Rozdział 3

30.6K 1.6K 324
                                    

Gdzieś tam kiedyś powstał twitter opowiadania, idziemy i dajemy follow: @trouble_ff #troubleFF

__________

To, czego najbardziej nienawidzę w Nowym Jorku to fakt, że tutejsza komunikacja miejska zwyczajnie śmierdzi. Spoceni ludzie, którzy leżą na sobie ściśnięci w ciasnym wagoniku metra, zmierzający do nikąd, przemierzający tę samą trasę dzień w dzień. Nienawidzę monotonni, nienawidzę tłoku, nienawidzę świata.

A tym bardziej w momencie, w którym moja walizka nie chce się zamknąć co było bardziej irytujące niż myśl, że będę musiała ciągnąć się przez pół miasta zwykłymi środkami transportu aż na Brooklyn. Nie wiem, gdzie podział się mój talent do pakowania; na każdym wyjeździe zawsze miałam najmniejszy plecak, nigdy nie wymagałam wiele do życia. A teraz? Teraz nagle wszytko było mi potrzebne, od szczoteczki do zębów po maskotkę misia którą dostałam na dziesiąte urodziny. No jakaś farsa po prostu.

Kiedy w końcu nieszczęsny zamek kliknął, usiadłam zrezygnowana na łóżku, które stało w tym pokoju chyba od momentu w którym się urodziłam – ciężkie, białe i metalowe. Ściany mojego pokoju zdawały się krzyczeć, żebym nie odchodziła, zdjęcia przyklejone do drzwi szafy wprawiały mnie w melancholię. Cholerne wspomnienia. Dotknęłam palcami plakatu wiszącego nad łóżkiem i uśmiechnęłam się smutno. Żegnajcie przyjaciele, pora stworzyć coś nowego.

Nie myślałam, że opuszczenie rodzinnego domu będzie tak ciężkie. Jasne, pomieszkiwałam kątem u znajomych, nieraz całe tygodnie. Dzisiaj było inaczej, miałam świadomość, że w momencie przekroczenia progu mieszkania, prędko do niego nie wrócę. A może i wcale, kto wie jak życie się potoczy? Pytanie jest jedno. Jak do cholery z czterema walizkami mam dostać się z Manhattanu na Brooklyn? To była część planu której nie przemyślałam przed zebraniem cennego dobytku.

W jednej chwili telefon znalazł się w mojej dłoni, a połączenie do Bay już trwało.

- Baaaaay, Chris ma trochę czasu? – zapytałam bez przywitania. Chris był chłopakiem mojej przyjaciółki od chyba dwóch lat i tej pory kompletnie nie rozumiem, w jaki sposób ta dwójka się zeszła. On, starszy przynajmniej o dziesięć lat, po rozwodzie, zaczynający powoli łysieć(co jest śmieszne, bo był trochę po trzydziestce), pracujący jako spec od PR. Zawsze mnie bawiło, kiedy Bay przez pomyłkę wysyłała mi wiadomości do niego – przysięgam, bardziej zażenowana nigdy nie byłam jak po przeczytaniu szczegółowego opisu co brunetka zamierza zrobić ze swoim chłopakiem w nocy. Nawet mnie zrobiło się lekko niedobrze. Po tym incydencie kazałam jej stanowczo zmienić moją nazwę w jej telefonie z Chrissie na jedno z przezwisk, które używała gdy byłyśmy młodsze.

- Jeśli znowu chcesz żeby cię gdzieś podwiózł, to odpowiedź brzmi nie – westchnęła dziewczyna po drugiej stronie linii.

- Bay, stoję w progu z czterema walizkami wielkości hipopotamów i muszę dostać się na drugi koniec miasta, błagam cię poproś go – jęknęłam, patrząc na stojące przy mnie bagaże. Przysięgam, ja nawet nie wiedziałam, że mam w domu tak ogromne walizy.

- To pojedziesz cztery razy metrem – zachichotała Bay. Poziom jej empatii stanowczo zmalał odkąd jest z Chrisem.

- Bay – jęknęłam znowu błagalnym tonem – Baaaaaaay! Nigdy cię o nic więcej nie poproszę

- Jasne – prychnęła w odpowiedzi. – Dobra, zaraz go poproszę. Za jakieś pół godziny kończy pracę, więc wpadnie po ciebie po drodze. Pasuje?

- Kocham cię! – krzyknęłam do słuchawki i rozłączyłam się, zanim zdążyłam usłyszeć wiązankę o braku podstawowej odpowiedzialności. Czego ona się spodziewała? Jestem Chrissie, ja nie jestem odpowiedzialna, nawet jeśli bardzo chciałabym udawać taką.

Trouble / Ashton IrwinWhere stories live. Discover now