32

2.7K 303 462
                                    


Tak, prosiłem o ten ślad, który na mnie odciskasz, a on tak szybko się nie goi.

Wszystko, czego dotknąłem, mówiło mi, że lepiej by było dzielić to z tobą.

Harry próbował. Starał się tak bardzo, że zaczynał wszystkiemu szkodzić. Obrał sobie jakiś cel i do niego właśnie dążył, ale zapomniał po drodze o kilku ważnych aspektach. Louis nie był jak zegarek, którego trzeba od czasu do czasu nakręcać, a będzie dobrze działał. Był osobą, która cierpiała i potrafiła się buntować. W tym był akurat specjalistą.

- Nie jestem pieprzonym dzieckiem! – krzyknął po raz kolejny.

Harry siedział na łóżku, od dobrej półtorej godziny starając się rozgryźć, o co konkretnie Louis miał do niego pretensje. Jeszcze przed chwilą krzyczał, że Harry nic nie wie o jego leczeniu i podaje mu zbyt niskie dawki. Że sam dobrze wie co jest dla niego najlepsze i tylko on powinien o sobie decydować. Potem się wkurzył, że mają wspólny pokój, a on potrzebuje trochę prywatności. PRYWATNOŚCI! Louis, który mógł przeparadować z gołym tyłkiem przez Central Park i miałby przy tym świetną zabawę.

Harry pomyślał, że ta kuracja go przytłacza i Louis czuje się osaczony, ale co miał na to poradzić? Musiał być pilnowany. Harry nie pozwoli mu wpaść z jednego nałogu w drugi.

- Kiedyś prowadzałeś mnie na smyczy, a teraz za rączkę. Tylko, że to działa dokładnie tak samo! – Zatrzymał się w swoim szaleńczym marszu, by wykrzyczeć mu te słowa prosto w twarz. – Uwięziłeś mnie!

Jego ciało było mokre od potu i już zaczynały pojawiać się dreszcze i duszności. Louis był na głodzie, ale nie mógł dostać kolejnej dawki przez jeszcze kilka dobrych godzin. Mitty mu powiedział, że jeśli zacznie dziać się coś złego i Louis będzie nalegał na kolejną porcję metadonu, najlepiej będzie jak Harry czymś go zajmie do czasu, aż dostanie swój lek. Z tym, że jak miał to zrobić, kiedy ten nie przestawał na niego krzyczeć? To już i tak było pieprzonym cudem świata, że i jemu nie puściły nerwy. Miał ochotę unieść głos i rozwalić coś w tym cholernie idealnym pokoju, ale sam sobie tego zabronił. Jeśli zaczną się kłócić, jeden z nich stąd wybiegnie i nieważne, który by to był, Louis zostałby bez nadzoru.

- Zgodziłeś się na metadon i musisz się przemęczyć – starał się do niego dotrzeć jakimiś racjonalnymi argumentami, ale jego nerwy były już na wyczerpaniu.

Wszystko w nim krzyczało, by się wyładował. Tego właśnie potrzebował, a kiedy się powstrzymywał to tak, jakby trzymał rękę z nożem w gniazdku elektrycznym, niezdolny do tego, żeby się odsunąć.

- Zgodziłem się na metadon, nie na pieprzoną opiekunkę! Sam nie wiesz, co robisz i mam ci z tym zaufać? Mam uwierzyć, że wszystkiego nie spieprzysz i nie poślesz mnie do grobu?!

- Staram się...

- Nie starasz! Torturujesz mnie jak każdego innego dnia. Patrzysz na moje cierpienie i się uśmiechasz, bo wiesz, że nie mogę przed tobą uciec. Trzymasz mnie w cholernej garści!

Harry mocno nabrał powietrza i policzył do dziesięciu. Potem z powrotem i jeszcze raz. Kiedy się na to godził, wiedział, że nie będzie łatwo. Mitty bardzo obszernie mu wyjaśnił z czym się to wiąże.

Osoba uzależniona powie i zrobi wszystko, by dostać to, czego chce.

Wtedy Harry uważał, że w swoim życiu nasłuchał się już tylu bzdur i wyzwisk od Louisa, że kolejne nie zrobią na nim żadnego wrażenia. Ale się mylił. Bo teraz Harry prawdziwie się martwił. Zależało mu na tym, żeby Louis wyszedł na prostą, a ten swoim zachowaniem szczał na jego starania.

SUCK IT & SEEWhere stories live. Discover now