Księga I: Rozdział 3

923 88 13
                                    

Moje siostry nie były zbyt chętne do pomysłu Neyry, chociaż i tak używam tutaj bardzo delikatnego określenia. Vikia wyraziła się o tym tak:

-Miałybyśmy zabijać małe króliczki? One są takie urocze!

-A myślisz, że rzeźnik ich nie zabija? – prychnęła Lise. – Poza tym my jesteśmy za młode, żeby wchodzić do lasu.

„Tak jak i ja jestem" – pomyślałam z goryczą.

-Chyba ci odbiło, jeżeli uważasz, że ubrudzę sobie dłonie – charknęła Alya. – Co ty sobie wyobrażasz? Że zrobisz ze mnie swoją służącą?

-Alya, uspokój się – zganiła ją Lise. Moja młodsza siostra miała twarz niemal jak wykutą z kamienia. – Nie wiem, czy zauważyłaś, ty leniwa krowo, ale Bonette zaharowuje się przy nas i w pracy, podczas gdy ty od dwóch lat skończyłaś szkołę. Pamiętasz jakie założenia miał plan mamy i Bonnie? Po ukończeniu szkoły mamy pomóc w domu, znaleźć pracę albo męża, a ty co? Sprowadzasz sobie facetów, nie ruszysz się do pracy i tylko obrażasz Bonette.

Stałam jak wmurowana. To był pierwszy raz, gdy którakolwiek z nich stanęła w mojej obronie. Alya też wydawała się zaskoczona. Jej piękna twarz pobladła i wykrzywiła się w grymasie.

-Jak ty się do mnie odzywasz? – wysyczała.

-A co? Mam ci to powtórzyć? Weź się do roboty, leniwa klucho. – Lise odwróciła do mnie twarz. – Z naszej strony możesz liczyć na pomoc w domowych obowiązkach. Gdy tylko wrócimy ze szkoły i ja i Vikia postaramy się pomóc.

-Dziękuję – szepnęłam chrapliwie.

-Na mnie nie licz – prychnęła Alya. Zarzuciła włosami i odeszła.

Spojrzałam się na Thalię.

-Przepraszam – powiedziała – ale... Ja nie dam rady. Nie potrafiłabym zabić zwierzęcia, ale pomogę ci w domu.

Skinęłam głową.

-To wciąż lepsze niż nic – westchnęłam. – Dziękuję – dodałam. – W takim razie sama się tym zajmę.

To zresztą powiedziałam Neyrze kolejnego dnia, gdy miała zaprowadzić mnie do swojego brata. Zaakceptowała moją decyzję, chociaż nie uważała jej za najlepszą.

-Przemęczysz się – powiedziała.

-Dam sobie radę – zapewniłam.

-Mam nadzieję, że wiesz, co mówisz.

-Dam sobie radę – powtórzyłam raz jeszcze.

-Trzymam cię za słowo – oznajmiłam. Wyciągnęła z koszyka jeden z kwiatów Lycoris i powąchała. – Chodźmy. Mój brat powinien już na nas czekać.

-Czy powinnam się obawiać twojego brata? – spytałam.

-Nie, to dobry chłopak. I łagodny.

Skinęłam głową.

-To dobrze, bo mogę nie być zbyt pojętną uczennicą.

-Daj spokój, na pewno dobrze ci pójdzie – zapewniła.

-Tak uważasz?

-Oczywiście. Poza tym bardzo inteligentna z ciebie dziewczyna. Zapamiętujesz wszystko, co opowiadam ci o ziołach.

-Dobra pamięć to nie to samo, co inteligencja.

-Tak. Zielarka powtarzała, że inteligencja to zdolność wykorzystania zdobytej wiedzy i jestem pewna, że ty to potrafisz. – Twarz Neyry rozjaśnił uśmiech. – Czy ty się czasem uśmiechasz, Bonnie?

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now