Rozdział 8

7.7K 394 23
                                    

Abigail

Podróż trwała od kilku dni. Niezmiernie długich dni. Większość czasu zajmowało mi spanie oraz podziwianie moich towarzyszy. Nasza grupka nie należała do rozmownych. Niełatwo też znaleźć neutralny temat do rozmowy. Zwłaszcza, że istniało ryzyko bycia podsłuchiwanym. Z tego też powodu naszą najdłuższą rozmowę stanowiło przedstawienie się. Szczerze mówiąc niektórych imion już nie pamiętam.

Na ogół panowała cisza. Czasem ktoś się odezwał, zapewne mając już dosyć milczenia. Rozmowy jednak nie trwały długo. Najczęściej poruszano temat wiezienia. Pogawędki szybko się jednak kończyły. Nikt nie chciał zbyt wiele powiedzieć. Pewnie z obawy, że powie za dużo i ktoś mógłby to wykorzystać przeciw niemu. Ile też można gadać o tym samym.

Najciekawszym momentem w ciągu dnia było dostawanie jedzenia. Przez krótką chwilę mogliśmy wyjrzeć na zewnątrz. Do miłych odmian należało zjedzenie czegoś normalnego zamiast papki, którą karmiono mnie przez kilka ostatnich miesięcy. Zastanawiałam się nad ucieczką. Po przemyśleniu wszystkich opcji uznałam, że nie ma to większego sensu. Nawet gdyby jakimś cudem udało mi się wydostać z pojazdu, pozostaje problem co dalej. Nie mam przecież gdzie uciec. Nie mogę też zapominać o kundlach, które od razu rzuciłyby się w pogoń za mną. Z tego, co wiem, jest ich co najmniej czwórka. Gdybym miała jakąkolwiek broń, mogłabym spróbować. Tylko skąd wziąć broń? Z resztą zastanawianie się nad tym nie ma większego sensu. Zwłaszcza, że z jakiegoś powodu zostaliśmy przykuci do ławek, na których siedzimy. Ucieczka jest wręcz niemożliwa.

Mój wzrok wędruje po twarzy dziewczyny siedzącej naprzeciw mnie. Z tego, co pamiętam, ma ona na imię Lisa. Podziwiam jej piękne, rude włosy opadające na ramiona. Swoimi piwnymi oczami uparcie wpatruje się w podłogę. Brwi nadają łagodności twarzy. Jej drobny nosek zdobią piegi. Pod nim znajdują się małe, jasnoróżowe usta. Całość znajduje się na idealnie okrągłej twarzy. Dziewczyna jest bardzo chuda. Możnaby powiedzieć, że aż za chuda. Tak jak każdy tutaj. Lisa nie jest wysoką osobą. Jest wręcz niższa ode mnie. Odziana jest w szary strój więzienny zakrywający całe ciało. Z jakiegoś powodu ktoś zadbał, by oświetlenie tutaj było podobne do tego w izolatce, więc bez problemu mogę wszystko zobaczyć.

Od kilku dni staram się zapamiętać wygląd wszystkich siedmiu osób znajdujących się ze mną. To o wiele lepsze zajęcie od rozmyślania. Nie wiem czemu, ale nie mogę przestać myśleć o alfie. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale mam nadzieję, że to minie. Nie będę przecież myśleć o nim do końca życia, prawda? Nawet nie znam jego imienia...

Potrzebuję czymś zająć umysł. Inaczej znowu będę o nim myśleć. Błądzę wzrokiem. Zatrzymuję go tym razem na na wysokim i bardzo chudym chłopaku. Wydaje mi się, że ma na imię Tom. Jest najstarszy z nas wszystkich. Ma 21 lat. Niesforne włosy koloru złota opadają mu na czoło. Pod krzaczastymi brwiami znajdują się bursztynowe oczy tępo patrzące przed siebie. Mogłoby się wydawać, że ich właściciel jest w innym świecie. Haczykowaty nos dodaje twarzy charakteru. Pod nim znajdują się usta, których mogłaby pozazdrościć niejedna kobieta. Jego twarz jest owalna.

