#26 Miałem szanse zachować wszystko dla siebie... Ale nie chciałem.

18.8K 2.1K 706
                                    

Mogłem być mądrzejszy. Mogłem od razu zaprzeczyć, zrobić coś, roześmiać się jak debil... Chociaż raz wziąć przykład z samego Anisa. Ukryć swoje uczucia tak dobrze, jak on robi to zawsze. Nie przyznać się do prawdy tak, jak on do własnego życia. Chociaż on bardziej nie zdradza szczegółów... albo wszystkiego.

Byłem jeszcze większym debilem nie tylko z tego powodu. Byłem nim również dlatego, że nigdy wcześniej nie poświęciłem chwili dłużej, by dowiedzieć się czemu Anis w życiu nas do siebie nie przyprowadził. Czemu nie wspominał o swoich rodzicach ani dlaczego żadne z nich nie pojawiło się na ani jednej wywiadówce czy uroczystości w szkole. Dlaczego nie jeździ na wycieczki, chociaż zarzeka się, że nie chce a gdy nadejdzie jej dzień nie ma go ani w domu ani w szkole. Na pytanie "czemu wyglądasz inaczej, niż wszyscy" odpowiadał "bo nie jestem taki, jak wszyscy", a ja ani razu nie zastanowiłem się, czy te słowa nie mają jakiegoś głębszego sensu.

Aż do dzisiaj. I dopiero dzisiaj postrzegam wszystko tak, jak filozof świat który go otacza. Zaczynam zastanawiać się nad każdą jego cechą i nad wszystkimi jego decyzjami. Szukałem głębszego sensu, chciałem odkryć prawdziwego Anisa. Chciałem znać go naprawdę, i... chciałem zrobić to pierwszy... Lub bardziej być pierwszym, któremu powie to z własnej woli.

- Uważaj! - Usłyszałem gdzieś przed sobą, a chwilę po tym przywaliłem w słup na środku chodnika. Zakląłem i rozmasowałem sobie czoło, po czym czując czyjeś dłonie na swoich ramionach podniosłem wzrok, chcąc poznać tożsamość wypowiadającego te słowa.

- Cholera, co ty tu robisz? - spytałem z niemałym zdziwieniem, jednak ból głowy nie pozwalał mi za bardzo na racjonalne myślenie.

Anis westchnął i złapał mnie za jedną dłoń, by zaraz móc pociągnąć nas w stronę pobliskiej ławki. Pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy po lekkim otrzeźwieniu, to że mam jakieś deja vu. Ławka, padający śnieg. Ja i Anis. Pożałowałem, że to nie to samo miejsce. Zyskałoby więcej znaczenia.

- Od początku miałem zamiar na ciebie poczekać. Nie przypuszczałem, że odprowadzenie Lisy zajmie ci tyle czasu, ale w końcu musiałeś wrócić do domu - odparł, gdy mniej więcej się ogarnąłem. Siedział tak obok, nadal nie puszczając mojej dłoni, a drugą ręka obejmował mnie w ramionach. Na moment zapadła cisza. Drogą co jakiś czas przejeżdżały pojedyncze samochody, a chodniki rozświetlały niezbyt liczne lampy uliczne.

- A ty nie miałeś do czego - powiedziałem w końcu, niezbyt pewny, czy powinienem. Ciekawość jednak brała górę.

Po twarzy Anisa jakby przez chwilę przeleciał cień niepewności. Nawet nie wpadło mi wcześniej do głowy, by Lisa mogła zmyślać, jednak gdyby tak było w tym momencie wszelkie moje wątpliwości co do tego zostałyby rozwiane. On naprawdę coś ukrywał. I bolało mnie to bardziej niż głowa.

- Zrozumiałeś przecież - wyszeptałem i sam odwróciłem wzrok, wbijając go w ulicę lub oglądając najbardziej znane mi w tym mieście domy.

- Zrozumiałem. Ale nie wiem, czy ty sam rozumiesz do końca co chcesz mi powiedzieć.

Uśmiechnąłem się lekko. Nie teraz. Nie tym razem. Już nigdy więcej. Nie nabierze mnie już na żadną ze swoich gier. Mimo, że dopiero uświadomiłem sobie jak słabo go znam, to jednak poznałem się odrobinę bardziej. Na tyle, by rozumieć jego przekręty. Tylko... czy nie sprawię mu tym bólu?

- Masz rację... Po części. Nie rozumiem niczego z tego, co do tej pory ci powiedziałem. - Spojrzałem mu w oczy pewniej, niż przez ostatnie dni byłem w stanie. - Oprócz tego, co mówię dzisiaj.

Kolorowowłosy przełknął ślinę i spuścił wzrok na nasze dłonie. Splótł swoje palce z tymi moimi i ponownie podniósł wzrok. Ale nie był już taki sam. W oczach miał mnóstwo żalu, a po policzkach już zdążyły spłynąć mu pierwsze łzy.

- Gdzie byłeś... - powiedział łamiącym się głosem i pociągnął lekko nosem. Gdyby nie moja pewność siebie, która i tak podniosła się nieco wyżej, gdy ujrzałem najważniejszą dla mnie osobę w takim stanie i zrozumiałem, że chcę jej pomóc i być dla niej opieką, pewnie sam bym tak wyglądał.

- Tam, gdzie być miałem. Zapytałbym raczej gdzie ty byłeś wcześniej. Mentalnie. I czemu nie chcesz się tym podzielić. - Poczułem się dupkiem po wypowiedzeniu tych słów. Bo od razu po tym chłopak pokręcił głową i zacisnął usta w wąską kreskę, a jego oczy mówiły "Błagam, nie teraz... nie dam rady." - Aniś...

- Aniś...? - powiedział cicho płaczliwym głosem, z lekkim niedowierzaniem.

- Aniś... - Przyciągnąłem go i mocno w siebie wtuliłem, pozwalając mu już kolejny raz poddać się niekontrolowanemu płaczu w moich ramionach. Głaszcząc go lekko po plecach czekałem, aż się uspokoi i poczuje lepiej. Czekałem parę minut... pół godziny... godzinę... Ja przemarzłem całkowicie, on ledwo dawał radę uspokoić oddech. Dotarło do mnie coś jeszcze. Musiał mieć powód, by to ukrywać. I po jego stanie można stwierdzić, że całkiem poważny.

- Oli... - odezwał się w końcu cicho.

- Tak?

- Mógłbym... zostać u ciebie na święta...?

Odsunąłem się lekko i spojrzałem na niego nie kryjąc zdziwienia. Czarnooki przełknął ślinę i otarł łzy rękawiczką bez palców.

- Proszę...

- Uhm... Chyba nie będzie problemu - powiedziałem w końcu, a ten ponownie się we mnie wtulił.

- Powiesz mi coś jeszcze? - Wyszeptał, mocniej zaciskając swoją dłoń na tej mojej.

- Hmm...

- Co miałeś na myśli mówiąc, że nie rozumiesz niczego co powiedziałeś mi wcześniej...?

Westchnąłem zrezygnowany. Po raz kolejny miałem szanse zachować wszystko dla siebie. Zachować się jak Anis...

- Dwa słowa wszystko wyjaśnią.

... ale nie chciałem.

- Jakie?

Uniosłem nasze dłonie i pocałowałem go delikatnie w wierzch tej jego.

- Kocham cię.

Chyba nie pożałowałem.

§

Mru :c

papa <3

30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz