11─BIG FAT FRIENDZONE.

514 143 76
                                    

jedenaście: wielki, gruby friendzone.

─ Więc ─ Johnny pozwolił truskawce wylądować w jego ustach, a listki rzucił na trawę

Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.

─ Więc ─ Johnny pozwolił truskawce wylądować w jego ustach, a listki rzucił na trawę. ─ Dlaczego tu pracujesz? Nawet nie lubisz owoców.

Ten przerzucił się na zbieracza, zaraz po tym, jak Jaehyun wyjechał. Pani Wong wezwała go do swojego biura, a chłopak czekał, pełny obaw. Nie wiedział co kobieta, ze wszystkich ludzi, od niego chciała; był tylko szarym kierowcą ciężarówki. W dodatku, Ten miał rozwieźć wszystkie skrzynki z truskawkami do supermarketów, w okolicach Daegu, ale z powodu nagłego wezwania szefowej, chłopak ledwo zdążył na czas.

Jednak, kiedy z nią porozmawiał, z zaskoczeniem dowiedział się, że Taeyong zgłosił pani Wong, iż chłopak bardzo chciałby pracować na plantacji.

Ten nigdy nie powiedział starszemu czegoś podobnego. Odpowiadało mu towarzystwo innych kierowców, pomieszane z zabawą i zwiedzaniem dróg wsi. Ale nie podobało mu się to, jak samotna była ta praca, w dodatku nie znosił siedzieć przez cały dzień na tyłku.

Po tym jak pani Wong podała przyczynę spotkania, Ten wybełkotał:

─ Ta, chciałbym pracować w polu.

No i tak dostał robotę.

I w ten sposób, mając w dłoni koszyczek, szedł z Johnnym w kierunku magazynów.

─ Lubię truskawki i to tyle ─ Ten zaśmiał się pod nosem, kiedy Johnny zerwał kolejny owoc z przypadkowego krzaczka, odrywając od niego listki. ─ To się nazywa kradzież.

Johnny wsadził truskawkę do buzi i szybko ją połknął.

─ I co z tego. Co ona mi zrobi? Wsadzi mnie do pierdla za zjedzenie pieprzonej truskawki?

Niższy zaśmiał się na ten komentarz, a drugi chłopak stał, wpatrzony w tenowe, zmarszczone od uśmiechu oczy i usta wygięte w grymasie, odsłaniające rządek błyszczących zębów. Mimo, iż słońce wdzierało im się pod powieki i rozmazywało widok, niczym flesz aparatu, Johnny nadal był zdania, że źrenice Tena emanował znacznie mocniej.

Kiedy doszli do magazynów i zapakowali ciężarówki skrzynkami, natknęli się na Jungwoo i Yukheia, którzy cichutko ze sobą rozmawiali. Johnny podskoczył z zaskoczenia i zmarszczył gniewnie brwi, gdy Ten trącił go łokciem między żebra. Skinął jednak głową, będąc wyprowadzanym przez chłopaka z pomieszczenia. Kiedy stali na zewnątrz, w słońcu, Johnny niespodziewanie zabrał głos:

─ Czemu nas wyciągnałeś?

Ten rozejrzał sie dookoła, dłużej zatrzymując wzrok na chłopców, znajdujących się w magazynie, aby upewnić się, czy na pewno ich nie usłyszą. Zwracając twarz z powrotem do wyższego, Ten spojrzał na niego i niezręcznie zakaszlał, gdy zrozumiał, że Johnny wpatrzony był w  niego przez cały ten czas.

─ Em, nie mów nikomu, ale... ─ Obejrzał się ─ Yukhei lubi Jungwoo.

Johnny wytrzeszczył oczy.

─ Ktoś jeszcze go lubi? Myślałem, że Doyoung starczy!

Ten spojrzał na niego w szoku i głęboko westchnął, zanim pośpiesznie skierował wzrok na dwójkę chłopaków za nimi.

─ Czekaj, co? ─ Zdezorientowany, odwócił się do wyższego, którego mina krzyczała „o kurwa, zjebałem”. W tym samym momencie, Ten pożałował, że tak nadpobudliwie zareagował na te wieści.

Johnny potrząsnął głową.

─ Udajmy, że tego nie powiedziałem.

