~ DODATEK 2 ~

4.5K 310 123
                                    

Mam na imię Anis. Szczerze tego nienawidzę, a wiecie czemu? Bo zawsze brzmi tak samo. Mówiono tak do mnie gdy byłem dzieciakiem. Nazywano mnie tak od podstawówki, przez gimnazjum po liceum. Mówił tak na mnie każdy jeden człowiek, który mógł stanąć mi na drodze w życiu. Ale Anis już nie jest Anisem. W ostatnim czasie został z niego jedynie wygląd zewnętrzny, chociaż szczerze - nigdy się tak wiele nie uśmiechałem prawdziwie, jak robię to dzisiaj. I za każdym razem, gdy mówią na mnie Anis, mam wrażenie, że dla nich nie zmieniło się kompletnie nic.

Za wiele dobrego mnie spotkało, bym mógł mieć dokładnie wszystko, czego chcę. Czy to zdanie miało jakiś szczególny sens?

Mogę wam przekazać jeszcze jedną rzecz. Istnieję naprawdę. Mam dom, mam ojca i matkę. Nawet rodzeństwo, które nie ma ze mną kompletnie żadnego powiązania rodzinnego, ale jest. Mam chłopaka i przyjaciół. Może to całkiem normalne (poza chłopakiem, ale Oli nigdy nie mógłby zostać nawet siłą wepchnięty pod rubrykę "normalne"), ale nie w moim przypadku.

Do pewnego głupiego wydarzenia, które ma nawet chorą nazwę i zmuszało mnie do zaostrzenia opieki nad własną ukrytą częścią życia, i - co najważniejsze - nie pozwolenia, by została odkryta. Od tamtego momentu nic nie było takie proste. Pewna osoba zaczęła się zastanawiać gdzie mieszkam, czemu nie widziała nigdy moich rodziców, czemu nic o nich nie mówię albo co robię, gdy nie ma mnie w szkole. Zacząłem czuć się słaby. Nie radziłem już sobie tak dobrze z robieniem z siebie wyniosłego szarowłosego nastolatka, dla którego wszystko jest śmieszne i bezproblemowe. On pierwszy mnie odkrył. Dzisiaj wiem, że po prostu mnie kocha.

Dokładnie o tym wszystkim pomyślałem, gdy czekałem zniecierpliwiony, aż wpuści mnie do domu i w końcu wejdę z deszczu do ciepłego pomieszczenia. Co z tego, że mnie kocha, skoro nawet nie ruszy dupy po schodach i otwiera mi jego ojciec?

To dokładnie jego słowa. Mam przyjemnego teścia.

Poza mężczyzną przywitał mnie Naomi, którego szczerze nie miałem ochoty spotykać na swojej drodze. Kot przeszedł przez korytarz, wlepiając we mnie swoje zwierzęce spojrzenie. Jak ktokolwiek może uważać, że jest urocze? Jak szybko mógłby mnie zjeść?

- Cholera... - jęknąłem, nie odsuwając się nawet o centymetr od zamkniętych już za mną drzwi. Pupil tego domu nic nie robił sobie z faktu, że chciałbym jak człowiek zdjąć buty i odwiesić płaszcz, a co dopiero przejść przez przedpokój. W życiu, wolał powoli podchodzić w moją stronę, zmusić mnie do pogłaskania się, a potem z wdzięcznością godną mnie samego odgryźć mi rękę. Z rozpędu nie zdziwiłbym się, gdybym jednak stracił obie.

Tata Olivera spojrzał na kota, po czym przeniósł nieco rozbawiony wzrok prosto na moje przerażone oczy i parsknął śmiechem, opierając się jednym ramieniem o ścianę w przejściu do salonu, lub ewentualnie zejściu do pokoju Oliego, tuż naprzeciwko. Oh, jak cholernie chciałbym uciec którymkolwiek z tych przejść.

- Naomi... Nie lubimy się, fakt, ale błagam cię, chcę tylko teleportować się spokojnie do innego pomieszczenia. Albo chociaż pozbyć się mokrego płaszcza. - Z rezygnacją obserwowałem kota, który wpatrywał się we mnie, jak ja na Kaspra, który stara się wyjaśnić mi na czym polega praca agenta od ubezpieczeń. - No błagam cię!

Naomi usiadł na samym środku panelowej podłogi, a ja poczułem, jak naprawdę przestaję brać cokolwiek z żartobliwym podejściem. Tak, chyba panikowałem.

- OLIVER, TĘPA PAŁO, ZABIERAJ TO COŚ I NIE ZASTAWIAJ NA MNIE PUŁAPEK!

