taboret i siedział obok niego, z czegoś się śmiejąc.

Mogłoby się wydawać, że ta dwójka nie będzie za sobą przepadać. W końcu jeden wygryzł drugiego, ale Louis jak już się przemógł, dopuścił do siebie Mitchela oraz myśl, że chłopak nie jest wcale taki zły, jakby sam sobie tego życzył. Harry nie wiedział dokładnie, o czym rozmawiali, ale usłyszał kilka specjalistycznych słów, które tylko perkusista by zrozumiał. Mitty był młodszy, więc z fascynacją i ekscytacją łykał każdą radę, którą zaszczycił go Louis. Harry byłby bardziej zazdrosny o ich dobrą relację, gdyby nie to, że nie potrafił się złościć na osobę, która potrafiła utworzyć przynajmniej niewielki uśmiech na twarzy szatyna.

Zamiast się więc wściekać, patrzył z boku jak ich dwójka wspólnie próbuje zagrać każdy numer. Nie wychodziło im to najlepiej, ale po kilku minutach starań szło im przynajmniej przyzwoicie. Zwłaszcza, kiedy Zayn i Niall dołączyli ze swoimi gitarami, a ostatecznie zrobił to też Liam. W całości piosenka brzmiała tak jak trzeba. Z trzema gitarzystami i dwoma osobami na perkusji. Louis nie do końca mógł w to uwierzyć, ale grał dalej, korzystając jedynie z lewej ręki i nóg, podczas gdy Mitty użyczył mu swojej prawej i dopasowywał się do każdego uderzenia.

Harry się roześmiał i niedowierzająco pokręcił głową, ale w końcu chwycił za mikrofon i dołączył się do zabawy. Nie brzmiało to perfekcyjnie, ale raczej wątpliwe, by amatorskie ucho zdołało to wykryć. Zresztą nie koncertowali w filharmoniach, tylko w klubach. Nie występowali dla bogatych i sztywnych biznesmanów, tylko młodzieży, która miała w dupie to, czy dźwięki idealnie się zgrywają. Przychodzili, żeby dobrze się bawić, wyszaleć i wydrzeć.

I tak długo jak Louis mógł znowu poczuć się jak część zespołu, nikt nie ważył się tego przerywać.

Nikt poza Lydią.

- Stop! STOP! – krzyknęła, ale Harry śpiewał dalej, ignorując jej polecenie aż nie zagrali utworu do końca. – Co to za błazenada?

- Ostatnio jak sprawdzałem, nazywało się to próbą dźwięku, ale mogę się mylić. – Harry uśmiechnął się do niej zwycięsko, ciężko oddychając po piosence.

- Nie bądź taki mądry, Styles. – Lydia stała tuż pod sceną, więc musiała się nieco wychylić, by dostrzec perkusję. - Tomlinson ze sceny! Już!

- Och, zluzuj majty, Hitler. Przecież może grać z Mitchelem. To nie koncert, tylko próba.

- Powiedziałam coś, Louis. – Zignorowała Harry'ego, nawet nie odwracając na niego wzroku. – Zgodziłam się, żebyś z nami pojechał, ale jeśli dłużej będziesz przeszkadzał, odeślę cię do Londynu.

- Głucha jesteś? – nie ustępował Harry. Przesunął się nieco na scenie, żeby zasłonić jej widok na szatyna. – Louis w niczym nie przeszkadza. W przeciwieństwie do ciebie.

SUCK IT & SEEWhere stories live. Discover now