Księga I: Rozdział 12

733 76 24
                                    

Gdy tylko wróciłam do pokoju, Puella obrała sobie za cel wypytanie mnie na temat śniadania z rodziną królewską.

-Było dobrze – zapewniłam. – Tylko Luke... On jest dziwny.

-Książę Luke?

-Ten sam. Cały czas czepiał się o coś Lupusa. Zachowuje się jak rozwydrzony nastolatek.

-Książę Luke? Niemożliwe! To najmilsza osoba w pałacu. Jest taki uroczy i... i przystojny...

-Puello?

-Tak?

-Czy ty nie podkochujesz się w księciu?

Policzki dziewczyny przybrały kolor głębokiej purpury.

-Nie! Oczywiście, że nie! Ja... Nigdy nie śmiałabym...

-Hej, hej, to nic złego.

-Nie?

-Nie, oczywiście, że nie. Miłość to nie jest coś, co patrzy na status. Ludzie – owszem. Dobierają się pod względem tego jak bardzo mają wypchany portfel, ale nasze serce nie patrzy w ten sposób.

Puella westchnęła.

-Książę pewnie niedługo znajdzie sobie jakąś szlachciankę i odejdzie z pałacu – powiedziała.

-To może spróbuj... go przekonać, żeby został.

-Ja? Ja jestem tylko służącą.

-A ja jestem tylko śmiertelną biedaczką, a jeszcze dziś rano twierdziłaś, że mogę zawładnąć sercem króla.

-Bo możesz... Nie widzisz tego, co my.

-Nie o to mi chodzi. Jeżeli ja mogę zrobić coś takiego, to na wymiociny tytana, ty też możesz!

Puella zachichotała.

-Moja koleżanka tak mówiła. Wymiociny tytana.

-Myślałam, że Wilki mają inną religię.

-Nie jestem Wilkiem z urodzenia – wyjaśniła. – Pół wieku temu weszłam do lasu dl zakładu i tu trafiłam. Strasznie się wtedy darłam, ale nikt nie zrobił mi krzywdy.

-Kto cię zabrał?

-Książę Luke, a któżby inny? Gdybym trafiła na innego Wilka pewnie rozszarpałyby mnie na strzępy. A to on sprowadził mnie do pałacu, a gdy podrosłam przyjęłam ich wiarę, język i dałam się przemienić.

-Mieszkałaś w wiosce za lasem?

-Tak. Takiej niewielkiej.

-Moja babcia stamtąd pochodzi. Mówiła, że jej sąsiadka weszła kiedyś i ją zjedli.

-Masz na myśli Colline?

-Tak. Tak ma na imię moja babcia!

-Och, to ona mówiła o wymiotach tytanów!

-Jesteś przyjaciółką mojej babci?!

To chyba nie powinno mnie aż tak szokować. W przeciągu ostatnich kilku dni wydarzyło się sporo niesamowitych rzeczy i fakt, że spotkałam tutaj przyjaciółkę z dzieciństwa babci nie powinna być aż tak... zaskakująca.

-Co u niej słuchać? Zdrowie jej dopisuje? – spytała.

-Tak, chyba tak... Ale może czuć się słabiej, w końcu ostatnio pochowała córkę, a teraz jeszcze ja... Nie najlepiej, sama przyznaj.

-Racja. A jak jej się życie ułożyło?

-Chyba nieźle. Ma sporą rodzinę. Chyba z miliard córek i synów, którzy się porozjeżdżali po świecie i ani myśleli nam pomóc, gdy szlag jasny trafił nasz majątek. Babcia wydała moją mamę z niezłego kupca i długi czas mieszkaliśmy w stolicy, dopiero gdy straciliśmy wszystko babcia sprzedała dom, żeby nas wydostać z długów i zamieszkała w domku z jedną izbą, a potem my też sprowadziłyśmy się do wioski. Ma całkiem spokojne życie, zwykle czas spędza na wędzeniu nalewki.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now