Pani Mama wychynęła zza drzwi do kuchni, również wszystkim rozbawiona, wycierając ręce w ręcznik papierowy.

- Pewnie ma słuchawki na uszach - stwierdził Pan Tata i już chciał zejść schodami do piwnicy, i zostawić mnie sam na sam z krwiożerczą bestią - nadal lustrującą moja twarz - gdy długowłosy chłopak w za dużej koszulce i dresach jednak pokonał ostatnie stopnie i stanął za spokojnie za Naomim.

- Jakie pułapki? - powiedział Oliver, a ja prychnąłem, czekając, aż usunie mi potwora z drogi.

- Najpierw każesz mi moknąć na własnym podjeździe, a potem to coś nie chce dać mi wejść do środka? - Wskazałem najpierw na siebie, potem na kota. Moja mina zdradzała, że chłopak powinien być kompletnie świadomy swoich błędów.

- Oh, wybacz. Następnym razem daj mi chwilę, bym mógł nastawić pogodę na twój przyjazd i spuścić kota w toalecie.

Naomi wylądował najpierw w ramionach mojego chłopaka, a potem został przekazany wcześniej nie zauważonemu przeze mnie Kasprowi.

- Idealny plan, wiesz, jak bardzo cię kocham? - uśmiechnąłem się głupio. Gdy tylko pozbyłem się płaszcza i butów pozwoliłem sobie wtulić się w nastolatka i poprowadzić go tyłem do jego własnego salonu, po drodze mało nie przewracając nas obojga i kwiatka, niewinnie stojącego pod ścianą.

- Anis! - roześmiał się długowłosy sekundę przed tragedią. Potem leżał przygnieciony na sofie i napastowany moimi pocałunkami po całej twarzy.

- Gej - przedrzeźnił się Kasper. Nim którekolwiek z nas zareagowało, najnowszy numer tygodnika modowego zwiniętego w rulon trzepnął go po głowie, prowadzony rękoma gospodyni tego domu.

- Pani Mama! - zawołałem przeciągle, niemal kopiując głos lenny face'a, gdyby go posiadał.

Przytuliłem już nieco spokojniej kobietę, po czym przywitałem się z Kasprem.

Tak wyglądała naprawdę spora ilość moich spotkań z Olim w jego domu. U mnie nie mieliśmy tyle tolerancji. Aż zastanawiało mnie skąd biorą to ci ludzie.

Usiadłem na powrót obok Olivera, który już zdążył się ogarnąć i nawet sięgnął na stolik po herbatę.

Na ten moment powiem wam jedno - tak mogę spędzić resztę życia.

Gdy tylko znalazłem się w metrach kwadratowych należących do Olivera, odetchnąłem i położyłem się na łóżku, starając się nie przypominać sobie tego wszystkiego, co nas tu spotkało.

Wspólne święta, gdy uciekłem do niego z domu, pierwsze zadania, gra w butelkę. Pierwszy pocałunek, a nawet głupia nauka matematyki.

- To aż dziwne, że pierwszy i tak pocałował cię Dave - odezwał się po jakimś czasie Oliver.

Odwróciłem głowę w jego stronę, otwierając oczy i rzucając mu zadumane spojrzenie.

- Nigdy tak o tym nie pomyślałem. Faktycznie. - Uśmiechnąłem się, rozbawiony wspomnieniami.

- Pedał - to powiedziawszy chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie i wtulił moje plecy w swój tors.

- Powiedział, po czym przytulił go tak, by mógł poczuć kiedy mu stanie.

- Ja pierdolę... co ty masz w głowie! - Oliver splótł nasze palce ze sobą i westchną z rezygnacją i rozbawieniem na raz.

- Ekhem. Ciebie - odpowiedziałem, niby z pretensją w głosie.

Nic już nie powiedział. Mruknął cicho, całując mnie po szyi i głaszcząc kciukiem wierzch mojej dłoni, nawet nie starając się, by przeszkodzić mi w zaśnięciu.

Gdy tylko się obudziłem przywitały mnie ściany mojego własnego pokoju. Coś było ewidentnie nie tak - ale nie miałem pojęcia co dokładnie. Teraz wiem, że ogromnym błędem było podniesienie się do pozycji siedzącej i rozejrzenie po pokoju.

~^~

Reszty dowiecie się później xD

Jak u was? Kto za nimi tęskni?

+ Jak wam się podoba nowy kolor włosów autora? xDD


30 DAYS HOMO CHALLENGE ✔Where stories live. Discover now