~ DODATEK 4 ~

5.5K 339 283
                                    

- Teraz nawet nie wiem gdzie cokolwiek leży! - Doszedł mnie zawodzący jęk Anisa gdzieś z łazienki. Usłyszałem, jak jego kroki szybko skierowały się ku drzwiom na korytarz, po czym wstąpił do salonu z założonymi na piersi rękoma i spojrzał na mnie, jakbym wpuścił mu Naomiego pod prysznic.

- Co? - uśmiechnąłem się, kompletnie nie rozumiejąc oburzenia mężczyzny. Zerknąłem na jego włosy, dopiero wrócił od fryzjera. Odnowił cudownie szary kolor, sprawiając, że miałem wrażenie, iż nigdy wcześniej nie dostrzegłem w nim więcej piękna, niż w tym jednym momencie. No, może poza tym, gdy leży w samych bokserkach z rozczochraną fryzurą i nie robi nic, by wyglądać idealnie. Wtedy właśnie taki jest, przepiękny. Anis na co dzień.

- Nadal nie wiem co gdzie znaleźć. Musiałeś wszystko posprzątać? - Rozłożył ręce w bezradnym geście i pozwolił im opaść na biodra. - To w ogóle nie było potrzebne!

- Oczywiście, że było - odparłem, wstając i podchodząc bliżej chłopaka. Przeczesałem jego włosy palcami i przybliżyłem się spokojnie, by delikatnie zaciągnąć się ich zapachem. - Maska kokosowa?

Szarowłosy westchnął i przytulił się do mnie. Najpewniej i tak się uśmiechnął.

- Zawsze to zauważysz. - Poczułem, jak wtula twarz w moją koszulę i głaszcze mnie lekko po plecach.

- Nie wiem, czy to do ciebie po tych trzech latach nie dotarło, ale nie jesteśmy zwyczajną parą. Ty nie jesteś kobietą wracającą od fryzjera a ja facetem, który nie wie, co w sobie zmieniła.

- Ale posprzątałeś w domu! - Walnął mnie z pięści w plecy. - Dlaczego! To niepoważne! - Odsunął się ode mnie i wskazał na mnie palcem, jak gdyby chciał się czymś odgrozić. - Głupie! Nie potrzebne i zupełnie zbędne!

- To synonimy, kochanie.

Anis przygryzł wargę, zamknął oczy i głośno nabrał powietrza. Sam doprowadzał się do frustracji. Zrobiłby to nawet, gdybym się nie odezwał. A gdybym nie posprzątał w domu i tak miałby jakiś powód. Nie wiem czy to problematyczne czy może urocze.

- Nie. Wiem. Gdzie. Co. Jest!

- Zawsze, gdy sprzątam, odkładam rzeczy na jedno i to samo miejsce. - Przechodząc obok niego poczochrałem jego włosy a wokół rozniósł się naprawdę przyjemny zapach maski kokosowej.

Ja nie zauważę?

- Oliś, no! - jęknął bezradnie i opadł na fotel, obok którego cały ten czas stał. Gdy zerknąłem przez ramię odchodząc w stronę łazienki, zobaczyłem, jak objął białą poduszkę w ramionach i oparł się o nią brodą.

- NAOMI! - krzyknąłem, rozglądając się po mieszkaniu. - KOCIAK?

- ANI MI SIĘ WAŻ! - Anis natychmiast przybrał obronną pozycję, wciągając nogi na fotel i odgradzając się od podłogi i przestrzeni przed nim poduszką. - Teraz jesteś, kurwa, wredny!

- Kocham cię, dokładnie to chciałem powiedzieć. Jak świetnie, że się rozumiemy!

Nie zwróciłem uwagi na kolejne jęki chłopaka i rozejrzałem się po salonie, samemu stojąc w progu do korytarza. Kota nigdzie nie było widać. No tak, puki nie usłyszy brzęku miski albo czegokolwiek, co da mu do zrozumienia, że czas na jedzenie, nie przyjdzie. Może jedynie w momencie, gdy zapragnie głaskania i miłości.

- Masz farta - burknął Anis, wysuwając nogi na powrót spod poduszki i pozwalając stopom dotknąć podłogi, zupełnie, jakby własnie przeobraziła się z lawy jedynie w ową podłogę.

Skierowałem się w końcu w stronę łazienki i tym razem udało mi się dotrzeć do celu. Sprawdziłem tylko, czy chłopak nie zdążył nigdzie nabałaganić. Zaraz jednak napotkałem swoje odbicie w lustrze, więc przystanąłem na moment.

30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔Where stories live. Discover now