Księga I: Rozdział 18

573 64 8
                                    

Siostry opowiadały, że po śmierci nic cię nie boli. Odchodzą wszystkie choroby, ból i troski – oczywiście pod warunkiem, że byłeś dobrym człowiekiem. Ode mnie jednak nie odszedł ból, a nawet się nasilił, a do tego było mi niewymownie zimno, chociaż czułam też pewne źródło ciepła.

Z wysiłkiem otworzyłam oczy, zastanawiając się, które bóstwo ujrzę... Zobaczyłam jednak Dentego przy ognisku, który zapewne wyłowił mnie z rzeki.

-Jesteś upartym głupcem – powiedziałam.

-Tylko dbam o przyjaciela – odpowiedział.

-Sprowadzając mnie do zamku, możesz go zabić... – Z niemałym wysiłkiem dźwignęłam się z ziemi, ale nie zbliżyłam się do ogniska. – Ty sam mogłeś stać się nosicielem choroby przez kontakt ze mną.

-Nosicielem czego?

-Krwawej gorączki.

-Ta choroba... Ona dotyczy ludzi.

-To dlaczego Horan na nią choruje? – spytałam. – To że póki co dotyczy to tylko jednego z was, nie znaczy to, że nie może zachorować nikt inny.

-Obiecałem Lupusowi, że cię sprowadzę... Zależy mu na tobie.

-Zależy mu na mnie, bo przypominam mu Bonette. Mnie zna ledwie od miesiąca. Nie warto ryzykować życia dla biedaczki z ludzkiej wioski, nawet jeżeli wyglądam jak panna z dobrego domu.

Dente roześmiał się, ale nie był to wesoły przyjemny śmiech.

-Gadasz głupoty. – Dente wstał od ogniska, dzięki czemu mogłam dojrzeć, że był ranny. Prawą nogę miał przewiązaną materiałem przesiąkniętym krwią.

Ruszył w moją stronę, ale tym razem się nie cofnęłam.

-To poważne?

-Nie wiem... Nie jesteśmy już na terytorium Wilków – powiedział. – Ktoś do mnie strzelał... Chyba z łuku i rana nie chce przestać krwawić.

-Trzeba to odkazić – powiedziałam. – I wyciągnąć srebro z rany, żeby się zasklepiła... Widziałeś gdzieś w okolicy rośliny odkażające?

-Nie znam się na kwiatach. Poza tym nie da się nas zakazić.

-Da się... Nawet jeżeli nie dostaniesz sepsy to przez otwartą raną możesz się zarazić krwawą gorączką. Thalia o tym opowiadała... Zarazić można się poprzez kontakt z krwią, stosunek płciowy i drogą kropelkową.

-Skąd to wszystko wiesz, skoro nigdy nie byłaś w szkole? – spytał Dente.

-Słucham tych, którzy w tych szkołach byli – odparłam. – Zostań tutaj, a ja poszukam czegoś, żeby ci pomóc.

-Mowy nie ma. Znów uciekniesz.

-Nie ucieknę – obiecałam. – Nie ucieknę dopóki ci nie pomogę, ale potem naprawdę powinieneś pozwolić mi...

-Umrzeć? – dokończył za mnie. – Nie mogę ci na to pozwolić.

-A powinieneś. Zaraz wracam – powtórzyłam, ruszając w las. Zastanawiałam się, w której części ludzkiego królestwa nas wyrzucono. Jeżeli dobrze się orientowałam to rzeka biegła w kierunku mojej wioski, więc może wyrzuciło mnie niedaleko domu. Las rzeczywiście wydawał się znajomy i aż kusiło mnie, żeby pójść do sióstr... Poszukać Ney i Haltera. Tak bardzo chciałabym móc im powiedzieć, że byłam zdrowa... No może nie zdrowa, ale cała.

Mój wzrok padł na niewielki błękitny kwiat, który wystawał spod warstewki śniegu. Uśmiechnęłam się triumfalnie i wykopałam roślinkę. Z delikatnym znaleziskiem wróciłam do Dentego.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now