Księga I: Rozdział 30

303 36 34
                                    

Tego popołudnia, gdy wszyscy czekaliśmy na wybudzenie Horana, Dente zamknął się w gabinecie. Nie chciał z nikim rozmawiać, a gdy sama próbowałam się wkręcić, wyprosił mnie. Oczywiście zrobił to niesamowicie delikatnie.

– Przysięgam, że nic nie sprawiłoby mi takiej radości, jak spędzenie z tobą czasu, ale mam sporo roboty do nadgonienia – oznajmił. – Teraz skupię się na tym najlepiej.

– Teraz? Gdy Horan leży nieprzytomny?

– Tak... Chcę oderwać się od zmartwień i wykorzystam do tego pracę.

– Ja też mogę oderwać cię od zmartwień – zapewniłam, przywdziewając na twarz najsłodszy uśmiech.

– Bonnie... Jutro. Jutro jestem cały twój, ale jak tego nie zrobię, to Lupus mnie zwolni. Przepraszam.

– Nie przepraszaj, głuptasie. To twoja praca, nie mogę cię odrywać od obowiązków. Wrócę jutro – obiecałam. Chwyciłam go za kołnierz koszuli i przyciągnąłem do siebie, ale Dente szybko się wykręcił z mojego uściska. Zauważyłam, że spojrzał na coś za mną, więc się odwróciłam, ale zobaczyłam tylko młodą dziewczynę w stroju służącej. Dopiero po sekundzie zorientowałam się, że ona mijając nas, gapiła się na mnie.

– Do zobaczenia jutro – powiedział Dente. Pocałował mnie w skroń i zamknął drzwi. Usłyszałam jeszcze, jak je zakluczył.

Nie rozumiałam, co się stało. Nie sądziłam, żeby Dentemu spieszyło się aż tak, żeby nie mógł nawet mnie pocałować.

A co jeżeli właśnie to się teraz zaczynało? Co jeżeli on poczuł, że byłam jego własnością już teraz i nie miał już potrzeby, żeby okazywać mi uczucia?

Dokładnie to wszystko obserwowałam w związkach najstarszej z sióstr. Najpierw jej chłopacy czuli się zbyt pewni w związku, potem znajdywali sobie kochanki, przestawali okazywać czułość siostrze, a potem już nawet nie ukrywali się z brakiem szacunku do niej, więc ona ich przeganiała.

Tamta służąca była ładna – o wiele ładniejsza ode mnie. Może gapiła się na nas, bo była zazdrosna?

Może Dente uznał mnie za zbyt nachalną i przez to zdążyłam mu się znudzić. Alya zawsze powtarzała, że gdy mężczyzna się nudzi kobietą, to szuka sobie kolejnych.

Co jeżeli ona była tą kolejną?

Wszystkie te wątpliwości mnie nie opuściły do końca dnia, a potem, gdy nadeszła noc nawet się nasiliły.

Mój zazdrosny umysł sam się zatruwał, przypominając mi o tych wszystkich razach, gdy wściekła Alya wracała do domu i zwierzała się dziewczynom z kolejnego zawodu miłosnego.

– Masz szczęście – powiedziała mi kiedyś. – To oczywiste, że ty i Even nie będziecie się kochać, ale to i lepiej. Przynajmniej będziecie mieć to gdzieś, gdy nakryjecie się z kochankami.

Szczerze powiedziawszy wtedy liczyłam na to, że Even będzie miał tyle kochanek, że na mnie nie będzie zwracał uwagi, ale teraz ta sytuacja była inna. Byłam zakochana i przerażona tym, że Dente zainteresował się kimś innym.

Nienawidziłam tego uczucia bezsilności i beznadziei – tej niepewności.

Męcząc się z własnymi myślami, postanowiłam przejść się po pałacu w poszukiwaniu kogoś, kto przyniósłby mi wodę z kuchni. Wciąż miałam w głowie prośbę Lupusa, żebym nie chodziła sama do kuchni i o wszelkie rzeczy stamtąd prosiła służbę.

Na nocnej zmianie w pałacu było niewiele osób. Nawet kucharze zjawiali się po prostu kilka godzin przed śniadaniem.

W końcu po długich poszukiwaniach udało mi się zdobyć upragnioną szklankę wody i wracając, musiałam przejść obok gabinetu Dentego, ale w gruncie rzeczy zatrzymałam się obok niego, słysząc w środku głosy.

– Nie mam zamiaru się powtarzać, Mariso – odezwał się Dente.

– A cóż ja takiego robię, mój słodki? – odparła jakaś kobieta. Głos miała uroczy, bardzo delikatny, ale mnie wwiercał się w mózg.

Kimkolwiek była, dlaczego tak się do niego zwracała?

– Przez twoje zachowanie ludzie zaczynają o nas plotkować.

Plotkować o nich... O nich?

Dlaczego ktokolwiek miałby plotkować o tej dwójce? Przecież Dente nie zadawał się z innymi kobietami niż ja i Ira. Nawet z Puellą nie rozmawiał – ba, nawet nie miał ku temu okazji.

– Przecież ja nic nie robię. Pracuję sobie tylko...

– I nie trzymasz gęby na kłódkę.

Kobieta parsknęła perlistym śmiechem.

– Wstydzisz się mnie? – spytała. – Nie chcesz, żeby o naszej relacji dowiedziała się Bonette, co?

Wycofałam się kilka kroków, potem jeszcze kilka kolejnych, aż rzuciłam się biegiem do swojego pokoju. Przebierałam nogami tak szybko, jakbym przed czymś uciekała i dopiero, opierając się o drzwi w swojej sypialni zrozumiałam, że goniła mnie prawda.

Tam była kolejna dziewczyna.

Moje palce coraz mocniej zaciskały się na szklance, gdy do mnie docierało, że straciłam Dentego, a wcale tego nie chciałam.

Szkło pękło mi w dłoniach, raniąc skórę, ale prawie w ogóle tego nie poczułam, bo nigdy nie czułam się tak smutna, jak wtedy.

Nie mogłam myśleć, oddychać, uspokoić rozkołatanego serca. W głowie wciąż miałam tylko słodki głos dziewczyny z gabinetu, który wbił się w moje serce niczym najlepszej jakości sztylet.

Osunęłam się powoli na podłogę i wlepiłam spojrzenie w nocne niebo, które powoli przechodziło w brzask.


Jak myślicie, co wasza zła Catt zaplanowała? Ponieważ ostatnio mózg mi paruje z przepracowania, to liczę na to, że zrobicie mi prezent i podzielicie się swoimi przemyśleniami/teoriami, co do tego, co Wam zaserwuję w kolejnych rozdziałach.

I wybaczcie, że tak krótko, ale dosłownie mogę pisać tylko między 2 a 3, jeżeli szczęście dopisze :/

Wasza Catt

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now