Nagle ciężarówka się zatrzymuje. Drzwi się otwierają, a do środka wchodzi ośmiu strażników. Pewnie już jesteśmy na miejscu. Odkuwają nas od ławek i wyprowadzają z pojazdu. Rozglądam się po okolicy. Gdzie ja jestem? Na pewno nie w jakimś mieście. Tu jest zdecydowanie za ładnie na miasto. Nie otacza ich też ogromny mur z uzbrojonymi strażnikami na szczycie. Znajduje się tu kilkanaście trzypiętrowych budynków pomalowanych na ciemnożółty kolor wpadający w pomarańczowy. Ściany są porośnięte pnączami. Każdy budynek ma co najmniej jeden balkon. Po raz pierwszy widzę budynki, z których farba nie odpada.
Znajdujemy się przy murze. Jesteśmy prowadzeni do budynku znajdującego się na skraju tego miejsca. Różni się ono od innych. Jest jednopiętrowe i pomalowane na szaro. Przy wejściu znajdują się strażnicy. Czy każde więzienie musi być szare?

Prowadzą nas do środka. We wnętrzu znajduje się pomieszczenie z pięcioma stalowymi drzwiami. Przy każdych znajduje się klawiatura numeryczna, zapewne do wpisania kodu. Strażnicy każą nam odwrócić się tyłem do jednych z drzwi. Tylko po co? Nie sądzę, by ktoś zapamiętał ten kod.

Drzwi się otworzyły. Jedyne, co jestem w stanie dostrzec, to schody prowadzące w dół. Serio, będą nas trzymać w piwnicy? Czy my wyglądamy na szczury?

Kierujemy się schodami w dół. Im niżej, tym bardziej można się poczuć jak w domu. Można dostrzec coraz więcej odpadającej ze ścian farby. Sufit jest pokryty grzybem. Warunki wręcz podobne do tych panujących w domu. Nie dziwi mnie to. Dla wilków jesteśmy nikim, więc co ich obchodzą warunki, w jakich będziemy przebywać?

Jesteśmy coraz bliżej kolejnych metalowych drzwi. Słychać tylko kroki i okazjonalnie kapiącą wodę. Przy drzwiach stoją dwaj strażnicy, którzy już je otwierają, tym razem za pomocą klucza. Jesteśmy wprowadzani do środka. Drzwi za nami zamykają się ze zgrzytem. Wewnątrz jest co najmniej dwadzieścia pojedynczych cel oddzielonych od siebie grubymi ścianami. Zaraz, pojedynczych? To nie może być prawda. Nie mogę być sama w celi. Ostatnio zaczynałam wariować. Potrzebuję kogoś. Kogokolwiek. Nie mogę zostać sama z moimi myślami. W tym momencie zarzymuję się. Strażnik prowadzący mnie do celi spojrzał na mnie ze znudzeniem. Co ja wyprawiam? Powinnam się ruszyć. Niestety nie mogę tego zrobić. Moje nogi jakby wrosły w podłogę. Strażnik ze znudzeniem ciągnie mnie za ramię do celi. Tylko tyle? Żadnych wyzwisk, gróźb czy pobicia? Tego bym się najbardziej spodziewała. Strażnik jednak wrzucił mnie do celi i w niej zamknął. Jest ona trochę większa od izolatki. Nie różni się niczym innym. No może jeszcze tym, że zamiast śladów pazurów na ścianie znajduje się plama krwi wielkości dłoni.

Znów jestem sam na sam z moimi myślami. Super. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na przesłuchanie. I że nie zwariuję w tej celi. Chociaż czy to ma znaczenie? Na pewno nie wyjdę stąd żywa. Obym nie musiała długo czekać na śmierć.

Mój kochany wroguWhere stories live. Discover now