Rozdział 9

7.3K 360 29
                                    

Helios

Jechaliśmy kilka dni. Na szczęście jesteśmy już w bazie. Prawdę mówiąc, według mojego planu powinniśmy tu być przedwczoraj. Niestety jak zwykle coś mi w życiu nie wyszło. Szkoda, że wilkołaki też muszą czasem spać i coś zjeść. Gdyby nie to, to byśmy się wyrobili z terminem. Mimo bycia najpotężniejszym gatunkiem na świecie, dalej mamy potrzeby fizjologiczne. Na myśl, że coś nas łączy z ludźmi, odczuwam wstręt. Przecież są to bardzo słabe istoty. Do tego śmierdzą. Dobra, zdarzają się wyjątki. Jak na przykład pewna brązowowłosa dziewczyna... Mógłbym wdychać jej zapach godzinami.
Jak widać niemyślenie o niej nie za dobrze mi wychodzi. Najgorzej było podczas tych kilku dni. Przez prawie cały ten czas byłem skazany na siebie i swój mózg. Próbowałem czymś zająć umysł, niestety zawsze kończyło się na tym, że wyobrażałem sobie nas leżących na trawie, ona była wtulona we mnie, a wokół biegała gromadka naszych dzieci. Piękna to wizja... Szkoda, że nierealna. Nie mogę być z tak słabą istotą. Byłaby ciężarem nie tylko dla mnie, ale też dla watahy. O ile byłbym jeszcze jej członkiem. Jestem synem alfy, nie mogę poświęcić pozycji, nawet dla więzi mate. Z czasem o niej zapomnę. Tak, na pewno. Po prostu muszę znaleźć sobie zajęcie. To nie powinno być trudne, zwłaszcza że właśnie wracam do domu.

Przed chwilą wjechaliśmy przez ogromną, żelazną bramę, strzeżoną przez pięciu żołnierzy. Ach, jak dobrze być w domu. Wreszcie mogę podziwiać budynki, z których nie odpada farba. Każdy dom ma zadbany trawnik. Miasteczko zbudowano na planie prostokąta. Między nieruchomościami przebiegają ulice i chodniki. Oprócz parcel mieszkalnych znajdują się też tutaj sklepy, szkoła, szpital oraz budynek będący salą treningową. Całość nie bez powodu jest otoczona murem. Oczywiście miasto znajduje się wewnątrz lasu. Oficjalnie miasteczko stworzono w celu lepszej ochrony alfy i jego rodziny oraz osób pełniących ważniejsze funkcje. W rzeczywistości to moi przodkowie nie chcieli mieszkać z hołotą. Musieli też w jakiś sposób podkreślić swoją ważność. Dlatego stworzyli to miejsce dla siebie i swoich przyjaciół. Dzięki temu teraz nie muszę mieszkać wśród pospólstwa.

Zbliżamy się do mojego domu. Znajduje się on w centrum. Po drodze mijamy mieszkańców tego miejsca. Nareszcie widzę osoby schludnie ubrane, które nie wyglądają jak chodzące trupy. Dostrzegam również ciężarówkę, w której są więźniowie. W tym momencie znika ona za zakrętem. I pomyśleć, że w niej jest moja mate. Moja przeznaczona. Która prawdopodobnie spędzi resztę życia w więzieniu. Jestem najgorszym mate w historii. A przynajmniej tak mi podpowiada sumienie. Powinno się dbać o swoje drugie połówki. Od zawsze mnie tego uczono. Nikt jednak nie uprzedził, że moja okaże się człowiekiem. Ten fakt całkowicie zmienia postać rzeczy. Ojciec na pewno by na to nie pozwolił. I ma rację. Nasza rodzina powinna być coraz silniejsza, a z nią by osłabła. Istnieje małe prawdopodobieństwo, że z takiego związku byliby zmiennokształtni potomkowie. A wtedy z łatwością nawet omega mogłaby nas obalić. Poza tym miałbym się niby związać z człowiekiem? W życiu. Osobom takim jak ja to nie przystoi. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby zignorowanie przeznaczenia. Co z resztą robię. Niestety nic nie mogę poradzić na uczucie wszechogarniającej pustki. Czegoś mi brakuje. A właściwie to kogoś. Część mnie tęskni za nią i pragnie jej dotyku. Moment dotknięcia się naszych dłoni podczas przesłuchania był cudowny... Mam nadzieję, że z czasem więź osłabnie. Niemożliwe jest zerwanie jej, ale może z czasem mniej będę cierpieć. Mam taką nadzieję. Wewnątrz czuję, że podejmuję złą decyzję. Moje sumienie mówi mi, że to niewłaściwy wybór. Jednak każdy dobry władca ignoruje jego głos.