─ Więc Doyoungowi też podoba się Woo? ─ Ten złapał się za włosy. Dlaczego pobyt na farmie stał się taki pogmatwany? I stresujący? Zerknął na Johnny'ego po raz kolejny, w duszy modląc się, aby chłopak powiedział mu prawdę.

─ T-Tak ─ Wyższy zawrócił na farmę, wskazując Tenowi dłonią, by za nim podążał. ─ Możemy udawać, że nic o tym nie wiemy?

Tai spojrzał na starszego i zatrzymał go, przez przypadek muskając jego dłoń, gdy chwytał go za nadgarstek.

─ Jasne, ale, gdy jesteśmy sami, nie powinniśmy. Pamiętasz? Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, nie możemy się okłamywać.

Na ustach czarnowłosego chłopaka pojawił się uśmiech, kiedy poczuł, jak jego oczy przymykają się ze szczęścia. Johnny przyciągnął Tena do uścisku, a młodszy ułożył głowę na jego klatce piersiowej.

─ No jasne, bro ─ wyszeptał.

Chittaphon skrzywił się na słowo „bro”, ale zignorował to, wsłuchując się w bicie serca Seo, jeszcze chwilę znajdując się w tej pozycji. Cisza spędzona z Johnnym była nieziemska – nigdy bolesna, czy niezręczna – raczej komfortowa i ważna. To co było naprawdę bolesne, to wielki, gruby friendzone, w którym tkwił z Koreańczykiem.

Nagle, poczuł bezlitosne dźgnię w serce, kiedy zrozumiał, że Doyoung lubiący Jungwoo, był dużym problemem dla Yukheia. W fakcie, był dużym problemem dla wszystkich. Gdyby Doyoung powiedział chłopakowi o swoich uczuciach, najpewniej zostałby zaakceptowany przez Jungwoo i byliby parą na oczach blondyna. Ten w tym momencie znienawidził to, jak Woo z taką łatwością się zakochiwał i przypomniał sobie, że Kim zdążył umawiać się już z trzema dziewczynami i czterema chłopakami.

─ O czym myślisz? ─ Johnny zapytał ostrożnie, tak, by nie wyrwać młodszego z zamyślenia.

Ten odpowiedział spanikowanym, drżącym głosem:

─ W chuj się stresuję, John.

Momentalnie od siebie odskoczyli; Ten oblał się rumieńcem przez spojrzenie bruneta, obserując jak ten wydyma dolną wargę, widząc, że jego przyjaciel jest przygnębiony. Boże, nieważne jaką minę zrobi Johnny, Ten i tak chciał wyjść z siebie i stanąć obok; był takim prowokatorem.

─ Czym?

Ten nie mógł, kurwa, uwierzyć, że Johnny miał jeszcze siłę pytać. Co miał przez to na myśli? Ten stał ze zmarszczonym czołem i zaciśniętymi ustami, przeczuwając najgorszego.

─ Co to było za pytanie?

─ Co... ─ Teraz chłopak był zdezorientowany. Ściągnął brwi i podszedł do Tena, by go zrozumieć.

─ Może tą całą sprawą z Yukheiem, Jungwoo i Doyoungiem? ─ Chittaphon przewrócił oczami, zaczynając się cofać, chcąc być z dala od starszego. Miał już dość i był zmęczony. Pomyślał, że najlepszym wyjściem będzie odsunięcie się od głównego źródła problemu. ─ Albo może to przez nasz friendzone, z którego nie mogę wyjść.

Ten odwrócił się i odszedł, a ostatnim co dostrzegł na twarzy Johnny'ego, było  zdziwienie i zranienie. Nienawidził tego spojrzenia. Tak bardzo, jak chciał zedrzeć tą minę z twarzy czarnowłosego, tak nie mógł, bo miał na głowie inne, ważniejsze rzeczy, takie jak nowa praca i witanie nowych rekrutów, którzy już niedługo mieli się tu zjawić.

Ten nie miał jednak pojęcia, że Johnny czuł każdą cząstkę cierpienia i stresu, którymi chłopak go obrzucił.


Cholera, ale to gówno boli.


[ X ] 𝐬𝐭𝐫𝐚𝐰𝐛𝐞𝐫𝐫𝐲™Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt