Rozdział 10

7.3K 358 93
                                    

Helios

Zmierzam właśnie do gabinetu ojca. Znajduje się on na piątym, czyli ostatnim, piętrze. Jest ono zajmowane przez moich rodziców. Na czwartym oraz trzecim piętrze znajdują się pokoje zajmowane przeze mnie, moje rodzeństwo oraz przez dziadków. Przedostatnie zamieszkuje beta wraz ze swoją rodziną, a na ostatnim można znaleźć służbę. Na parterze są natomiast takie pomieszczenia jak salon czy kuchnia.

Wspinaczkę po schodach urozmaicają rodzinne zdjęcia. Szczerze mówiąc to większości osób przedstawionych na fotografiach nie znam. Przedstawiają one mój ród jeszcze z czasów wojny z ludźmi.

Wchodząc po schodach natknąłem się na kilka omeg, które prawdopodobnie zajmują się sprzątaniem pokoi. Biorąc pod uwagę ilość domowników i zajmowanych przez nich pomieszczeń, jest to pracochłonne i czasochłonne zajęcie. Biedactwa. Aż prawie im współczuję. Oczywiście w mojej obecności zajmowali się podziwianiem swoich butów, a mijając mnie coś tam mówili pod nosem. Zapewne jakieś nieistotne przywitania czy tam pozdrowienia. Nie mam na to czasu. Muszę jak najszybciej spotkać się z ojcem.

Trochę się obawiam tej rozmowy. Nawet nie wiem, jak mu to wszystko wyjaśnić. Bo chyba temat naszej pogawędki jest już wiadomy. Oczywistym jest, że będzie oczekiwał wyjaśnień. I co ja mu niby powiem? Że przypadkiem rzuciłem mikrofonem w tamtego strażnika? Albo że przywiezienie jej tutaj to zwykły zbieg okoliczności? Powinienem wcześniej coś wymyślić. Jakąkolwiek wymówkę logicznie tłumaczącą ostatnie wydarzenia. Obecnie jest na to za późno. Zwłaszcza, że właśnie znajduję się przed gabinetem ojca.

Stoję przed drzwiami wykonanymi z ciemnego, mahoniowego drewna. Po obu stronach rozciągają się drzwi prowadzące do innych pomieszczeń. Coraz bardziej zaczynam się denerwować. Co mam mu powiedzieć? Czuję, jak moje serce przyspiesza. Chciałbym stąd odejść i później się z tym zmierzyć. Nie mogę jednak teraz się wycofać. Biorę głęboki wdech i naciskając na złoconą klamkę. We wnętrzu dominują kolory czerwone, czarne oraz ciemnobrązowe. Ściany pokryte są ciemnoczerwoną tapetą, na której znajdują się czarne, pionowe paski. Naprzeciw drzwi usytuowane jest biurko wykonane z ciemnego drewna. Przy nim jest czarny, obrotowy fotel. Za meblami są dwa okna, częściowo zasłonięte czarnymi kotarami. Na prawo od drzwi umiejscowiona jest czarna, skórzana kanapa, a przy niej znajduje się stolik wykonany z tego samego drewna co biurko. Po lewej stronie widać regały, wykonane z nieco jaśniejszego drewna niż stolik. Wypełniony jest książkami. Na jednej ze ścian wisi portret w złotej ramie, przedstawiający moich przodków. Na biurku leżą w nieładzie papiery, kubek zapewne wypełniony gorącą kawą oraz z jakiegoś niewiadomego powodu gramofon, który przez co najmniej sto lat nie był używany. Na fotelu siedzi osoba, której zawdzięczam życie, a która obecnie może mi je zniszczyć, zwana też moim ojcem. Mężczyzna z wyglądu przypomina moją starszą wersję. Jest pochłonięty przeglądanie jakiejś teczki. Nawet nie zauważył mojego wejścia do gabinetu. Dopiero moje głośne odchrząknięcie sprawia, że odciąga swój wzrok od dokumentów i skupia go na mojej twarzy.

- Witaj synu - zwrócił się do mnie wyjątkowo spokojnie i z lekkim uśmiechem

- Witaj ojcze - odpowiadam, starając się wypowiedzieć te słowa równie spokojnym tonem. Na razie wydaje się być spokojny, ale to jeszcze o niczym nie świadczy.

Czekam na dalszą wypowiedź, jednak on znów przegląda teczkę. Tak jakby nic się nie stało. To aż niepodobne do niego. Spodziewałbym się raczej kłótni, awantury, krzyku. Zachowałem się niewłaściwie. Powinien być na mnie wściekły, a zamiast tego spokojnie przegląda dokumenty, popijając kawę.

- Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać - mówię, chociaż nie jestem przekonany, czy był to dobry pomysł

- Tak, chciałem - odpowiada, odstawiając kubek na blat biurka.

Mój kochany wroguWhere stories live. Discover now