Zbliżamy się do głównego domu. Od pozostałych różni się tylko wielkością. Po szarej pochylni wjeżdżamy do podziemnego garażu. Znajduje się tu ponad dwadzieścia samochodów. Sylio właśnie parkuje obok szarego pojazdu o bardzo opływowym kształcie. Szybko udaję się do windy. Na szczęście nie mam długiej drogi do pokonania. Gdy już znajduję się wewnątrz, wciskam jeden z dwóch guzików, by znaleźć się na parterze. Winda służy tylko do przemieszczania się z garażu na parter i na odwrót. Po chwili już jestem w na parterze, a konkretniej w przestronnym salonie. 

Przestrzeń jest zdominowana przez różne odcienie brązu. Na ścianie po lewej stronie ode mnie są drzwi prowadzące na taras oraz okno sięgające od podłogi aż do sufitu. Ścianę na prawo ode mnie zajmują dwa przejścia bez drzwi, między którymi wisi obraz. Na ścianie będącej przede mną zawieszony jest telewizor, a pod nim znajduje się kominek. Na nim umieszczone są zdjęcia mojej rodziny. Jedynie trzy kanapy ulokowane wokół telewizora są w innym kolorze niż brąz, mają mianowicie barwę żelaza. Między nimi umieszczono stolik kawowy wykonany z ciemnego drewna. Pod nim znajduje się prostokątny dywan, mający jaśniejszy odcień brązu niż stolik. W centrum ściany znajdującej się za mną jest wejście do windy.

W salonie nikogo nie ma, co jest dziwne jak na tę porę dnia. Przeważnie po pomieszczeniu biegają moi siostrzeńcy skutecznie utrudniając komukolwiek z domowników oglądanie telewizji. Obecnie jest tutaj pusto. Może poszli z rodzicami na spacer czy coś. Nieważne. Najwyżej później się z nimi przywitam. Pora poszukać innych członków mojej rodziny. Przede wszystkim powinienem się spotkać z ojcem. Chociaż troszkę się tego obawiam. Nie mam pojęcia, co może wyniknąć z naszej rozmowy. Jednak nie mogę go unikać w nieskończoność.

W tej chwili do pomieszczenia wchodzi blondwłosa kobieta po czterdziestce, wyglądająca jednak na trzydzieści lat, po której odziedziczyłem kolor oczu. Nie zauważa mnie, więc odchrzakuję, by zwrócić na siebie jej uwagę. Kobieta odwraca głowę w moją stronę.

- Helios - powiedziała ze zdziwieniem kobieta, jednak podeszła do mnie, by się ze mną przywitać.

- Cześć mamo - powiedziałem, gdy znalazłem się w objęciach rodzicielki.

- Cześć syneczku - odpowiada z uśmiechem kobieta.

Przez chwilę trwamy w uścisku. W końcu przestajemy się przytulać. Między nami zapada cisza, którą po chwili decyduję się przerwać.

- Wydarzyło się coś szczególnego podczas mojej nieobecności? - pytam się rodzicielki, której twarz momentalnie pochmurnieje.

- Ojciec chciałby z tobą porozmawiać - informuje mnie i siada na kanapie.

Pewnie też wie, co się stało podczas egzekucji. Jednak jak widać nie chce poruszać tego tematu, za co jestem jej niezmiernie wdzięczny. Przynajmniej mojej mamie nie muszę się tłumaczyć. Gorzej będzie z ojcem. Bo nie sądzę, by chciał rozmawiać o czymś innym. Trochę się tego obawiam. Mam jednak świadomość, że odkładanie tego na później nie ma większego sensu. W końcu i tak będę musiał się z nim skonfrontować. A lepiej mieć to jak najszybciej za sobą.

Mój kochany wroguWhere stories live. Discover now