Luka i Puella zazwyczaj wymykali się gdzieś na swoje schadzki, jednak tym razem postanowili zostać w pokoju młodego księcia.
– Czuję się zawiedziona – skomentowałam. – Zazwyczaj robią coś ciekawego.
Zrezygnowana oparłam się o ścianę i spojrzałam na Dentego. Ten uśmiechał się łagodnie.
– A co takiego robili normalnie? – spytał.
– Wymykali się gdzieś. Raz obserwowałam, jak zebrali kwiaty, które kwitną zimą i zrobili z nich wianki. To było urocze.
– Czy Lupus nie po tym szukał winnego, który rozwalił mu ogród?
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
– Owszem – przyznałam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Chwycił ją, a potem ucałował jej grzbiet. – Skoro oni postanowili spędzić tę noc w pościeli, to co my będziemy robić?
– Możemy zrobić to samo. Jest dosyć późno, a tobie przyda się trochę snu.
Skinęłam głową. Mogłam zgodzić się na tę propozycję, tym bardziej, że w najbliższym czasie powinnam dbać o swoje zdrowie.
Ojciec nie wiedział, że w trakcie sztormu wymknęłam się na dziób statku. Załoga też się tym nie przejmowała – niektórzy pewnie nawet woleliby, żebym się utopiła, bo kobieta na pokładzie to pech.
Lupus uważał, że to zaściankowe.
A mnie to było obojętne.
Nie bałam się śmierci, a wszelkie niebezpieczeństwo mnie fascynowało. Nic nie sprawiało mi takiej radości, jak wychylenie się za burtę i obserwowanie fal rozbijających się o statek. Krople deszczu odbijały się od pokłady i uderzały o moją twarz, morze ryczało wściekle, a niebo przecinały błyskawice...
Nigdy nie widziałam niczego piękniejszego od tego krajobrazu.
– Bonnette, to niebezpieczne być tu teraz – usłyszałam za sobą głos Lupusa. Odwróciłam się do niego i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
– Ale ja się nie boję – odparłam.
– A powinnaś. – Lupus wziął mnie na ręce. Objęłam go ramionami za szyję. – W każdej chwili mogłaś wypaść za burtę.
– I co? – Niebo nad nami przecięła błyskawica. Zaczerpnęłam tchu z zachwytu nad tym widokiem. – To wszystko jest tak piękne.
– Wiem, Bonette, wiem... Ale powinnaś pomyśleć też o innych.
– Przecież tobie nic się nie stanie. Ani tacie.
– Stracimy ciebie, a to wystarczająco. Nie mogę mówić za innych, ale ja nie wiem, co bym ze sobą zrobił, gdybym cię stracił. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale najwidoczniej powinnam. Jeżeli Lupus chociaż trochę kochał mnie tak bardzo jak ja jego, to nie powinien chcieć żyć w świecie beze mnie. Ja na pewno nie chciałam bez niego
– Wracajmy pod pokład – zadecydowałam, obiecując sobie w duchu, że ostatni raz narażałam się na niebezpieczeństwo.
Obudziłam się w środku nocy, czując coś, czego do tej pory nie doświadczyłam. To było pierwsze wspomnienie Bonette, które uznałam za swoje – a wewnątrz pamiętałam też to uczucie miłości, którym darzyłam Lupusa. Wiedziałam, że jako dziecko nie obchodziły mnie jego tajemnice, a zbrodnie, o których wiedziałam, nie robiły na mnie wrażenia. Liczyło się tylko to, żeby on był przy mnie.
YOU ARE READING
Czerwony Kapturek: Lycoris
FantasyNiech bogowie bronią tych, którzy przed ukończeniem siedemnastu lat postanowili wejść do Lasu. To jedyna zasada, której mieli przestrzegać mieszkańcy wioski. Ceną za złamanie jej była śmierć w paszczy bestii - nazywanej przez wielu Wilkiem. Czasem j...