Rozdział 21

18.6K 1.4K 145
                                    

Zimne kafelki w kuchni były niemal parzące dla skóry, rozgrzanej pod kołdrą. Czułam się wypoczęta, spokojna, jak nigdy dotąd. Uczucie pełnego spełnienia opanowało moje ciało, umysł pozostawał czysty i pozbawiony wątpliwości.

Byłam tam, gdzie chciałam być, gdzie być powinnam i gdzie mnie chciano.

Uśmiechnęłam się do siebie sięgając do lodówki po jogurt. Ashton chrapał w swoim łóżku, do którego przenieśliśmy się zaraz po naszym wybuchu emocji. Zasypianie w jego ramionach było proste jak oddychanie. Tylko już sam fakt spania był dużo gorszy - żadne z nas nie było przyzwyczajone do obecności drugiej osoby w czasie snu, wiec... walka o kołdrę okazała się nieunikniona. Ale i tak było warto. Chociaż mam nadzieję że zostawiłam mu kilka siniaków po tym, jak prawie zrzucił mnie łóżka.

Lodówka kliknęła z charakterystyczny dźwiękiem, wyciągnęłam łyżkę z szuflady i usiadłam przy stole, otwierając opakowanie. To takie dziwne, by tutaj, czuć się szczęśliwą i lekką. Czekała nas jednak jeszcze szczera rozmowa i nie byłam sama pewna, czego od niej oczekiwać, czego spodziewać się od niego. I czy w ogóle powinnam się martwić?

To wszystko wina Cobaina.

Od jak dawna wiedział? Jak długo udawał, a jak długo byłam mu obojętna. Głupie myśli kłębiły mi się w głowie, a musiałam poczekać aż ten łaskawie się wyśpi.

Idiota.

- Dzień dobry - Ashton wszedł w końcu do pomieszczenia i uśmiechnął się delikatnie podchodząc do mnie, pochylając i składając lekki pocałunek na ustach.

- Cześć - odparłam cicho obracając puste opakowanie po śniadaniu w dłoniach. Przez moment czułam się niezręcznie, ale swoboda z jaką się poruszał i zachowywał dodała mi odwagi.

- Ashton...

- Tak?

- Wiesz, że musimy pogadać?

Chłopak się odwrócił do mnie, opierając o blat przy zlewie i spojrzał na mnie marszcząc czoło. Mięśnie na jego nagich ramionach napięły się.

- O czym ty chcesz rozmawiać? - zapytał. - Wydaje mi się że wszystko jest jasne.

Westchnęłam i wstałam, szurając krzesłem do tyłu. Podeszłam do niego z założonymi rękami.

- O nas.

- Wszystko jest jasne - powtórzył Ashton, lustrując mnie wzrokiem. Prychnęłam, robiąc krok do przodu, tak, że niemal mogłam poczuć ciepło jego ciała. Gęsia skórka pokryła moją skórę.

- Od jak dawna wiesz?

Twarz Ashtona stężała; widocznie nie spodziewał się tego pytania, a przynajmniej nie na wstępie. Cieszę się, że mimo mojego absurdalnego stanu, nadal potrafiłam zaskakiwać i uderzać w czułe punkty.

- Od jakiegoś czasu - burknął, zagryzając wargę. Parsknęłam śmiechem, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.

- A to od jakiegoś czasu, to ile trwa? - zaśmiałam się, postanawiając zarzucić ręce na jego szyję. Chłopak automatycznie położył dłonie na mojej talii i przyciągnął bliżej.

- Czy ty zamierzasz ze mną przeprowadzić rozmowę typu „Od jak dawna masz siedemnaście lat" rodem ze Zmierzchu?

- A jesteś wampirem? - zachichotałam. Napięcie opadło, mimo że nasze ciała nadal były lekko spięte. To było takie dziwne, trzymać kogoś w ramionach i nie chcieć puścić. Nie umiałam jeszcze do tego przywyknąć.

- To zależy - uśmiechnął się chytrze i pochylił do mojej szyi. - Możemy to przedyskutować.

Jego ciepły język gładził moją skórę, ssąc ją lekko i łaskocząc, ja tylko mogłam się temu poddać, bo uczucie było niesamowite. Czułe pocałunki, które składał, swoją wędrówkę zakończyły w końcu na moich ustach, wpijając się w nie z zachłannością, jakby nigdy nie mógł wystarczająco nacieszyć się moim smakiem. Wplotłam palce w jego włosy, ciągnąc je lekko, dociskając do siebie. Ja też nie miałam dość.

Trouble / Ashton IrwinWhere stories live. Discover now