Księga I: Rozdział 6

774 86 8
                                    

Gdy obudziłam się rano, Wilk dalej otaczał mnie swoim ciałem, ale sam nie spał. Przyglądał mi się z czułością w oczach.

Zamruczał, gdy zobaczył, że już nie śpię.

-Dzień dobry – powiedziałam i przeciągnęłam się. – Jak minęła ci noc, Wilku?

Znów zamruczał.

-Dlaczego nie zmienisz się w człowieka, Wilku? – spytałam. – Chciałabym usłyszeć twój głos, piękna bestio.

Poruszył barkami w odpowiedzi, a potem podniósł się z ziemi. Gdy ja wstałam, zauważyłam, że byłam wzrostu jego przedniej łapy.

-Jak chcesz, bestio – powiedziałam. – Bądź Wilkiem, ile tylko zapragniesz. – Przygładziłam tunikę. – Zechcesz mnie odprowadzić do babci?

Wilk uniósł brwi.

-No co, nie patrz tak na mnie. Mam dziś wolny poranek. W niedzielę wszyscy chodzą na kapłaństwa i praca zaczyna się popołudniem.

Skinął łbem.

-No to chodźmy – zarządziłam. Nie uznałam za potrzebne, żeby się przebierać. Z jakiegoś powodu tamtego dnia nawet na moment nie chciałam odchodzić od Wilka.

Nie szliśmy przez miasto, żeby nie przyciągać wzroku tych, którzy odpuścili sobie niedzielne kapłaństwa.

-Wiesz, bestio, byłam wczoraj z Halterem w piekarni – powiedziałam. – I... Ludzie uważają, że mnie i jego coś łączy. Zupełnie tak jakby taka dziewczyna jak ja mogła być z kimś takim jak on. Zupełnie jakbym mogła być dla kogoś cenna.

Wilk prychnął. „Nie gadaj głupot" – zdawało się mówić jego spojrzenie.

-Ale tak się czuję – upierałam się. – Nie mam pieniędzy ani skończonych dobrych szkół. Mój narzeczony uważam mnie za zło konieczne tego świata i jest ze mną z litości, a siostry widzą we mnie służącą... Może poza Lise, ale Alya? Alya mnie nienawidzi. I... I jak ktokolwiek miałby chcieć ze mną być, skoro nawet ktoś taki jak Even, ktoś na czyją myśl jest mi niedobrze, uważa za szczyt dobrodziejstwa, że się ze mną wiąże.

Wilk znów prychnął.

-Tobie łatwo mówić. Na pewno jesteś przystojny i mnóstwo Wilczyc za tobą szaleje.

Skinął łbem.

-A byłbyś w stanie spojrzeć na kogoś jak ja? Tak szczerze, Wilku? Byłbyś w stanie pokochać kogoś mojego rodowodu?

Znów skinął łbem, a ja roześmiałam się. Po raz pierwszy od dawna moja klatka piersiowa drżała od śmiechu.

-Och, bestio, nawet nie wiesz, ile bym dała, żeby móc być twoją, a nie Evena. – Przybliżyłam się do boku Wilka, żeby móc poczuć jego ciepło. – Bestio, czy mógłbyś mnie stąd zabrać? Tak daleko, żebym nie musiała myśleć o troskach. Zrobiłbyś to dla mnie?

Wilk kiwnął głową.

W zasadzie nie wiedziałam skąd brały się moje myśli. Jednego dnia byłam naprawdę zmotywowana do pracy – wierzyłam w to, że mi się uda. Miałam wyprowadzić mnie i moją rodzinę na prostą, albo i lepiej – ruszyć po równi pochyłej prosto do szczęścia.

A potem nadchodził dzień jak ten, gdy przypominało mi się, co będę musiała oddać za to pozorne szczęście. Robiło mi się niedobrze na myśl o kolejnych miesiącach pracy, na myśl o tym, że nigdy nie będę mogła usiąść przy książce i poczytać, zagłębić się w tajniki zielarstwa. Nigdy nie będę podróżować ani cieszyć się moim życiem. W takich chwilach chciałam rzucić to wszystko. Pragnęłam wyjechać do dalekich krain, zostawić siostry samym sobie.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now