Gdy tylko wróciłam do pokoju, Puella obrała sobie za cel wypytanie mnie na temat śniadania z rodziną królewską.
-Było dobrze – zapewniłam. – Tylko Luke... On jest dziwny.
-Książę Luke?
-Ten sam. Cały czas czepiał się o coś Lupusa. Zachowuje się jak rozwydrzony nastolatek.
-Książę Luke? Niemożliwe! To najmilsza osoba w pałacu. Jest taki uroczy i... i przystojny...
-Puello?
-Tak?
-Czy ty nie podkochujesz się w księciu?
Policzki dziewczyny przybrały kolor głębokiej purpury.
-Nie! Oczywiście, że nie! Ja... Nigdy nie śmiałabym...
-Hej, hej, to nic złego.
-Nie?
-Nie, oczywiście, że nie. Miłość to nie jest coś, co patrzy na status. Ludzie – owszem. Dobierają się pod względem tego jak bardzo mają wypchany portfel, ale nasze serce nie patrzy w ten sposób.
Puella westchnęła.
-Książę pewnie niedługo znajdzie sobie jakąś szlachciankę i odejdzie z pałacu – powiedziała.
-To może spróbuj... go przekonać, żeby został.
-Ja? Ja jestem tylko służącą.
-A ja jestem tylko śmiertelną biedaczką, a jeszcze dziś rano twierdziłaś, że mogę zawładnąć sercem króla.
-Bo możesz... Nie widzisz tego, co my.
-Nie o to mi chodzi. Jeżeli ja mogę zrobić coś takiego, to na wymiociny tytana, ty też możesz!
Puella zachichotała.
-Moja koleżanka tak mówiła. Wymiociny tytana.
-Myślałam, że Wilki mają inną religię.
-Nie jestem Wilkiem z urodzenia – wyjaśniła. – Pół wieku temu weszłam do lasu dl zakładu i tu trafiłam. Strasznie się wtedy darłam, ale nikt nie zrobił mi krzywdy.
-Kto cię zabrał?
-Książę Luke, a któżby inny? Gdybym trafiła na innego Wilka pewnie rozszarpałyby mnie na strzępy. A to on sprowadził mnie do pałacu, a gdy podrosłam przyjęłam ich wiarę, język i dałam się przemienić.
-Mieszkałaś w wiosce za lasem?
-Tak. Takiej niewielkiej.
-Moja babcia stamtąd pochodzi. Mówiła, że jej sąsiadka weszła kiedyś i ją zjedli.
-Masz na myśli Colline?
-Tak. Tak ma na imię moja babcia!
-Och, to ona mówiła o wymiotach tytanów!
-Jesteś przyjaciółką mojej babci?!
To chyba nie powinno mnie aż tak szokować. W przeciągu ostatnich kilku dni wydarzyło się sporo niesamowitych rzeczy i fakt, że spotkałam tutaj przyjaciółkę z dzieciństwa babci nie powinna być aż tak... zaskakująca.
-Co u niej słuchać? Zdrowie jej dopisuje? – spytała.
-Tak, chyba tak... Ale może czuć się słabiej, w końcu ostatnio pochowała córkę, a teraz jeszcze ja... Nie najlepiej, sama przyznaj.
-Racja. A jak jej się życie ułożyło?
-Chyba nieźle. Ma sporą rodzinę. Chyba z miliard córek i synów, którzy się porozjeżdżali po świecie i ani myśleli nam pomóc, gdy szlag jasny trafił nasz majątek. Babcia wydała moją mamę z niezłego kupca i długi czas mieszkaliśmy w stolicy, dopiero gdy straciliśmy wszystko babcia sprzedała dom, żeby nas wydostać z długów i zamieszkała w domku z jedną izbą, a potem my też sprowadziłyśmy się do wioski. Ma całkiem spokojne życie, zwykle czas spędza na wędzeniu nalewki.
YOU ARE READING
Czerwony Kapturek: Lycoris
FantasyNiech bogowie bronią tych, którzy przed ukończeniem siedemnastu lat postanowili wejść do Lasu. To jedyna zasada, której mieli przestrzegać mieszkańcy wioski. Ceną za złamanie jej była śmierć w paszczy bestii - nazywanej przez wielu Wilkiem. Czasem j...