Księga I: Rozdział 9

752 79 10
                                    

Obudziłam się bardzo zdziwiona. Byłam pewna, że umarłam i znalazłam się w zaświatach, ale po śmierci chyba nie powinnam czuć bólu w każdym centymetrze mojego ciała.

Jęknęłam głośno. Chciałam złapać za głowę, ale ramię przeszył mi okropny ból. Zagryzłam wargi, żeby nie krzyknąć.

Ktoś dźgnął mnie palcem w pierś. Wypuściłam z siebie i sapnęłam, czując się jakby ktoś wepchnął mi nóż między żebra.

-Wstała? – warknął ktoś z mocnym akcentem.

Zmusiłam się, żeby otworzyć oczy, chociaż miałam wrażenie jakby były zrobione z ołowiu. Na szczęście po dłuższej chwili siłowania z samą sobą udało mi się otworzyć oczy. Niemal natychmiast oślepiło mnie jaskrawe światło.

Syknęłam i zakryłam oczy, co jednocześnie przywołało ból w ramieniu.

Ktoś znów mnie szturchnął, a potem zerwał ze mnie kołdrę. Moje ciało ogarnął mało przyjemny chłód.

-Wstawać! – polecił ktoś nieprzyjemnie.

Z głośnym jękiem zwlekłam się z miękkiego łóżka i spojrzałam wprost na kobietę naprzeciwko mnie. Była bardzo wysoka – wyższa ode mnie o dwie głowy. Wyglądała na w miarę młodą – przypominała zadbaną trzydziestolatkę. Czarne włosy miała upięte ciasno w kok na czubku głowy. Wąska, trochę końska twarz była opalona, a skośne ciemne oczy lustrowały mnie od stóp do głów.

Kobieta poprawiła beżową suknię, w która była ubrana i spojrzała na mnie, wyginając usta w podkówkę. Powiedziała coś w języku, którego nie znałam, a kobiety, które przybyły z nią zarechotały. Tylko jedna – trochę pyzowata z luźno rozpuszczonymi szarymi włosami spuściła wzrok i zarumieniła się.

-O co chodzi? – zapytałam.

Kobieta uderzyła mnie w twarz. Sapnęłam zaskoczona.

-Nie odzywać się, jak my nie pytać – warknęła.

Dotknęłam policzka.

Świetnie, pomiatała mną kobieta, która nawet nie potrafiła mówić w moim języku. Czyż nie mogło być gorzej? Jak nie siostry to teraz jakaś wariatka.

-Ty zrozumiała?

-Tak, zrozumiała – burknęłam.

-Dobrze. Ty siadać.

Usiadłam.

Nie rozumiałam, dlaczego kazała mi wstać. Jeżeli tylko po to, żebym miała usiąść, to było to bez sensu. Miałam nadzieję, że pod tym wszystkim chował jakiś misterny plan, a nie tylko próba popisania się siłą.

Chciałam ją o to zapytać, ale obawiałam, że znów mogłaby mnie uderzyć. I bez tego byłam obolała.

-Ty teraz należeć do król – powiedziała kobieta.

-Ja należeć to kto? – spytałam. – Znaczy... Do kogo należę?

-Do król! – krzyknęła kobieta.

-Jaki król?

Zamachnęła się. Skuliłam się w sobie, ale uderzenie nie nadeszło. Zamiast tego tamta pulchna dziewczyna przytrzymała dłoń kobiety i powiedziała:

-Ine bilmek eksplike.

Agresorka skinęła głową, a potem odsunęła się ode mnie.

-Ja teraz będę tłumaczyć – powiedziała dziewczyna. Prawie w ogóle nie było słychać obcego akcentu w jej głosie. – Ta kobieta to Ana, jest piastunką niewolnic.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now